poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Nowe podejscie w astrofizyce i kosmogonii

C. E. R. Bruce

M.A., B.Sc., A.M.I.E.E., F.R.A.S.

@. 1944. Wydrukowano przez Unwin Brothers Limited London and Woking

Pamięci mojej matki

Treść

  1. Wprowadzenie
  2. Słońce
    1. Fotosfera
    2. Warstwa odwracająca
    3. Chromosfera
    4. Fakule
    5. Plamy
    6. Korona
  3. Długo okresowe gwiazdy zmienne
  4. Nowe
  5. Gwiezdna ewolucja
  6. Narodziny układów planetarnych
    1. Dwie rodziny planet
    2. Asteroidy
    3. Elektryczny potencjał: masy i odległości planet
    4. Pochodzenie rotacji
  7. Pochodzenie układów podwójnych i wielokrontych
  8. Komety
    1. Fizyczna charakterystyka
    2. Dynamiczna charakterystyka
  9. Mgławice poza galaktyczne
  10. Siły uniwersalne

(1) Wprowadzenie

Brak sukcesów w wyjaśnianiu głównych zjawisk astrofizycznych pozostawia drogę dla pewnych całkowicie nowych podejść do tematu. Celem niniejszej publikacji jest zaprezentowanie takiego podejścia. Bazuje ono na uznaniu faktu, że duże masy grawitacyjne, oprócz bycia miejscami uwalniania energii, są źródłem prędkich cząstek naładowanych, które z czasem formują dużą, naładowaną atmosferę, tak więc masy wykraczające poza pewien rozmiar stają się centrum rozległego, i niemal promienistego pola elektrycznego. Pola te w naturalny sposób rozpoczynają proces przewodzenia, dążący do ich neutralizacji, a to prowadzi do wyładowań elektrycznych, obecnych w danych astrofizycznych, i dodatkowo determinują naturę i kierunek wszechświatowej ewolucji.

Większość tej opisującej główną zasadę czy hipotezę pracy pozostaje zaledwie wstępem, poczynionym z obserwacyjnych faktów astrofizyki, dla których zdaje się to być satysfakcjonujące wyjaśnienie. Jednak dalsze zgłębianie tematu pokazało, że taki proces powstawania elektrycznej atmosfery jest naturalnym rezultatem dedukcji, biorącej pod uwagę naturę jądra gwiazdy, oraz atomowo jądrowego procesu, z którego gwiazda bierze energię. Okazuje się, że w środku gwiazdy musi istnieć pseudo-przepuszczalne jądro, w którym wszystkie atomy są pozbawione elektronów, i w którym absorbcja i emisja promieniowania jest zastąpiona występowaniem reakcji jądrowych. W początkowej fazie kondensacji, pod wpływem akrecji grawitacyjnej, takie jądro będzie praktycznie całą gwiazdą, w której każdy element czy korpuskuła posiadałaby tą samą, niezmiernie dużą temperaturę. Każde jądro atomowe, które spróbowałoby posiadać strukturę atomową, zostałoby wypchnięte, gdyż posiadałoby względnie dużą powierzchnię kolizyjną. W takiej temperaturze zaczynają odgrywać swoją rolę reakcje, rozważane przez Atkinsona i Houtermannsa, przez co uwalniają się cząstki o bardzo wysokiej energii. Przy braku cząstek o strukturze atomowej, mogą być one zdolne do opuszczenia jądra gwiazdy z dużą prędkością. Nawiązując do Milne'a (Nature, 27 maja 1944, s. 658), taki zupełnie zjonizowany stan może istnieć w białych karłach, i będzie później wykazane, że w obecnej teorii białe karły są słabymi gwiazdami, w których większość otaczającej je materii została wyrzucona od jądra przez wyładowanie nowej, wystawiając na widok publiczny głębsze warstwy.

Proponowaną teorię wspiera, o ile nie potwierdza, szereg innych dowodów. Po pierwsze zostało wykazane przez Waldmeiera i innych, że z korony słonecznej przybywają do nas naładowane jądra atomowe o dużych prędkościach. Musi to z czasem prowadzić do powstania wokół Słońca rozległej, naładowanej dodatnio atmosfery. Okazuje się, że muszą istnieć naładowane cząstki posiadające znacznie większe prędkości, ze względu na wielką rozłegłość atmosfery, i w tym kontekście interesująco jest wspomnieć o odwrotnej relacji, odnalezionej pomiędzy zaburzeniami słonecznymi a względną intensywnością promieni kosmicznych, oraz o fakcie, że Burkland wywnioskował niedawno ze swoich studiów nad warstwą F2 jonosfery, że pewne obserwowalne efekty można wyjaśnić wkraczaniem w górną atmosferę dodatnich cząstek o dużej prędkości.

Można podkreślić po raz kolejny, że istnienie takiej rozległej, słabej, naładowanej atmosfery, jak głosi teoria, jest dobrze znanym faktem, a w dodatku atmosfery takie odnajdywane są wokół tych rodzajów gwiazd, które wg teorii powinny wkraczać w najbardziej zaawansowane stadium rozwoju, mianowicie wokół gwiazd o najstarszym typie widmowym. Cytując z opisu Russela, Dugana i Stewarta na temat gwiazdy podwójnej[xi] Aurigae: Na jakiś tydzień przed tym, jak mniejsza gwiazda weszła w zaćmienie, w widmie pojawiły się nowe linie absorbcyjne: H, Ca+, Ti+, etc., pokazując, że duża gwiazda jest otoczona niezwykle rozległą i rozrzedzoną gazową otoczką, przez którą przechodziło światło gwiazdy B. Podwójna [epsilon] Aurigae jest podobnym przypadkiem, obserwowane zaćmienie jest spowodowane przez przejście towarzyszącej gwiazdy za półprzezroczystą otoczka atmosfery drugiej gwiazdy.

Zatem najbardziej fundamentalne wymogi teorii zostały potwierdzone.

(...)

Większość widocznych wyładowań elektrycznych spowodowanych kosmicznym polem elektrycznym jest czymś, co jest nam znane z laboratoriów, ale na niewyobrażalną skalę. Względnie stabilne zjawiska, otrzymywane są ze względnie stabilnych wyładowań, łuk i żarzenie, na przykład, zaś krótkie i eksplozywne z krótkich wyładowań, typowych dla iskrzenia. Jest to szkielet, na którym opiera się sedno cyklicznego procesu wszechświatowej ewolucji. To ostatnie zawiera grawitacyjną kondensację i powstanie elektrycznie naładowanej atmosfery, po czym ostatecznie następuje katastrofalna neutralizacja. To z kolei jest początkiem kolejnego cyklu, zneutralizowana materia oryginalnej atmosfery kondensuje się, a każda z powstałych mas znowu staje się z czasem środkiem rozległego, radialnego pola elektrycznego. Proces ten w widoczny sposób zachodzi od Wszechświata do mgławic, od mgławic do gwiazd, od gwiazd do planet, oraz czasami również do ich satelitów.

(2) Słońce

(2.1) Fotosfera

"Powierzchnia" Słońca przedstawia przykład względnie stabilnego procesu ciągłej neutralizacji. Nie jest zbieżnością, że fotosfera posiada strukturę, temperaturę oraz widmo łuku elektrycznego, posiada charakterystykę luku, ponieważ jest łukiem elektrycznym, lub też dużą ilością równoległych łuków. Łuki te prowadzą do szybkiego zneutralizowania ładunku zgromadzonego w pobliżu, nie są więc stałymi wyładowaniami, lecz raczej krótkotrwałym iskrzeniem. Łuki ciągle więc pojawiają się i zanikają. Jest to widoczne w formie granulacji słonecznej powierzchni.

(2.2) Warstwa odwracająca

Każde wyładowanie rozchodzi się w górę swoimi końcówkami, będącymi odpowiednikami wyładowania pilotującego (lider) - jest tak w przypadku przerywania lub iskrzenia. Warstwa odwracająca to ten region atmosfery Słońca, przez którą widać końcówki ikrzenia są widoczne. Jako skutek promieniowania z tej warstwy, co obserwuje się jako " błyskawicowe widmo", zawiera ona wzmocnione lub iskrowe linie, w przeciwieństwie do linii łuków w samej fotosferze.

(2.3) Chromosfera

Nagła zmiana w wyładowaniu elektrycznym, w miejscu, gdzie osiągnięte zostaje ciśnienie rzędu jednej setnej atmosfery, rozjaśnia jedną z największych trudności tematu, mianowicie wyjaśnia jasną, wyraźnie zaznaczoną powierzchnię gwiazd. Poniżej tego ciśnienia nie może dłużej istnieć łuk elektryczny, a wyładowanie przechodzi w tryb żarzeniowy o niskim prądzie, a wysokim woltażu, wciąż świecące i zdolne do powodowania szerokiej gamy kolorowych efektów, co skłoniło Sir Normana Lockyera do nazwania tego regionu chromosferą. Laboratoryjne wyładowanie żarzeniowe przestaje być widoczne przy ciśnieniu około 10-5 atmosfery, co daje górny limit dla ciśnienia na powierzchni chromosfery, wartość dość dobrze zgadzającą się z innymi ustaleniami, podczas gdy wyliczona teoretycznie wartość ciśnienia na powierzchni fotosfery, 10-2 atmosfery, zgadza się bardzo dobrze z ostatnimi ustaleniami na ten temat. Teoria bardzo podobnie tłumaczy ciekawą strukturę chromosfery, która została trafnie porównana do źdźbeł trawy, lub "jakby niezliczona ilość dżetów nagrzanego gazu wychodziła przez wentyle i przetchliny na całej powierzchni". Każde źdźbło lub dżet reprezentuje oddzielny kanał wyładowaniowy, którego kierunek zmienia się w zależności od pobliskich pól elektromagnetycznych, w ogólności zaś cały opis chromosfery, np ten w The Sun Abetti'ego, jak zobaczymy, okaże się dobrze pasować do prezentowanej teorii.


Il. 1. Wysokość chromosfery obserwowana przez Arcetri i odniesiona do kwadrantu brzegu tarczy słonecznej.

(2.4) Fakule

Istnienie na powierzchni fotosfery granicy przejścia od łuku do żarzenia a także obniżenie ciśnienia wraz z wysokością, działa jak dźwignia sterująca tempem neutralizacji. Na chwilę przelot cząstek tworzących zewnętrzne warstwy atmosfery jest w ten sposób ułatwiony, tempo neutralizacji jest znacznie opóźnione, jako, że w porównaniu do trybu łukowego, wyładowanie żarzeniowe i ciemne cechują się jedynie niewielkim przepływem prądu. Rezultatem tego jest stopniowe gromadzenie się, podczas cyklu słonecznego, kosmicznych naładowanych cząstek i pól elektrycznych ponad powierzchniami fotosfery i chromosfery, dopóki nie staną się one zdolne do wywołania nagłego wyładowania lub fakuli. To, że ogólne ciśnienie atmosfery słonecznej powinno być, zwłaszcza na równiku, wyższe w okresach dużej aktywności, będzie widoczny ze zmian wysokości chromosfery podczas cyklu słonecznego, pokazanych na Il. 1 za The Sun Abetti'ego. Wyładowania te rozchodzą się z prędkością rzędu 107 centymetrów na sekundę, przyspieszając w regionach rozrzedzonego gazu do 108 cm/s, które to wartości zgadzają się z dobrze z tymi obserwowanymi w przypadku ziemskich piorunów. W praktyce wszystkie obserwowane charakterystyki tych rozbłysków można wyjaśnić następująco: nagłość zdarzenia i jego wstrzymanie; zawijanie się o siebie samego lub w słonecznym polu magnetycznym, jak w dobrze znanych fotografiach Petita, zreprodukowanych na Il. 2., w przypadku których trudno o lepszy przykład wyładowania elektrycznego, rozszerzającego się we własnym polu magnetycznym; jednoczesność rozbłysków, drugi jest poddany promieniowaniu ultrafioletowemu pierwszego; ich wpływ na kanały wyładowań żarzeniowych w chromosferze, wszystkie kanały w sąsiedztwie dużej fekuli są zagięte w tym samym kierunku polem magnetycznym dużego wyładowania; fakt, że końcówka a wyładowania jest najjaśniejszym regionem , mimo gwałtownej propagacji w obszary o nawet większym rozrzedzeniu; ilość opadającej materii, która później znajduje się w górnej atmosferze przed rozpoczęciem wyładowania; istnienie wyładowań, które biorą swój początek nawet 120 000 mil nad powierzchnia Słońca, co w naturalny sposób jest nie do wytłumaczenia przez obecne teorie, ale daje się łatwo wytłumaczyć jako biorący początek z chmury ładunków kosmicznych, tak jak normalny piorun bierze swój początek w ładunku chmury burzowej.


Il. 2. Wybuchowy rozbłysk z 15 lipca 1919 (Petit). Od dołu do góry: 3 godz. 8 m., 3 godz. 52 n,.., 4 godz. 7 m., G.M.T.)

(2.5) Plamy

Ważnym rezultatem tych ogromnych wyładowań wydrenowanie prądu w sąsiednich łukowych kanałach fotosferychnych oraz zgaszenie tych łuków. Rezultatem jest plama słoneczna. Jeśli wyładowanie było dostatecznie intensywne, następne plamy mogą się pojawić bez bezpośredniej przyczyny, jak się to dzieje w pobliżu biegunów. Aczkolwiek, jak tego wymaga teoria, plamom zawsze towarzyszą fakule, i w rzeczy samej są one ich następstwem.

Prawie wszystkie charakterystyki plam słonecznych są tłumaczone przez nową teorię: ich częste występowanie w parach wypływa z zagięcia wyładowania, z którym są związane, a ich względna stabilność - z połączenia z głównym kanałem wyładowania. Ruch południkowy dwóch plam jest ledwo innym aspektem rozszerzania się wyładowania w jego własnym polu magnetycznym. Separacja powierzchni Słońca na dwie półsfery - ponieważ skierowane promieniście łuki mogą być traktowane jako posiadające przeciwnie skierowane komponenty w kierunku osi obrotu Słońca, więc efekt elektromagnetyczny spowodowany rotacją będzie odwrotny na każdej półsferze. Niezależność pól magnetycznych plam, oraz kierunek wirów, które czasem je otaczają, oraz niska temperatura plam. Ta ostatnia cecha, niewytłumaczalna na gruncie teorii termicznej, wynika z faktu, że łuk elektryczny jest niestabilny zarówno pod małym, jak i dużym ciśnieniem, szczególnie w atmosferze złożonej głównie z wodoru, co powoduje powstawanie wyładowania żarzeniowego o znacznie niższej temperaturze, co z kolei powoduje też fotosfera formuje wokół wąską warstwę wyższej temperatury.

(2.6) Korona

Tajemniczo otaczająca Słońce korona jest dopiero od niedawna intensywnie poznawana, głównie za sprawą pracy Grotriana i Edlen, którzy pokazali, że jej linie emisyjne wskazują na silnie naładowane atomy żelaza i innych pierwiastków, które, jeśli są wzbudzone termicznie, musiałyby wymagać temperatury rzędu dwóch milionów stopni. Aczkolwiek, obserwacje te można łatwo wytłumaczyć teorią wyładowania, ponieważ przy ciśnieniu 10-5 atmosfery średnia wolnych trajektorii jest rzędu centymetra, a pole elektryczne potrzebne do uzyskania takiego widma wynosi 400 V/cm, czyli rzędu jak w wyładowaniu żarzeniowym, jakie ma miejsce w chromosferze.

(3) Długookresowe gwiazdy zmienne

Zewnętrzna, naładowana atmosfera wywiera ściskający efekt na jądro, zatem w miarę, jak z wiekiem ciśnienie atmosferyczne rośnie, a próg przejścia wyładowania łukowego w żarzeniowe przesuwa się na zewnątrz, gwiazda stopniowo przekształca się z małej i "gorącej" w dużą i "chłodną". Ogólny gradient ciśnienia atmosferycznego spada, podobnie gwałtowność fakuli, a ta staje się coraz bardziej rozpoznawalna w trakcie cyklu gwiazdowego. Z czasem gwiazda staje się czerwona lub długookresowo zmienna. Jasne linie w jej widmie, jedna z cech, po których można te gwiazdy łatwo rozpoznać, pochodzi z tych rozległych wyładowań. Materia neutralizowana przez wyładowanie opada z powrotem w kierunku fotosfery, powodując powstawanie linii absorbcyjnych przesuniętych ku czerwieni. Na tej podstawie da się wyjaśnić wszystkie cechy tego typu gwiazd.

(4) Nowe

Ponieważ gwiazdowa atmosfera cały czas się powiększa, przychodzi czas, kiedy jedno z tych fakularnych wyładowań wchodzi w krytyczny etap w swoim rozwoju, rozchodząc się w sposób niekontrolowany, i doprowadza do katastroficznego zneutralizowania całej naładowanej atmosfery. Jest to wybuch nowej, będący zaledwie incydentem w życiu gwiazdy, dotykającym tylko jej atmosfery i pozostawiając jądro praktycznie nienaruszone. Stan krytyczny może zostać osiągnięty w taki sposób, że przyciąganie materii atmosferycznej w kanał wyładowania przez ogromne siły elektryczne zaczynają przeważać nad przeciwdziałającym spadkiem ciśnienia, w miarę, jak wyładowanie wychodzi poza atmosferę.

Ponownie główna charakterystyka nowych okazuje się mieć satysfakcjonujące wyjaśnienie w nowej teorii. Początkowe zwiększenie w widmie ciągłym, gdy ciśnienie w kanale wyładowania jest większe niż 10-2 atmosfery, po którym następuje porównywalnie duża zmiana w jasności w liniach widma, gdy łuk ustępuje miejsca żarzeniu, lub "trybowi chromosferycznemu", z odpowiadającą temu zmianą prędkości rzędu 107 do 108 cm/s lub więcej, a ostatecznie wystąpienie linii odpowiadających wyładowaniu w wysokiej próżni - wszystko to jest zgodne z teorią. Inna dziwna obserwacja, na którą nowa teoria daje odpowiedź, dotyczy szybkiego zwalniania wyrzuconej materii, zbyt szybkiego jak na siły grawitacyjne. Jednak w nowej teorii istnieją siły do tego zdolne, którymi jest zwrotne ciśnienie skompresowanej atmosfery pchanej przez wyładowanie, szczególnie widoczne w relacji pomiędzy prędkością rozchodzenia się wyładowania, a ciśnieniem gazów, żeby wymienić jedno.

(5) Gwiezdna ewolucja

Gwiezdna ewolucja również jest procesem cyklicznym. W miarę, jak wzrasta otaczająca gwiazdę atmosfera oraz siły przyciągania pomiędzy naładowaną atmosferą, a przeciwnie naładowanym jądrem, region przejściowy między trybem łuku a żarzenia cofa się na zewnątrz, co skutkuje zwiększeniem rozmiaru gwiazdy i zmniejszeniem gęstości prądu, a co za tym idzie, temperatury. Gwiazda stopniowo zmienia swój typ widmowy z O na M, do punktu, w którym kończy życie jako czerwona, przechodząc w nową, a następnie pojawia się jako biały karzeł, aby rozpocząć nowy cykl ewolucyjny. Podczas wybuchu część materii okręca się wokół jądra, przez co ciśnienie jest zredukowane, a region przejściowy między łukiem a żarzeniem się zmniejsza. Gwiazda ponownie staje się mała i "gorąca". Jak widać na Il. 3, dowody na taki cykliczny proces są widoczne przynajmniej na tablicach jasności bezwzględnej i typu spektralnego. Średnia wartość na końcu jednego cyklu odpowiada w przybliżeniu tej na początku następnego.

Trzy górne cykle prowadzą do stadium supernowej, podczas gdy ostatnia zmiana, od czerwonej do białego karła, do zwykłej nowej.


Il. 3. Gwiazdowa ewolucja i wyładowania nowych. Bazujące na danych z "Typy widma i jasności absolutnej", Smithsonian Physical Tables (1934), tabela nr 797. Szerokość oznacza standardowe odchylenie.

Teoria posiada dalsze poparcie z porównania rozkładu wartości w stadium pre-nowej (teoretyczne), z tymi obserwowanymi podczas maksimum jasności, jak widać na Il. 4. Należy tu zwrócić uwagę na ciekawostkę, że dwie jasne gwiazdy, Algol i Syriusz, które w czasach starożytnych zmieniły kolor zgodnie z teorią z czerwonego na biały, mają dokładnie taką charakterystykę, jak gwiazdy, które przeszły przez stadium odpowiednio drugiego i trzeciego typu nowej. Podczas swojego wybuchu, Syriusz musiał być jasny jak księżyc w pełni.


Absolutne wartości stadium przed nową (teoretyczne).

Absolutne jasności nowej podczas maksimum jasności (obserwacje: Zwicky).
Il. 4. Porównanie teoretycznej dystrybucji gwiazd w stadium przed nową, a gwiazdami w stadium nowej w maksimum jasności. Uwaga: skala pionowa jest jednakowa dla obu diagramów, ale pozycja stanów nowa - pre-nowa pozostaje do ustalenia.

(6) Narodziny układów planetarnych

Materia zneutralizowana w wyładowaniu nowej stopniowo się gromadzi, będąc owijana wokół jądra przez wyładowanie. Pierwszym etapem w formowaniu jest duża chmura pyłu, powodująca czerwienienie światła gwiazd, dokładnie tak, jak obserwuje się to w przypadku gwiazd typu B, które w wielu przypadkach reprezentują typ post-nowej. Końcowym efektem kondensacji jest rodzina planet, asteroid i komet, innymi słowy, narodziny układu planetarnego.

Oprócz występowania wszystkich planet w tej samej płaszczyźnie, nowa teoria ma wiele zalet nad swoimi poprzednikami, włączając w to następujące rzeczy: kondensowanie się materii w ogromne skupiska odbywa się poprzez jej przyciąganie ku środkowi kanału wyładowania; wyjaśniony jest podział planet na dwie zasadnicze grupy, rozdzielone pasem asteroid, co ostatecznie również znalazło miejsce w teorii; wyjaśnione jest posiadanie przez Jowisza dużego momentu obrotowego; wprowadzono też zależność między masami planet a ich odległościami od Słońca, z dobrą zgodnością z obserwacjami.

(6.1) Dwie rodziny planet

Dwie rodziny planet rozdzielone są pozycją oryginalnej fotosfery, istniejącej w stadium przed supernową, gdy Słońce było olbrzymem lub nadolbrzymem, o średnicy większej setki razy od obecnej. Wyładowanie rozchodzi się na zewnątrz i do wewnątrz od fotosfery, lecz w obu przypadkach osiągane są całkiem inne gęstości gazów, nie jest więc dziwne, że występuje zasadnicza równica pomiędzy rozmiarami i gęstością tych dwóch grup planet.

(6.2) Asteroidy

Na wskroś rozległego regionu, przykrytego oryginalną fotosferą, spodziewać się należy, że skondensowana materia będzie w stosunkowo małych ilościach, ilość ta w stosunku do promienia nagle spada przypuszczalnie rzędu 10 do 100 na 1, w porównaniu z rejonem bezpośrednio nad i pod oryginalną fotosferą (...). Co więcej, istnienie fotosferycznych łuków powoduje, że region ten jest praktycznie elektrycznie obojętny, więc gdy w obie strony rośnie potencjał, a wyrównujące go wyładowania pozostawiają po sobie kanały zobojętnionej materii, w samej fotosferze nie ma takiej tendencji, a kondensjacja w niej przebiega in fitu. Ową nieciągłość reprezentuje pas asteroid, występujący w odległości przewidzianej teorią.

(6.3) Potencjały elektryczne, masy i dystanse planet

Przed wybuchem nowej, gwiazda może być traktowana jako duży, sferyczny, naładowany kondensator, którego powłoki mają promień odpowiednio około 2 × 1013 i 1014 centymetrów, a co za tym idzie, znamy ich pojemność. A zatem energii uwalnianej podczas wybuchu nowej można obliczyć jego ładunek. Energia ta wynosi od 1047 do 1049 ergów, ale z pozycji na diagramie na Il. 3 wynika, że Słońce musiało być supernową trzeciego rodzaju, więc jej energia była mniejsza niż średnia, powiedzmy, że 1046 ergów. Początkowy ładunek musiał więc wynosić około 1020 kulombów. Można przeprowadzić niezależne obliczenia z efektu rozdzielenia ładunków, wystarczającego do wyniesienia masy planet na znane odległości od jadra. Daje to wartość 1019 kulombów, co jest całkiem dobrym przybliżeniem. Taki ładunek na sferze o średnicy 500 średnic Słońca dałby natężenie pola na powierzchni rzędu 103 do 104 woltów na cm, czyli mniej więcej tego rzędu, którego się spodziewamy, gdyż gradient potencjału wyładowania żarzeniowego wynosi około 5000 V/cm, a jego wartość na zewnątrz chromosfery jest tego samego rzędu.

Można potem zweryfikować, że potencjały są adekwatne do zachowania wyładowania żarzeniowego o wymaganej długości, czyli ok. 1015, wartości wydedukowanej zarówno z odległości planet od Słońca, jak i długości trwania pojaśnienia w widmie nowej, razem z prędkościami materii z nią związanej. Wymaga to około 1018 V, podczas gdy powyższe ustalenia co do ładunku dają wartość rzędu 1018 do 1021 V dla całkowitej dostępnej różnicy potencjałów.

(6.4) Pochodzenie gwiazdowej rotacji

Kolejną dużą trudnością, napotykaną przez istniejące teorie, jest wyjaśnienie zjawiska rotacji. Ma ona, wg nowej teorii, swoje początki w wybuchu nowej, i jako rezultat sił elektromagnetycznych pomiędzy dużym prądem głównego wyładowania a równowagą prądy idącego na zewnątrz, który z czasem prowadzi do powstania warunków korzystnych dla takiego wyładowania. Gwiazda jest więc układem rotującym w kierunku pokazanym strzałką na Il. 5.


Il. 5. Pochodzenie gwiezdnej rotacji

(7) Pochodzenie gwiazd podwójnych i układów wielokrotnych

Co za tym idzie, gwiazdy podwójne, jeśli powstają przez rozszczepienie oryginalnego jądra, powinny powstawać, gdy rotacja jest największa, czyli podczas wybuchu nowej. Zatem bliskie pary powinny znajdować się pośród gwiazd po stadium nowej, a ich odległość powinna rosnąć wraz z typem widmowym. Ja bardzo założenie to współgra z obserwacjami, pokazuje Tabela 1.

Wydaje się nie być powodu, dla którego rzesze planet o odpowiednim rozmiarze nie miałyby samoistnie przeistaczać się w gwiazdy, co działoby się w wielu układach wielokrotnych, w których mniejsi członkowie są z reguły w dużym oddaleniu od bardziej masywnych ciał centralnych. Faktem jest, że zarówno Jowisz jak i Saturn były kiedyś pobocznymi gwiazdami, których satelity powstały na skutek pobocznych lub planetarnych wybuchów nowej. W tym kontekście dość ciekawe są wnioski Kothari'ego i Auluck'a, że największe możliwe zimne ciało miałoby rozmiar porównywalny z Jowiszem.

Klasa widmowaO i BAF i GK i M
Procent par z okresem < 10 dni71645216
Procent par z okresem > 100 dni1261861

Tabela 1. Okresy gwiazd podwójnych. (Dane otrzymane od Russela, Dugana i Stewarta, Astronomy, wol. 2, 1938, s. 703 - 704)

(8) Komety

Można również przywołać, że zarówno dynamiczne, jak i fizyczne właściwości komet w różnych czasach traktowane były ustalające swoje istnienie w otoczce słonecznej, jak wymaga tego nowa teoria (...).

(8.1) Cechy fizyczne

Wzornikowa charakterystyka objawia się jako rezultat przejścia przez słoneczną atmosferę szybko poruszającego się jądra komety. Uderza ona w atmosferyczne atomy z prędkością dochodzącą do 5 × 107 cm/s, co ją jonizuje i czyni widoczną na skutek rekombinacji. Ponieważ atmosfera jest dodatnia, ogon jest relatywnie bardziej rozwinięty niż głowa, co wynika zarówno z większej mobilności i mocy penetrującej elektronów, oraz z faktu, że kierujące się do środka jony dodatnie wkraczają w obszar wyższego ciśnienia.

Co wiąże się z teorią, zmiany widmowe wszystkich komet są mniej lub bardziej zgodne z tym samym schematem, różne pierwiastki pojawiają się w mniej więcej tych samych odległościach od Słońca. Najpierw pojawiają się linie węgla, a następnie linie metali - odwrotnie, niż spodziewać się można w teorii termicznej. Po raz kolejny, wczesne pojawianie się linii węgla i azotu są zgodne z ich późną obecnością w widmie nowej, oraz z występowaniem tych elementów w atmosferze Jowisza. W końcu, nowa teoria dobrze wyjaśnia dobrze ustaloną zależność między kometami a cyklem słonecznym.

(8.2) Cechy dynamiczne

Biorąc pod uwagę cechy dynamiczne, ruchy komet Encke'go i Pons-Winnecke definitywnie wskazują na istnienie sił innych niż grawitacja. Podobne wnioski wyciągnęli Cowell i Crommelin, jako rezultat ich uważnych studiów nad powrotem komety Halley'a w 1910. Związane z tymi obserwacjami trudności dla obecnych teorii niech unaoczni fakt, że nie zostały one wspomniane w sekcji "zmiany orbit" w jednej z ostatnich dyskusji nad fenomenami komet. W obecnej teorii, poza dodaniem tarcia, istnieje możliwość uwzględnienia zwiększonego przyciągania elektrycznego, jako, że jądra kometarne są silnie naładowane w stosunku do otaczającej je atmosfery. Należy szczególnie zaznaczyć, że Backlund odkrył efekt ośrodka dokładni taki, jak przewiduje teoria; jest on największy w peryhelium, oraz "w czasie, gdy Słońce jest najmocniej naznaczone plamami, a jego ogólna aktywność jest najbardziej widoczna. Za wcześnie jest przewidywać, co ten wyraźny rezultat dla nas oznacza. Ale nie jest to jedyna przesłanka na to, że Słońce dysponuje siłami innymi, niż wynikającymi tylko z jego masy." (Hinks)

Wydaje się prawdopodobne, że Światło Zodiakalne, fosforescencja ciemnej strony Wenus oraz chmura Merkurego, obserwowana przez Antoniadi, wszystkie są przykładami "kometarnych" zjawisk.

(9) Mgławica poza galaktyczne

Przesuwając się ze skali gwiezdnej do mgławicowej, okazuje się, że większość z historii gwiazd jest analogiczna do pozagalaktycznych mgławic. Temperatury jądrowe są tam znacznie wyższe, a atmosfery rozleglejsze. Gdzieś wewnątrz mgławicy kulistej istnieje fotosfera i chromosfera, warunki są podobne do tych w fotosferze Słońca, a światło, które otrzymujemy, rozproszone przez ogromne masy atmosfery. Gdy mgławica wchodzi w fazę nowej, formują się ramiona spiralne, a jądro zaczyna się obracać, tak jak w przypadku gwiazdy. Mgławicowe ramiona są niewidoczne w procesie ich tworzenia - niezależnie od wskazówek dawanych jasnymi liniami widmowymi, które pokazują rozchodzenie się wyładowania. Ma to miejsce głównie z otaczającej atmosferze, wiec gdy kondensacja osiągnie odpowiedni poziom, ramiona stają się widoczne, a po długim czasie zupełnie uformowane. Kolejna duża trudność obecnych teorii znika.

Tak jak wiele gwiazd typu B jest poczerwieniona z powodu wczesnego etapu kondensacji materii zobojętnionej przez wyładowanie nowej, nadmiar koloru mgławic, które również wykazują obecność materii absorbującej na odpowiednim stopniu skali mgławicowej, osiąga maksimum na typie Sa, po czym stopniowo spada wraz z typem widmowym, aż osiąga Sc, kondensacja materii w gwiazdy jest zaawansowana, a przesunięcie kolorów praktycznie znika.

Obecne rozważania oferują rozwiązanie trudności z wyjaśnieniem obserwowanych charakterystyk obrotów mgławic. Mgławice nie obracają się jako całość, lecz jądro i materię zewnętrzna napędzają inne procesy, tak jak w przypadku gwiazd, gdzie obroty słońca a rewolucja planetarna pochodzą z innych aspektów oryginalnego wyładowania.

Kolejną interesującą analogią z przypadkiem gwiazdowym jest nie wspominany wcześniej fakt, że istnieje separacja gwiazd na dwa główne typy: olbrzymy i karły, odpowiadające separacji planet na dwie rodziny, otrzymywane ze zobojętnionej materii wewnątrz i na zewnątrz oryginalnej fotosfery. Gwiazdy zewnętrzne powinny być olbrzymami, podczas gdy wewnętrzne - karłami. Zgadza się to z położeniami nowych i supernowych, o których wiemy, że nowe mają tendencję do gromadzenia się w kwadrancie zawierającym centrum galaktyczne. Zwicky pokazał, że supernowe mają miejsce w zewnętrznych częściach mgławic, dokładnie tak, jak przewiduje teoria. Istnieje również odpowiednia obserwowalna separacja w rozmieszczeniu dwóch głównych typów długookresowych gwiazd zmiennych. Tak jak w przypadku gwiazdy, pas asteroid znaczy miejsce istnienia fotosfery sprzed stadium nowej, tak samo powinna istnieć przerwa w naszej galaktyce, pomiędzy regionami występowania olbrzymów i karłów.

(10) Siły Wszechświata

Nowa teoria, obok nowego spojrzenia na zjawiska astrofizyczne, nakreślenia ścieżki ewolucyjnej gwiazd i nawiązania do ewolucji Wszechświata jako takiego, sugeruje nowe spojrzenie na naturę głównych sił. równowaga gwiazdowa Hitherto rozważana jest, za Eddingtonem, jako równowaga pomiędzy promieniowaniem i ciśnieniem gazu a grawitacją. Biorąc pod uwagę mgławice, wszelkie próby podejścia do problemu pozostawiały nas z komentarzem, że zdaje się tam być "siedziba sił całkowicie nam nieznanych". Nowa teoria proponuje, że na każdym poziomie równowaga ta odbywa się głównie pomiędzy przyciąganiem grawitacyjnym,a odpychaniem elektrycznym, które bierze się z sił powodujących początkowo wyrzucanie cząstek tworzących potem atmosferę ciał o dużych masach. Warto tu wspomnieć, że teoria nasuwa tu astrofizyczny framework dla niedawnych spekulacji Diraca, Milne'a i innych. W jednej z niewymiarowych grup zmiennych, w obliczeniach, w których ciągle pojawiają się liczby rzędu 1039 i 1079, występuje proporcja pomiędzy siłami elektrycznymi a grawitacyjnymi dla cząstek elementarnych. We Wszechświecie opisanym wyżej, są to siły o najwyższej wadze.


Powyższe jest zaledwie krótkim podsumowaniem zastosowań nowej teorii, której rozwijanie zajęło trochę wolnego czasu przez ostatnie trzy lata, odkąd moja uwaga po raz pierwszy skierowała się na ten temat za sprawą Professor S. Chapman's Kelvin Lecture, skierowanych do Institution of Electrical Engineers w maju 1941. Można to traktować jako "radosny czas" badaczy znudzonych wyładowaniami elektrycznymi, oraz jako dotację z inżynierii elektrycznej dla czystej nauki, ale będzie dopłacone tysiąckrotnie przez zwiększenie uwagi nad studiowaniem wyładowań elektrycznych w gazach, do czego, mam nadzieję, teoria ta doprowadzi.

Pełniejsze omówienie tych i innych zastosowań teorii do wyjaśnienia zjawisk astrofizycznych i geofizycznych będzie jeszcze dostarczone.

Link do oryginału: http://www.catastrophism.com/texts/bruce/astro.htm

sobota, 12 kwietnia 2014

Charles Bruce

Teoria Wyładowania Elektrycznego

Charles Bruce (1902 - 1979)

Powierzchnia gwiazd może być wyjaśniona jako wyładowania w formie piorunów, jakie obserwujemy też w atmosferze Ziemi.

W 1944 Charles Bruce napisał o wielu astronomicznych zjawiskach w swojej wydanej prywatnie monografii, Nowe podejście do astrofizyki i kosmogonii, pracy, która wielu z was może się wydać znajoma. Odnotował on, że wiele zjawisk widzianych nad powierzchnią gwiazd można wyjaśnić poprzez analogię, w znacznie większej skali, do wyładowań atmosferycznych na Ziemi. Używając elektryczności do opisania procesów zachodzących nad powierzchnią gwiazdy, Bruce był w stanie wyjaśnić wiele ciekawych rzeczy, trapiących astronomów, dotyczących bardzo jasnych gwiazd, lub gwiazd zmiennych, których jasność waha się w przeciągu lat, tygodni, a w pewnych przypadkach nawet godzin. Tam, gdzie konwencjonalnie myślący astronomowie borykali się z modelem gwiazdy, która musi pęknąć jak balon i skupić się ponownie, przez co jej powierzchnia musi przemieścić się na bardzo duże odległości, często w krótkim czasie, Bruce widział ten proces jako propagowanie kosmicznych piorunów przez gwiazdową atmosferę. Miał znacznie prostszą odpowiedź. Nie wymagała ona wewnętrznego przegrupowania całej gwiazdy: to, co było widoczne, było efektem atmosferycznym.

Rozszerzając swój pomysł na istnienie kosmicznej skali piorunów, Bruce zanotował, że eksplozje nowych - popularnie postrzegane jako eksplozje gwiazd - również mogą być wyjaśnione w modelu kosmicznej atmosfery. Patrząc konwencjonalnie, eksplozja nowej może oznaczać śmierć gwiazdy, dla Bruce'a to wyładowanie wielkiej skali, lecz bez katastrofalnych następstw dla gwiazdy. Teorie Bruce'a, pomimo zgodności z obserwacjami, nie zostały w ogóle wzięte pod uwagę przez astronomów, ponieważ wprowadził do języka niewłaściwe słowo: elektryczność. W sferze kosmicznej nie ma na nie miejsca, głównie ze względu na to, że Izaak Newton, wasz znamienity rodak, przekonał naukowców, że sama grawitacja jest jedyną siłą rządzącą kosmicznym ruchem. Aż dotąd, używamy grawitacji do wszystkiego, co kosmiczne. W skrócie, piśmiennictwo astronomiczne Bruce'a nie zostało wzięte poważnie za jego życia, co jest wielką szkodą, ponieważ dla tych, którzy są zdolni pojąć jego analizę, formuje ono podstawy astronomii na następne półwiecze.

Bruce postrzegał procesy elektryfikacji kosmosu raczej jako coś zachodzącego nad gwiazdą, niż jak coś fundamentalnego dla samej gwiazdy: przypuszczam, że nie nie miał powodu kwestionować przekonania, że gwiazda jest odpowiednikiem bomby wodorowej, aczkolwiek w czasie, gdy to pisał, żadnej jeszcze nie zbudowano. Niemniej jednak w 1944 istniało mniemanie, że źródłem energii gwiazdy jest jakiś proces jądrowy głęboko w jej wnętrzu. Potrzebny był jakiś długotrwały proces, gdyż wymagania geologiczne zabraniały Słońcu istnieć krótko. Słońce miało promieniować w sposób stały przez setki milionów lat, jeśli nie miliardy, aby pozwolić Ziemi otrzymać jej obecny wygląd po długiej metamorfozie, od jej pierwotnej powierzchni. Ewolucja biologiczna potrzebowała równie długiego czasu, aby pozwolić żywym organizmom powstać się ze związków chemicznych, a następnie pozwolić im się rozwinąć z postaci ameby w pierwotnym oceanie (...). A zatem to geologowie i biologowie powiedzieli astronomom, że Słońce musi być odpowiednio stare. Było to w porządku, gdyż grawitacja do bardzo słaba siła, która potrzebuje czasu na działanie. Wszystko zdawało się do siebie pasować. Słońce musiało być starożytne, a jego energia musiała być stała. Nie mogło być ono wyczerpywalnym źródłem, jak zasoby ropy na Morzu Północnym, które dziś są, a jutro ich nie ma. Musi trwać "na zawsze" i być niezaburzalne.

Jaki by nie był powód, Bruce nie kwestionował poglądu, że gwiazdy napędzane są termonuklearnie. Skupiał się na procesach zachodzących nad powierzchnią wielu z nich. Rozpatrywał jedynie część obserwacyjną astronomii: to, co się dzieje wewnątrz gwiazd jest dla nas fantazją, gdyż nikt z nas tego nie zobaczył. Widzimy jedynie promieniowanie, jakie dochodzi do nas z powierzchni, oraz zjawiska w atmosferze, przewodzącej to promieniowanie.

Bruce opisywał dokładnie to, co się działo, w pojęciu zjawiska. Jest to z pewnością oznaka dobrego podejścia naukowego - patrz, a potem wyjaśniaj. Obawiam się, że dzisiaj zbyt wielu astronomów omija szczegóły aktualnych obserwacji; wychodząc z uogólnionych streszczeń obserwacji i teorii z góry osądzonych za prawdziwe, dokonują obliczeń i mówią o rezultatach tak, jakby na prawdę myśleli, że to zaobserwowali. Ja ciągle wierzę w wyższość bezpośrednich obserwacji, i z tego względu jestem czymś na kształt dinozaura wśród moich akademickich kolegów. Nikt nawet nie zwrócił uwagi na pracę Bruce'a, gdy ten przewidywał istnienie obiektów pół-gwiazdowych (kwazarów), które zdominowały astronomię w latach 1960-1970. Bardzo zgrabnie opisał zjawiska towarzyszące galaktycznej skali wyładowaniom elektrycznym, które, jego zdaniem powodowały obserwację kwazara. Gdy zbudowano i wysłano w przestrzeń pojazdy kosmiczne, zaobserwowały one wszystko, o czym on mówił. Jednak jeszcze wtedy nikt nie zwrócił na niego uwagi. To szkoda, że człowiek ten umarł, nie doczekawszy się docenienia jego świetnego wkładu w astronomię. Dołączył do grona podobnych wizjonerów, których spotkał ten sam los.


Termo-elektryczne Słońce Charlesa Bruce'a


(1) - źródło energii jądrowej, (2) - fotosferyczne wyładowanie łukowe, (3) - warstwa wyładowań iskrowych, (4) - żarzeniowe wyładowanie chromosferyczne, (5) - korona - granica żarzenia chromosferycznego, (6) - atmosfera zwiększa swoją elektryfikację wraz z czasem, (7) - przepływ promieniowania i gazu atmosferycznego, (8) - bryzgi chromosferyczne jako analogia granuli fotosferycznych.

Z artykułu: "Elektryczne gwiazdy w bezgrawitacyjnym, elektrycznym kosmosie", Earl Milton, z SIS Reviev Vol 5. No. 1 (1980/81), na podstawie przemówienia dr Miltona na spotkaniu "Aspekty Katastrofizmu" w kwietniu 1980. Oryginalny transkrypt sporządzony został przez Birgit Liesching i Christoph'a Marx'a.

Specjalne podziękowania dla Erica Crew za pomoc przy tym tekście.

Link do oryginału: http://www.catastrophism.com/texts/bruce/index.htm

piątek, 11 kwietnia 2014

Nowe spojrzenie na bliskie sąsiedztwo - 2


Galaktyka w Trójkącie (M33) w świetle ultrafioletowym. @ Galaxy Evolution Explorer/NASA/JPL-Caltech.

25 marca 2014

Model standardowy, oraz model Elektrycznego Wszechświata prezentują fundamentalnie odmienne spojrzenia na to, jak galaktyki powstają i jak są zarządzane.

W pierwszej części tego artykułu omówiono propozycję teorii Elektrycznego Wszechświata, że galaktyczne pola magnetyczne są integralną częścią ich procesu powstawania. Galaktyka pochodzi ze skurczu Bennetta, zachodzącego na dwóch lub więcej prądach Birkelanda, które więżą jednocześnie gaz międzygalaktyczny, w miarę, jak zbliżają się do siebie okrążając się wzajemnie. Tworzenie się gwiazd rozpoczyna się w jadrze, utworzonym przez międzygwiezdną plazmę uwięzioną pomiędzy prądami Birkelanda.

Co się jednak okazuje, gdy zmierzy się pole magnetyczne konkretnych galaktyk? Reiner Beck dokonał szerokich obserwacji galaktycznych pól magnetycznych, oraz skupił się co nieco na M31 i M33. W niedawnej publikacji streszczono te obserwacje:

W dużych, poprzeczkowych, kłaczkowatych, a nawet nieregularnych galaktykach odnaleziono uporządkowane pola magnetyczne o spiralnej strukturze. Najsilniejsze pola znaleziono pomiędzy ramionami, tworzące czasami 'spiralne ramiona magnetyczne' pomiędzy ramionami optycznymi.

Te pola magnetyczne, podążające za ramionami spiralnymi, są powodowane płynącymi przez nie prądami, zarówno tymi z obwodu międzygalaktycznego, jak i z galaktycznego generatora jednobiegunowego. Beck wspomniał, że owe pola magnetyczne istnieją, gdyż ramiona galaktyk działają jak wielkie włókna Brikelanda.

W oddzielnej publikacji Beck przyjrzał się polu magnetycznemu w M31. Galaktyka Andromedy zdominowana jest przez pierścień (lub torus) magnetyczny, w którym pole magnetyczne zorientowane jest radialnie. Jak twierdzi Beck, nie istnieje wyjaśnienie dla jego istnienia. Tym niemniej można sobie wyobrazić, że silnik jednobiegunowy napędza rotację naładowanej plazmy w pewnej odległości od galaktycznego centrum.

Pierścień poruszającej się plazmy (czyli prąd elektryczny) powoduje pole magnetyczne, które następnie obkurcza wirujący torus, co z kolei wzmacnia pole. Promieniowanie synchrotronowe z pierścienia uwidacznia go w widmie radiowym.

M33 nie posiada takiego magnetycznego pierścienia. Jednak tak, jak przewiduje model elektryczny, wykazuje ona strukturę spiralną pola magnetycznego, ze znaczną polaryzacją pola pomiędzy ramionami spiralnymi. Podobne struktury widać w innych galaktykach, na przykład w NGC 6946. Beck również o niej napisał pracę, w której zidentyfikował wielkoskalowe pola magnetyczne w ramionach spiralnych:

Odkryto następne trzy ramiona w zewnętrznej galaktyce, pomiędzy ramionami HI. Struktura RM potwierdza wielkoskalowe koherentne pola. Obserwowana anty-korelacja pomiędzy intensywnością kątów pola a wartościami RM jest możliwą oznaką pól helikalnych.

Uporządkowany układ spiralnych pól magnetycznych, oddziałujący z sygnaturą dynama pokrywającą spiralną strukturę, dobrze pasuje do opisanego w części pierwszej międzygalaktycznego obwodu.

W standardowym modelu, za kluczową dla formowania się galaktyki uważa się położoną w centrum super masywną czarną dziurę. Dla kontrastu, model elektryczny postrzega rdzeń jako przypadkowy rezultat uwięzienia plazmy międzygalaktycznej przez dwoma lub więcej włóknami Birkelanda.

W 2001 roku, w publikacji Merriet et al. zaproponowano, że M33 nie posiada super masywnej czarnej dziury, wymaganej w standardowym modelu. Jednak autorzy nie porzucili całkowicie wiary postulowali centralną czarną dziurę, tylko trzy rzędy wielkości mniejszą, niż przewidywana teorią. Prędkości orbitalne gwiazd w pobliżu jądra są zdecydowanie zbyt małe, by wesprzeć obecność kompaktowej masy tej wielkości, co "typowa" super masywna czarna dziura. Jak w takim przypadku standardowy model tłumaczy powstanie galaktyki?

Oto cytat z artykułu dotyczącego odkrycia:

Douglas Richstone z University of Michigan, będący prominentnym mistrzem w roli czarnych dziur w formowaniu się galaktyk, powiedział, że nie rozumie, jak bezzgrubieniowe galaktyki, takie jak M33, mogły powstać bez super masywnej czarnej dziury. Powiedział: 'Myślę, że to problem dla historii czarnych dziur'.

Teoria Elektrycznego Wszechświata przewiduje, że energia obrotowa galaktyk jest dostarczana z prądów płynących radialnie przez ich płaszczyznę, ale nie wymaga żadnego konkretnego profilu prędkości obrotowej. Prędkość ta jest różna, w zależności od radialnego prądu. Jest to podobne do tego, co obserwujemy w gwiazdach. Te o większej gęstości prądu maja większe prędkości obrotowe.

W skrócie, istnieją wyraźne, fundamentalne różnice w modelach:

  1. Standardowy model wymaga, aby prędkość obrotowa bliżej jądra gwałtownie rosła (czyli w centrum musi się znajdować małe ciało w formie super masywnej czarnej dziury). Model elektryczny nie ma żadnych wymagań co do prędkości orbitalnych centrum.
  2. Standardowy model wymaga płaskiego profilu prędkości obrotowych na krawędzi galaktyki, ze względu na halo z ciemnej materii. Model elektryczny nie ma takich wymagań, może wyjaśnić różne prędkości za pomocą różnicy w intensywności prądów elektrycznych.
  3. Model elektryczny wymaga, aby galaktyki przejawiały spójne, wielkoskalowe pole magnetyczne, zwłaszcza wokół obszarów gwiazdotwórczych i wzdłuż ramion spiralnych. Standardowy model tego nie wymaga, oraz przewiduje, że młode galaktyki nie będą mieć takiego pola.

Do przetestowania obu modeli można użyć pewnych oczywistych właściwości galaktyk. Czy obserwowaliśmy galaktyki pozbawione "supermasywnych czarnych dziur" lub "ciemnej materii"? Owszem, i to powinno skłonić środowisko do ponownego przemyślenia poprawności modelu, ale nie skłoniło.

Czy zaobserwowano galaktyki przejawiające obecność pól magnetycznych wg wzorca modelu Elektrycznego Wszechświata? Tak, a co więcej, nie zaobserwowano dotąd galaktyk pozbawionych pola magnetycznego.

Tym niemniej, społeczność astronomów zdaje się mieć nieograniczone zdolności do ignorowania nadchodzących danych. Nie jest wyjątkiem znajdowanie artykułów, w których obserwacje w oczywisty sposób falsyfikują standardowy model (jak to ma miejsce w publikacji przytoczonej wyżej), ale wtedy badacze twierdzą po prostu, że jest jeszcze wiele do nauki. Jest to niewątpliwie prawda, lecz oni obłudnie unikają konfrontacji z wynikami odkryć.

Koło fortuny toczy się pomału, lecz jednak. Jeśli historia nauki coś nam pokazała, to to, że naukowe dogmaty nie przeżywają długo po przeminięciu swoich głównych obrońców. W międzyczasie, skoordynowane i sformalizowane studia nad elektrycznymi własnościami Wszechświata muszą zaczekać. Szkoda, gdyż nigdy nie było lepszych narzędzi do studiowania elektrycznych i magnetycznych właściwości Wszechświata.

Tom Wilson

Link do oryginału: https://www.thunderbolts.info/wp/2014/03/25/a-new-look-at-near-neighbors-part-two-2/

czwartek, 10 kwietnia 2014

Nowe spojrzenie na bliskie sąsiedztwo - 1


Galaktyka Andromedy (M31) w ultrafiolecie i podczerwieni. Ultrafiolet: Galaxy Evolution Explorer; Podczerwień: Spitzer Space Telescope. @ NASA/JPL-Caltech

24 marca 2014

fundamentalna różnica pomiędzy standardowym modelem kosmologicznym, a Elektrycznym Wszechświatem leży w spojrzeniu na z biegiem czasu Wszechświat się formował.

Zgodnie ze standardowym modelem, jakiś czas po Wielkim Wybuchu, gaz i pył zorganizowały się w gwiazdy, gromady gwiazd, a następnie czarne dziury, które łączyły się w super masywne czarne dziury. Te super masywne czarne dziury ogniskami, wokół których zbierał się grawitacyjnie gaz, pył i gwiazdy, tworząc galaktyki różnych kształtów i rozmiarów. Uważa się, że brały w tym również udział halo z ciemnej materii.

Model Elektrycznego Wszechświata ma zupełnie inne podejście. Nie było Wielkiego Wybuchu, ani żadnego wyraźnego aktu stworzenia, a Wszechświat był tym, czym zawsze był: w 99,999% plazmą. Z czasem, kosmiczna plazma zorganizowała się w komórki, jak to zwykle robi plazma, oddzielone przez różnice w gęstości materii i ładunków i ograniczone warstwami podwójnymi. Wzdłuż granic komórek włókna i arkusze organizują się w prądy Birkelanda. Wszechświat podlega samo organizacji pod wpływem elektromagnetycznych właściwości plazmy.

Jak wyjaśniono przez Peratta (1986), włókna te są bardzo efektywne w koncentrowaniu materii i "wypłukiwania" jej z otoczenia. Galaktyki tworzą się wzdłuż włókien, a to wyjaśnia łańcuchy galaktyk, przypominające perły na nitce. Duże ilości formują się również na oryginalnych ścianach komórek plazmowych, co wyjaśnia wielkoskalowe "Wielkie Ściany" i powłoki z galaktyk, które się obserwuje.

W standardowym modelu, dynamika galaktyk determinowana jest wyłącznie grawitacją. Tam, gdzie krzywe rotacji nie pokrywają się z obserwacjami materii, zakłada się istnienie halo z ciemnej materii. Galaktyczne pola magnetyczne są incydentalne i uważa się, że powstają z czasem z małych magnetycznych zawirowań (ponownie, dołem do góry). W modelu tym mówi się również swobodnie o polach magnetycznych, bez wspominania o związanych z nimi prądach elektrycznych.

W modelu Elektrycznego Wszechświata, rotacyjna energia galaktyk pochodzi częściowo z grawitacji (gdzie jądro przejawia dynamikę obrotów ciała stałego), ale również z prądu elektrycznego, podłączonego do galaktyki przez elektryczne "linie transmisyjne", ciągnące się pomiędzy nimi. W skrócie, galaktyki działają jak silnik jednobiegunowy, napędzany przez prąd o zmiennej gęstości. Galaktyczne pola magnetyczne są wytwarzane przez prąd elektryczny, który jest integralna częścią jej procesu formowania się i dalszej dynamiki. Bez koherentnych pól magnetycznych, rozciągniętych w całą strukturę, nie było by galaktyk.

Warto tutaj dodać kilka słów o znaczącej pracy zawartej w publikacji Anthony Peratta, wspomnianej wyżej. W swoich badaniach, Peratt przeprowadził symulacje komputerowe interakcji prądów Birkelanda. Rezultaty pokazują, jak dynamika plazmy prowadzi do struktur galaktycznych, ewoluujących z podwójnych radiogalaktyk, poprzez radiowe kwazary, do galaktyk eliptycznych a następnie spiralnych. Publikacja ta ma głębokie spojrzenie. Istnieją prace, które można czytać na nowo i na nowo, i wciąż odkrywać nowe skarby. To jest jedna z takich prac.

Jak ujawniły symulacje Peratta, galaktyka ewoluuje jako dwa (lub więcej) prądy Birkelanda, poruszające się razem z siłą przyciągającą, proporcjonalną do ich liniowego dystansu (zwróćmy uwagę, że nie jest to kwadrat odległości). W obserwacjach astronomicznych, dwa prądy Birkelanda wykrywane są jako radiowe "płaty" promieniowania synchrotronowego.

Gdy dwa skurczone włókna Birkelanda zbliżą się do siebie, plazma międzygalaktyczna zostaje uwięziona i formuje eliptyczny rdzeń w centrum geometrycznym pomiędzy dwoma włóknami, który później staje się jądrem galaktyki. Pole magnetyczne pomiędzy włóknami kondensuje i łączy plazmę, zwiększając jej wewnętrzną energię. W tym momencie eliptyczny rdzeń jest analogiem kwazara radiowego.

Dwa włókna Birkelanda (koncentrujące również materię wewnątrz swojej obkurczanej magnetycznie objętości) owijają się wokół siebie, zmieniając morfologię rdzenia plazmowego (spłaszczając elipsę), oraz być może ewoluując w ramiona, w miarę, jak prąd elektryczny, płynący w nich osiowo, płynie do rdzenia. Na tym etapie dwa prądy Birkelanda łączą się w rdzeniu. A zatem jądro galaktyki powstaje z tego, co zostało uwięzione przez prądy Birkelanda, natomiast ramiona powstają głównie z samych skurczonych włókien prądów Birkelanda.

Obracające się włókna Birkelanda dostarczają początkowej rotacji do galaktycznej wielkości struktury plazmowej. W miarę, jak struktura się obraca, powstają towarzyszące temu pola magnetyczne, o typowej charakterystyce "dynama".

Prąd kontynuuje podróż przez galaktykę wzdłuż płaszczyzny równikowej jako część większego obwodu międzygalaktycznego. Ten prąd przechodzi przez pola magnetyczne, wspomniane wyżej jako spowodowane energią rotacji, na co galaktyka odpowiada jak silnik jednobiegunowy. To właśnie to odpowiada za "anormalne" prędkości obrotowe, obserwowane na obrzeżach galaktyk.

Galaktyka jest zarazem jednobiegunowym generatorem, z przewodzącą plazmą w dysku galaktycznym przechodzącą poprzez to samo pole magnetyczne. Powoduje to prądy osiowe, płynące przez oś galaktyki, oraz sięgające na zewnątrz aż do zapętlenia z prądami w płaszczyźnie równikowej. Owe prądy osiowe rozszerzają się na warstwy podwójne nad galaktycznymi biegunami. Owe polarne warstwy podwójne przyspieszają naładowane cząstki do wysokich prędkości, tworząc "dżety" nad i pod galaktyką.

Pole magnetyczne w galaktyce powstaje jako rezultat prądu międzygalaktycznego, płynącego wzdłuż płaszczyzny równikowej. Prąd, płynący radialnie przez płaszczyznę równikową, tworzy lokalne pola magnetyczne, ściskające plazmę we włókna Birkelanda. To przynosi definicję ramionom spiralnym. Dalsze zwłóknianie i wyższe gęstości prądów powodują formowanie się gwiazd w ramionach.

Rozważając te zupełnie różne punty widzenia, oddolną akrecję grawitacyjną versus odgórną organizację elektromagnetyczną, obserwacje galaktyk wokół nas powinny pozwolić nam wybrać, który model jest właściwszy. Galaktyki, które obserwujemy, powinny nosić znaczniki swojej historii i sił, które je utworzyły.

Dwa obiekty z naszego najbliższego otoczenia, M31 (Andromeda) i M33 (Trójkąt), zostały bardzo dobrze przebadane ze względu na ich bliskość. To robi z nich świetnych kandydatów do porównania względnej mocy wyjaśniającej obu modeli.

Galaktyki te mają pewne interesujące atrybuty, które są omówione przy okazji obydwu modeli:

  1. Zarówno M31 jak i M33 mają pole magnetyczne, podobne w natężeniu, ale różne jeśli idzie o morfologię.
  2. M31 posiada wyraźny i bardzo spójny pierścień magnetyczny, o promieniu jakichś 33 000 lat świetlnych.
  3. M33 ma bardziej nieregularne pole magnetyczne, a jego siła zdaje się znaczyć ramiona spiralne.
  4. O M33 mówi się, że brakuje jej w jadrze super masywnej czarnej dziury (prędkość obrotowa maleje przy zbliżaniu się do jądra).

Sprawdzanie tych odkryć, oraz opieranie się na symulacjach Peratta, wraz z podobna pracą na modelu standardowym, będzie sprawdzianem obu modeli. Ważne jest, aby sprawdzić model teoretyczny, gdyż można go wtedy znacznie usprawnić.

Aczkolwiek, poprawność modelu często zależy od rozważenia go w szczegółach, lub od zakwestionowania jego podstawowych założeń. Jedno umożliwia poprawki, podczas gdy drugie inspiruje do głębszych przemyśleń.

Tom Wilson

Link do oryginału: https://www.thunderbolts.info/wp/2014/03/23/a-new-look-at-near-neighbors-part-one-2/

Galaktyczne superwiatry


Gwiazdotwórcza galaktyka NGC 253. @ NASA, ESA, J. Dalcanton oraz B. Williams (University of Washington)

18 marca 2014

Radialne włókna wewnątrz galaktyk identyfikują je jako zjawiska plazmowe.

Jeśli człowiek nie wie, do jakiego portu zmierza, żaden wiatr nie jest dobry.
− Seneca

Galaktyka nieregularna M82 - znana też jako galaktyka Cygaro - tworzy parę z galaktyką Barnarda, M81, w gwiazdozbiorze Wielkiej Niedźwiedzicy. M82 zwana jest też galaktyką "gwiazdotwóczą", gdyż uważa się, że tempo powstawania w niej nowych gwiazd jest 10 razy szybsze niż w Drodze Mlecznej. Tak zwane "wiatry gwiazdowe" z nowych gwiazd i fale uderzeniowe z supernowych powodują ucieczkę gorącego wodoru i azotu (o temperaturze większej niż 10 milionów kelwinów) z jadra galaktyki na odległość szeregu tysięcy lat świetlnych.

Zgodnie z zasadami teorii Elektrycznego Wszechświata, ewolucja galaktyk może być wyjaśniona na gruncie wielkoskalowych wyładowań plazmy, przyjmujących formę obracających się kół koherentnych włókien. Gwiazdy w galaktykach maja tendencje do łączenia się w długie łuki, jak korale na nitce, co jest jedną z setek tajemnic, z którymi musi się konfrontować współczesna astronomia. Żadna oparta wyłącznie na grawitacji teoria nie potrafi wyjaśnić tworzenia się gwiazd, ale galaktyki spiralne z poprzeczką oraz ogromne eliptyczne wiry mogą gromadzić się w sięgające milionów lat świetlnych gromady, wykraczające poza jakąkolwiek konwencjonalną definicję.

Kiedy plazma przemieszcza się przez chmurę gazu lub pyłu, chmura ta się jonizuje i zaczyna płynąć prąd elektryczny. Kiedy elektryczność płynie przez jakąkolwiek substancję, wytwarza się pole magnetyczne. Jednym z aspektów magnetyzmu w plazmie jest to, że tworzy on tak zwane "plazmowe sznury". Pole magnetyczne otacza plazmę, ograniczając ją do koherentnego układu, zwanego prądem Birkelanda.

W poprzednich artykułach z serii Zdjęcie Dnia, odnotowaliśmy, że wiele struktur we Wszechświecie jest aktywnymi źródłami energii, jak na przykład M82. U galaktyk takich często obserwuje się wyrzuty naładowanej elektrycznie materii z biegunów. Kosmologowie plazmowi wiedzą od dawna, że te zjonizowane masy, rozszerzające się daleko ponad biegunami galaktyk "radiowych", są oznakami aktywności elektrycznej.

Niemal każde ciało we Wszechświecie wykazuje jakieś formy zwłóknienia. Jonowe warkocze komet są włókniste. Mgławice planetarne układają się w zawiłą sieć. Gwiazdy Herbig-Haro oraz energetyczne galaktyki emitują dżety, które rozwijają się w warkocze. Spiralne ramiona niektórych galaktyk wyglądają "włochato", z wystającymi z nich wątkami materiału.

Każdy element w obwodzie galaktycznym promieniuje energię, i musi być zasilane przez oddziaływanie z większym obwodem. Zasięg tego większego obwodu jest ilustrowany odkryciami galaktyk ułożonych w sznury.

Stephen Smith

Link do oryginału: https://www.thunderbolts.info/wp/2014/03/17/galactic-superwinds-3/

Nieposłuszny gaz


Gromada galaktyk RX J1532.9+3021 (RX J1532). Rentgen: fioletowy; obraz optyczny: żółty. @ Widmo rentgena: NASA/CXC/Stanford/J.Hlavacek-Larrondo et al, widmo optyczne: NASA/ESA/STScI/M.Postman & CLASH team

17 marca 2014

Astronomowie odnaleźli spore ilości nie słuchającego się zasad gazu, będącego wokół galaktyki eliptycznej w gromadzie galaktyk: jest on zbyt gorący, aby tworzyć gwiazdy.

Galaktyka eliptyczna musi być duża, ponieważ jest daleko, a jest daleko, gdyż ma duże przesunięcie ku czerwieni. Gaz wokół niej musi mieć porównywalną objętość. Teoretycy spodziewali się, że duża ilość gazu powinna się schładzać i zapadać w tryliony gwiazd. Ale tak nie jest. Jest to problem sypiący teoretykom po oczach piaskiem z wielu galaktyk.

Gaz musiał zostać ogrzany, a jedynym grawitacyjnym źródłem jest galaktyka. Ze względu na rozmiary, energia cieplna musi pochodzić z materii opadającej na czarną dziurę. Tym niemniej materia zapadająca się grawitacyjnie, nawet przy asyście zasilanych jądrowo gwiazd, nie jest w stanie nawet zbliżyć się do wytworzenia takich ilości ciepła. Co więcej, nie ma żadnych dowodów na opadający grawitacyjnie materiał. Zatem czarna dziura musi jechać na swoich własnych bateriach: gwałtownym wirowaniu lub mieć "ultra" masie.

co więcej, galaktyka posiada dżety. Ma również obszary "kawitacji" na ich końcach: fronty uderzeniowe muszą być rozpraszane i ogrzewać gaz. To skłania je do rozszerzania się, zamiast do zapadania (z powodu grawitacji!) - aczkolwiek dlaczego również same dżety się nie rozszerzają, będąc gorącym gazem w próżni, jest przemilczane.

Rozszerzający się obszar kawitacji znajduje się z boku, i musi oznaczać, że gaz się przemieścił, albo, że czarna dziura podlega "precesji" (bez wzmiankowania, że precesja wymaga zaburzenia czarnej dziury przez inne, znaczące źródło grawitacji - być może jakaś krypto - czarną dziurę).

Halton Arp, pomiędzy innymi, prezentował dowody obserwacyjne, że przesunięcie ku czerwieni nie musi oznaczać odległości. Rozważana gromada galaktyk nie musi się znajdować tak daleko - a zatem galaktyka eliptyczna nie musi być tak duża, a gorący gaz nie wymaga tak dużych ilości ciepła. Argumentował również, że gromady galaktyk często wykazują taki rozkład przesunięcia ku czerwieni, że galaktyka dominująca ma najmniejszy. Gdy przesunięcie jest interpretowane jako odległość, powoduje to geocentryczny artefakt, znany jako "palce boga", w którym elementy tworzące gromadę są rozstrzelone w radialne linie, wskazujące w kierunku Ziemi.

Arp interpretował przesunięcie ku czerwieni jako efekt pokoleń: galaktyki o większym przesunięciu zostały wystrzelone z dominujących. Dżety wskazują drogę wyrzutu.

Oczywiście Elektryczny Wszechświat nie zajmuje się "gorącym gazem". Każdy materiał o temperaturze milionów stopni nie jest gazem. Jeśli nie możesz wypowiedzieć słowa "plazma" i nie jesteś obeznany empirycznymi doświadczeniami, powinieneś wrócić do jaskini teoretyki, gdzie twoja ignorancja nie będzie powodem do wstydu.

"Kawitacja", to właściwie komórki plazmy, ograniczone warstwami podwójnymi. Plazma koncentruje się w tych warstwach podwójnych, powodując widoczne "powłoki" materiału. Warstwa podwójna może przyspieszyć plazmę, tak więc fale uderzeniowe nie muszą być powodowane przez odległą czarną dziurę. Na prądach Birkeladna mogą, ale nie muszą, tworzyć się plazmoidy (gwiazdy).

"Dżety" to również prądy Birkelanda, w których nośniki ładunków ("naładowane cząstki"), wraz z innymi atomami, molekułami i pyłem, spiralują w polu magnetycznym wzdłuż osi przepływu prądu. to daje charakterystykę skręconego, lub helikalnego dżetu. Prądy mają skłonności do tworzenia niestabilności, w których mogą powstawać "węzły", czyli plazmoidy.

Samo indukujące się pole magnetyczne otacza prąd i powstrzymuje ciśnienie gorącej plazmy wewnątrz niego. Prowadzi to do powstawania długich, wąskich włókien, które nie chcą zanikać, w przeciwieństwie do zwykłego gazu. Prąd elektryczny wciąż zasila dżety w energię, którą one wypromieniowują. W pewnym momencie, gdy moc spadnie poniżej wartości progowej, wokół komórki plazmowej kształtuje się warstwa podwójna ("kawitacja").

Ponieważ cała gromada napędzana jest elektrycznością, a nie grawitacją (nie potrzeba ciemnej materii!), dżety mogą zmieniać kierunek i produkować, jak tutaj, starsze, niewspóliniowe komórki. Alternatywnie, ponieważ dżet jest podobny do tunelu pioruna, może zygzakować. Kawitacja "nie w kierunku" może być po prostu węzłem na dżecie.

Mel Acheson

Link do oryginału: https://www.thunderbolts.info/wp/2014/03/16/misbehaving-gas/

Akrecja czy ekspulsja?


Tak zwany dysk protoplanetarny wokół beta Pictoris. @ HST/NASA

14 marca 2014

Mówi się, że dyski protoplanetarne powstają przez akrecję wokół młodych gwiazd.

Niedawne oświadczenie prasowe z National Radio Astronomy Observatory raportuje o możliwości, jakoby wokół gwiazdy beta Pictoris dochodziło do zderzeń komet z dużymi planetami. Gwiazdę otacza chmura tlenku węgla (CO) oraz pyłu, co skłania astronomów do wiary, że są tam źródła grawitacji wystarczające do przyciągania kosmicznych śmieci (komet) oraz miału w pylisty gaz.

Zgodnie z Hipotezą Mgławicową, gdy gwiazda kondensuje się z pierwotnego materiału, pozostały pył i gaz, który nie został przez nią zaabsorbowany, kondensuje się dalej, ale tym razem w planety. Mówi się, że tak powstał nasz układ słoneczny, miliardy lat temu.

Krawędź dysku otaczającego Beta Pictoris okrąża gwiazdę w odległości około 14 miliardów kilometrów. To tam chilijski teleskop Atacama Large Millimeter/submillimeter Array (ALMA) odkrył dużą koncentracje tlenku węgla. Ponieważ wg nich światło ultrafioletowe z Beta Pictoris doprowadziłoby do zaniknięcia gazu w "ciągu około stulecia", pozostało skonkludować, że "coś" musi uzupełniać gaz w protoplanetarnym dysku (proplyd), w przeciwnym razie ten by zniknął. W grawitacyjnym punkcie widzenia współczesnej astronomii prowadzi to do zderzeń i ciepła.

Regiony formacji gwiazd są konwencjonalnie kojarzone ze światłem wysokiej częstotliwości pochodzącym ze stref aktywnych. "Kosmiczne jajka" emanują silnym ultrafioletem. Jednym z najbardziej ikonowych obrazów we współczesnej astronomii są tak zwane "Kolumny Stwarzania", w mgławicy Orzeł. Aczkolwiek większość proplydów znaleziono w Molekularnym Obłoku Oriona, oraz mgławicy Carina.

Teoria Elektrycznych Gwiazd rozwiązuje wiele zniekształconych opinii, które wyrastają z niezrozumienia roli plazmy i pól elektrycznych w kosmosie. Radialne emanacje z pierścieni wokół Beta Pictoris są raczej rezultatem prądów elektrycznych, niż aktywności kinetycznej (ogranego gazu).

Wyładowania elektryczne w plazmie mogą wytwarzać warstwy podwójne lub arkusze wokół osi prądu. Z jednej strony gromadzą się ładunki dodatnie, a z drugiej ujemne. Tworzy się pomiędzy nimi pole elektryczne, a jeśli prąd będzie dostatecznie silny, powłoka zacznie się jarzyć. Prądy elektryczne płyną wzdłuż arkuszy. W plazmie prąd płynie spiralnie we włóknach. Włókna przyciągają się nawzajem, ale zamiast się łączyć, spiralują wokół siebie stopniowo kurcząc się aż do osiągnięcia trybu łuku elektrycznego.

W ten właśnie sposób tworzą się gwiazdy. Jakkolwiek grawitacja odgrywa pewną małą rolę w gwiezdnej ewolucji, to jest daleko słabsza w porównaniu z polem elektrycznym i naładowanymi cząstkami. Koncentracja CO z Beta Pictoris nie jest rezultatem zderzeń zimnych komet. Jest ona spowodowana powszechnością występowania tlenu i węgla w mgławicach (oraz proplydach). Dyski otaczające gwiazdy nie powstają akrecję grawitacyjną, lecz przez elektromagnetyczne wyrzuty.

W Elektrycznym Wszechświecie należy spodziewać się gazu i pyłu (oraz planet) wokół gwiazd. Gwiazdy "rodzą elektrycznie" ze swoich naładowanych wnętrz. Skoro nie są one zasilane fuzją wodoru, lecz zewnętrznym prądem elektrycznym, to jeżeli gdziekolwiek ma w nich miejsce fuzja, jest to przypuszczalnie w pobliżu powierzchni. Nie ma super ściśniętego, niezwykle gorącego jądra, promieniującego z głębokości tysięcy kilometrów w głębi gwiazdy. Zamiast tego, ciężkie pierwiastki są syntezowane na powierzchni gwiazdy w wyładowaniach plazmowych, po czym zsączaja się do wnętrza gwiazdy jak deszcz metalu.

Z tego samego powodu, jako, że 90% światła z mgławic pochodzi ze zjonizowanego tlenu, nie dziwi fakt, że wokół dużych, jasnych gwiazd, jak Beta Pictoris, znajduje się dużo koncentracji tlenku węgla. Siły elektryczne, działające w gwiazdach, mogą przesunąć ich wewnętrzny, dodatni ładunek. Jeśli do tego dojdzie, ładunki dodatnie będą się odpychać, przyspieszając z wnętrza gwiazdy, co daje w rezultacie dysk wyrzutowy wokół gwiazdy, złożony z jej wewnętrznego materiału.

Stephen Smith

Link do oryginału: https://www.thunderbolts.info/wp/2014/03/13/accretion-or-expulsion/

piątek, 4 kwietnia 2014

Wyspowy Wszechświat


Trzy oddziałujące ze sobą galaktyki: NGC 7137 (po środku z lewej), NGC 7174 (po środku z prawej) oraz NGC 7176 (u dołu z prawej). @ NASA, ESA, oraz R. Sharples (University of Durham)

13 marca 2014

Galaktyczne pola magnetyczne odkryte zostały ponad 50 lat temu.

Astronomowie dalej zadają podstawowe pytania dotyczące galaktyk: co powoduje ich pola magnetyczne? Co daje tm polom ich kształt oraz siłę?

Badacze, używając ostatnich symulacji komputerowych, uważają, że znaleźli odpowiedź. Chłodny gaz opadający na galaktyki, eksplozje supernowych, narodziny nowych gwiazd oraz energia rotacji owych galaktyk powoduje powstawanie tych pól. Aczkolwiek, pominęli oni inne czynniki w swoich równaniach, jako że ich modele nie przewiduje pól obserwowanych w szeregu reprezentatywnych galaktyk spiralnych.

Jak naukowcy obserwują pozasłoneczne pola magnetyczne? George Ellery Hale jako pierwszy wyznaczył pola magnetyczne Słońca za pomocą "efektu Zeemana", lub zmian w pozycjach linii Fraunhofera w spektrogramach Słońca. Widmo optyczne pokazuje, jakie pierwiastki chemiczne znajdują się na Słońcu, jak również na innych gwiazdach. Dzięki rozłamaniu światła gwiazd na składowe, na podobieństwo pryzmatu, ciemne linie w specyficznych miejscach pokazują drogę do wyznaczenia pierwiastków tworzących te gwiazdy.

W przypadku obecności pola magnetycznego, linie widmowe pierwiastków przesuwają się. Te zmiany pozycji zwane są efektem Zeemana. Nie jest zaskakującym, że gwiazdy, a także galaktyki, otoczone są polem magnetycznym, niewytłumaczalnym dla osób patrzących w sposób konwencjonalny. Wiedza teoretyczna, z jakiej wychodzą, nie zawiera pojęcia elektryczności, która mogłaby powodować powstawanie magnetyzmu.

Zamiast tego dyskutuje się o "formacji gwiazd redukującej energię turbulencji", "wyrzutach gazu", oraz "jak szybko z losowego pola magnetycznego powstaje uporządkowane". Żadnego elektromagnetyzmu, żadnych pól elektrycznych, oraz żadnych efektów typu motor-generator.

Pola magnetyczne w kosmosie są łatwiejsze do wykrycia niż prądy elektryczne, zatem współcześni astronomowie sądzą, że są one "pierwotnymi" pozostałościami po Wielkim Wybuchu. Polegając na tej konkluzji, próbują wyjaśnić ukształtowanie się struktur Wszechświata.

Fakt, że poruszające się naładowane cząstki, stanowiące prąd elektryczny, wytwarzają pole magnetyczne, jest znany od czasów Michaela Faradaya. niestety, brak wiedzy często oznacza brak wizji. Jak stwierdzono poprzednio, poruszające się, naładowane cząstki tworzą prąd elektryczny, a ten jest utrzymywany w polu magnetycznym. Gdy więcej cząstek przyspiesza w tym samym kierunku, pole staje się silniejsze. Jest to dobrze znane inżynierom elektryczności, ale gdy to samo w kosmosie odnajdują astronomowie, mówią o "wiatrach" i "falach uderzeniowych".

Inną rzeczą, nie braną pod uwagę podczas prób wyjaśnienia struktur Wszechświata, jest fakt, że aby naładowane cząstki popłynęły, muszą one płynąć w obwodzie. Energetyczne zdarzenia nie mogą być wyjaśnione jedynie lokalnymi warunkami. Należy uwzględnić efekty całego obwodu. Z tego powodu, podczas, gdy powszechny punkt widzenia pozwala jedynie na istnienie "wysp" w przestrzeni kosmicznej, Elektryczny Wszechświat podkreśla połączenia w aktywnej elektrycznie "sieci transmisyjnej", złożonej z włókien prądów Birkelanda.

Włókna rozszerzają się i eksplodują, przyspieszając plazmę do niemal podświetlnych prędkości. Dżety z przeciwnych biegunów galaktyki kończą się energetycznymi chmurami, promieniującymi w rentgenie. Fenomen ten wynika z właściwości plazmy, nie z kinetyki gazów, grawitacji czy fizyki cząstek elementarnych. Astrofizycy widzą pola magnetyczne, ale nie kryjącą się za nimi elektryczność, są wiec na straconej pozycji w ich wyjaśnianiu.

Astronomowie sądzą, że galaktyki są chmurami wodoru i pyłu międzygalaktycznego, połączonych grawitacją, dopóki nie zapadną się w świecące ognie termonuklearne. Konwencjonalne środowisko proponuje również, aby większość galaktyk zawierała czarne dziury o niewiarygodnej gęstości. To owe "grawitacyjne punkty" mają pobudzać galaktyki do wirowania, wytwarzać rozciągające się na tysiące lat świetlnych dżety promieniujące w rentgenie i gamma, oraz "radiowe płaty", czasami większe od galaktyki macierzystej.

Elektryczny model kosmosu nie opiera się na założeniach, że galaktyki są chmurą skondensowanego, bezwładnego wodoru i drobin nie większych od molekuły. A zatem, czym są galaktyki?

W 1981, Hannes Alfvén powiedział, że galaktyki najbardziej przypominają jeden z wynalazków Michaela Faradaya, silnik jednobiegunowy. Jest on napędzany polem magnetycznym, indukowanym w kołowo przewodzącej płycie. Płyta umieszczana jest między biegunami elektromagnesu, co powoduje jej wirowanie z prędkością proporcjonalną do przepływającego prądu.

Galaktyki poruszają się wewnątrz włóknistego obwodu elektrycznego, w którym elektryczność płynie przez kosmos od jego początku do końca. Widzimy efekty tych pól elektromagnetycznych, które przenikają przestrzeń. Elektryczność organizuje się w masy plazmy, większe czasami od gromad galaktyk. Plazma ta składa się głównie z obojętnych atomów, jednak obecne są również wolne elektrony protony i inne naładowane cząstki.

Pierwotna energia elektryczna jest rzędy wielkości większa od grawitacji. "Sznury plazmy", zawierające prądy Birkelanda, przyciągają się nawzajem z siłą liniową względem odległości, zatem prądy Birkelanda są najpotężniejszymi długodystansowymi atraktorami we Wszechświecie. Płynące przez pyłową plazmę prądy elektryczne podtrzymują pola magnetyczne, wykrywane w gwiazdach i galaktykach.

Stephen Smith

Link do oryginału: https://www.thunderbolts.info/wp/2014/03/12/island-universes-3/

Gwiezdna kuźnia


Fragment mgławicy NGC 7538 w gwiazdozbiorze Cefeusza. @ ESA/Herschel/PACS/SPIRE

10 marca 2014

Czy gwiazdy rodzą się zimnej chmurze gazu i pyłu?

Kosmiczne Obserwatorium Herschela weszło na orbitę wokół punku LaGrange'a L2 w lipcu 2009, więc czułe instrumenty nie będą narażone na ciągłe nagrzewanie i ochładzanie, w przeciwieństwie do pobytu na orbicie okołoziemskiej. Ponieważ L2 jest "grawitacyjnie zbalansowany", daje to stabilny punkt obserwacyjny, wymagający jedynie małych, comiesięcznych korekcji w celu utrzymania się w nim. 2300 litrów helowego chłodziwa zostało przewidziane na co najwyżej 3 lata, począwszy od startu w maju 2009. Aczkolwiek ostrożne zarządzanie pozwoliło na przedłużenie misji do 29 kwietnia 2013.

Wg niedawnego ogłoszenia prasowego Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA), w NGC 7538 odkrytą tak zwaną "fabrykę gwiazd", wykazującą masywne protogwiazdy, nawet 40 razy większe od Słońca. Jakkolwiek te "gwiazdy" nie są widoczne dla teleskopów optycznych, gdyż promieniują w temperaturze -250°C i widać je tylko w podczerwieni. Na zdjęciu na górze fałszywe kolory odpowiadają kolejno trzem długościom fali: 70 mikronów (niebieski), 160 mikronów (zielony) oraz 250 mikronów (czerwony).

Jak sugeruje konwencjonalny model astrofizyczny, siły, dzięki którym powstają gwiazdy, związane są z grawitacyjnym zapadaniem się bardzo chłodnego gazu. Powszechny punkt widzenia przedstawia gwiazdy jako wiry kompresowanej materii, ogrzane do temperatury fuzji jedynie poprzez ciśnienie. Mówi się, że grawitacja łączy ze sobą chmury gazu i pyłu, znacznie rzadsze od kłębu dymu. Ośrodek międzygwiezdny ma zawierać zaledwie dziesięć atomów na metr sześcienny, więc chmury te są na prawdę rzadkie. Bez względu na swoją ulotną strukturę, chmury te łączą się, wciągając coraz więcej materii. Pre-gwiazdowa materia nie może się już dłużej opierać dośrodkowej sile grawitacji, i zapada się, aby zainicjować samo podtrzymujący się proces reakcji fuzyjnej.

I tu jest haczyk. Gaz i pył musi być niezmiernie zimny, w przeciwnym razie promieniowanie cieplne, generowane przez tarcie zapadania się, spowoduje rozwianie się chmury, zamiast ściśnięcia się w gwiazdę. Jak zimno ma zapobiegać ogrzewaniu się "gwiazdowego materiału", nie jest wyjaśnione. Jeśli coś jest zimne, ale potem jest ściśnięte do małej objętości, jego temperatura wzrośnie w porównaniu ze stanem początkowym. Wielu astronomów przyznaje, że ich teorie są wybrakowane, ale są najlepszymi, jakie mają.

Część otwartych pytań, dotyczących formowania się gwiazd, są ilustracjami problemów: Jak się kształtują masywne gwiazdy? Czy wewnętrzne promieniowanie może zatrzymać akrecję? Co powoduje formowanie się gromad gwiezdnych? Skąd się biorą obłoki molekularne? Czy molekuły są niezbędne? Jaką rolę w powstawaniu gwiazd pełnią turbulencje? Co powoduje tworzenie się gwiazd na skalę galaktyczną?

Jak stwierdzono wiele razy w poprzednich artykułach z serii Zdjęcie Dnia, teoria elektrycznych gwiazd wprowadza rozwiązanie do zagadek i konfuzji, tak często wyrażanych w czasopismach naukowych. Jak wspomniano w Wybuchających gwiazdach, fundamentalnym aspektem Wszechświata jest to, że jest on prawie całkowicie zbudowany z plazmy. Plazma reaguje na siły elektromagnetyczne, a nie jedynie grawitacyjne. Wstęgi gazu i pyłu, tak drogie astronomom, nie są elektrycznie obojętne, gdyż plazma tworzy warstwy podwójne, powodujące przepływ ładunku elektrycznego.

Naładowane cząstki w ruchu stanowią prąd elektryczny, który tworzy wstęgi plazmy w mgławicach. Prądom elektrycznym towarzyszą pola magnetyczne, otaczające włókna, i zanikające z prędkością 1/r względem odległości. Oznacza to, że włókna plazmy najprawdopodobniej najpotężniejszym długo dystansowymi atraktorami we Wszechświecie, przewodzącymi przez siebie naładowaną materię, zagarniając po drodze cząstki neutralne.

NGC 7538 wykazuje te włókniste struktury. Wzdłuż pasm ograniczonej elektromagnetycznie plazmy zachodzą skurcze Benneta, formujące plazmę w ściśnięte kawałki. W miarę, jak włókno staje się węższe, rośnie pole magnetyczne, kompresujące plazmę jeszcze bardziej. Efekt skurczu może doprowadzić do powstania plazmoidów wzdłuż włókna. A zatem, gwiazdy rodzą się w sposób elektryczny, jak koraliki na nitce.

Stephen Smith

Link do oryginału: https://www.thunderbolts.info/wp/2014/03/09/astral-forge/

czwartek, 3 kwietnia 2014

Światła Ziemi


Jarzące się światła nad Jeziorem Tagish w Kolumbii Brytyjskiej, Kanada. @ Jim Conacher.

28 lutego 2014

Uważa się, że świetliste kule ostrzegają przed trzęsieniami ziemi.

Od ponad wieku naoczni świadkowie twierdzą, że w wielu miejscach na świecie można zobaczyć latające kule światła. Zwane m. inn. "piorunami kulistymi", "kulistą elektrycznością" oraz "obłąkanymi myśliwcami" (ang. foo fighters), są opisywane jako niezwykle jasne, oraz o dziwnym charakterze.

Jeden ze świadków opisał, że Świetlista kula przebyła pokój, przeniknąwszy przez szybę zamkniętego okna, wleciała na metr w głąb pokoju, skręciła o 90 stopni, przeleciała wzdłuż ściany i zanikła w krótkim, głośnym wybuchu. Kula posiadała kolory fioletowo-niebieskie z odcieniem czerwonego. Obserwacja trwała trzy sekundy. Kula nie spowodowała zniszczeń wewnątrz ani na zewnątrz pokoju. Po eksplozji pozostał smród typowy dla wyładowań elektrycznych. Raporty podobnych zjawisk można znaleźć w dziesiątkach innych publikacji.

Oprócz kul światła obserwowano również "kolorowe smugi", "świecące chmury" oraz "promienne nieba". Aczkolwiek niekoniecznie wszelkie zjawiska świetlne na niebie muszą być związane z trzęsieniami ziemi, to zgodnie z niedawną publikacją w czasopiśmie Seismological Research Letters, za większość z nich może odpowiadać elektryczność.

Współautor publikacji, dr Friedemann Freund, jest dobrze znany z powiązań z teorią Elektrycznego Wszechświata. W Journal of Scientific Exploration, napisał on o swojej teorii o przewidywaniu trzęsień ziemi. Jego artykuł "Skały, które trzeszczą, iskrzą i świecą: dziwne zjawiska przez trzęsieniem ziemi" opisuje mechanizm, w którym ziemskie światła mogą być produkowane, gdy warstwy skał są ściskane przez ruchy skorupy ziemskiej: ...skały ogniowe i metamorficzne, stanowiące główną część ziemskiej litosfery, zawierają nośniki ładunków elektrycznych, przeoczone w przeszłości. Posiadają one niedobór elektronów walencyjnych, tzn. są dodatnimi dziurami. W normalnych warunkach drzemią, ale gdy się "przebudzą", skały zaczynają iskrzyć i świecić.

Freund szereg lat wcześniej przeprowadzał eksperymenty, które poprowadziły go do sformułowania jego idei. W 2003 wraz ze swoim asystentem obserwowali bloki czerwonego granitu, poddane ciśnieniu 1 500 ton. Gdy ciśnienie się zwiększało, czułe sensory wykrywały emisje promieniowania podczerwonego, a także powstawanie woltażu na powierzchni.

Większość skał działa jak izolator, zapobiegając przepływom ładunków elektrycznych. Aczkolwiek, pod dużym ciśnieniem, mogą one zmienić swoje właściwości i stać się półprzewodnikami. Konkluzje Freunda są takie, że przed trzęsieniem ziemi, ładunki dodatnie (tak zwane braki elektronów w sieci krystalicznej) przesuwają się ku powierzchni ściskanej skały, gdzie rekombinują, uwalniając promieniowanie podczerwone. To również powoduje wzrost napięcia elektrycznego na granitowych blokach.

Wraz z jego badaniami nad przewodnictwem elektrycznym różnych minerałów pod ciśnieniem, wraz ze współpracownikami skolekcjonował dane na temat występowania fenomenów świetlnych oraz ich powiązaniami z trzęsieniami ziemi o magnitudzie 5 lub większej. Dla przykładu, zdjęcie powyżej zostało zrobione kilka godzin przez trzęsieniem ziemi Cross Sound w lipcu 1973.

Jak stoi w ostatniej publikacji, gdy poddać warstwy odpowiednio dużemu naciskowi, uwalniane są ładunki elektryczne. W odpowiednich warunkach atmosferycznych ładunek elektryczny może być widoczny podczas wyładowania do atmosfery. Freund i jego współautorzy proponują, że to właśnie tworzy obserwowane fenomeny. Ponieważ wyładowania są widoczne godziny, a nawet dni przed trzęsieniem ziemi, mogą stanowić ważny krok na drodze do ich przewidywania.

Teoria Elektrycznego Wszechświata również rozważa wyładowania elektryczne poprzez ściśnięte warstwy ziemskiej litosfery. rosnący w ściskanych skałach ładunek może doprowadzić do nagłego rozładowania. A zatem, trzęsienia ziemi można rozpatrywać jako rodzaj podziemnego pioruna. Jeżeli tak jest, to zapewne fale sejsmiczne są grzmotem. W takim przypadku, wydaje się prawdopodobne, że większość energii uwalnianej podczas podczas trzęsienia ziemi nie podchodzi od łamania się i ruchu skał, lecz od uwolnienia energii elektrycznej wewnątrz matrycy skalnej.

Ziemskie światła są ostrzeżeniem, a trzęsienia ziemi skutkiem działania elektryczności, płynącej przez naszą planetę.

Stephen Smith

Link do oryginału: https://www.thunderbolts.info/wp/2014/02/28/earth-lights/

wtorek, 1 kwietnia 2014

Wybuchające gwiazdy


Złożony, szerokokątny obraz podczerwony, z SN 1572 (pozostałość po supernowej Tycho) u góry po lewej. Kolory niebieski i turkusowy oznaczają fale podczerwone o długości 3,4 do 4,6 mikronów, podczas gdy zielony i czerwony oznacza obiekty promieniujące w paśmie 12 i 22 mikronów. @ NASA/JPL-Caltech/WISE Team.

07 marca 2014

Fale uderzeniowe z eksplodujących gwiazd znowu są w mediach.

Zgodnie z niedawnym doniesieniem prasowym, była supernowa Tycho, SN 1572, doświadcza "odwrotnej fali uderzeniowej", powracającej po "odbiciu się" od gwiazdowego gazu i pyłu. Twierdzi się, że kombinacja impulsu wędrującego na zewnątrz z punktu wybuchu z prędkością 1300 razy większą od dźwięku (368 000 km/godz.), sparowana z falą powrotną, o prędkości 1000 razy większej od dźwiękowej (1 225 000 km/godz.), podgrzewa rozszerzający się gaz do punktu, w którym wydziela on promieniowanie o bardzo krótkiej fali, wysokoenergetyczne promienie rentgena.

Każdy artykuł z serii Zdjęcie Dnia traktujący o supernowych, dotyka problemu z ideą, jakoby fale uderzeniowe i efekty kinetyczne, były w ogólności odpowiedzialne za emisje promieni rentgena. Gorący gaz, gromy dźwiękowe, wiatr, turbulencje, fronty uderzeniowe, oraz inne efekty, powszechnie powszechnie akceptowane jako przyczyna, są niewystarczające, gdy chodzi o generowanie ciepła rzędu milionów stopni. Astrofizyk Hiroya Yamaguchi, członek zespołu studiującego widmo obiektu SN 1572, zaraportował, że elektrony poruszające się na zewnątrz paroksyzmu są podgrzewane przez wciąż nieznany proces.

Przeszłe obserwacje teleskopem Chandra wskazały na szereg charakterystyk, mogących dostarczyć wskazówek co do nieznanego procesu, peszącego badaczy. Fala powybuchowa, wyrzucona przez SN 1572, jest niezwykle energetycznymi elektronami. Rozszerzające się pole szczątków również ujawniło coś, co zaskoczyło zgodną społeczność naukową: "prążki rentgenowskie", nigdy wcześniej nie zaobserwowane.

Coś interesującego w ogłoszeniu prasowym zespołu Chandra, coś wskazującego na bardziej logiczny powód tych pasków i energetycznych elektronów, zostało określone jako ...pozostałości supernowej potrafią przyspieszać cząstki do energii setki razy większych, niż najpotężniejszy ziemski przyspieszacz cząstek − niemal dokładny cytat z postulatów teorii Elektrycznego Wszechświata. Niestety, ponieważ elektryczność nie jest częścią leksykonu astronomów, są oni skonfundowani przez ten proces, i wolą myśleć o nim w kategoriach "splątanego" lub "wzmacnianego" pola magnetycznego, spowodowanego efektem wybuchu.

Standardowa zasada fizyki mówi, że gaz podgrzany do milionów stopni, staje się plazmą, gdyż w tych temperaturach elektrony zostają oderwane od jąder. Elektrony, przyspieszone do wysokich prędkości, będą spiralować w polu magnetycznym i dawać promienie rentgena. Z tego samego powodu, protony i inne cząstki naładowane dodatnio, mogą otrzymywać napływy energii, napędzającej je w pole elektromagnetyczne Ziemi, gdzie nazywa się je "promieniowaniem kosmicznym".

Siły elektryczne napędzają naładowane cząstki do energii 1020 eV, lub większych. Eksperymenty laboratoryjne z akceleratorami cząstek to potwierdziły. Podobna energia fali uderzeniowej wymagałaby wybuchu supernowej, jakiego nigdy nie zaobserwowano. Zamiast ciepła i detonacji, brakującym, energetycznym komponentem w teoriach astrofizycznych jest warstwa podwójna.

Laureat Nagrody Nobla, Hannes Alfvén, opisał warstwę podwójną jako ...formację plazmową - w fizycznym znaczeniu tego słowa - chroniącą się przed otoczeniem. Jest to analogiczne do błony komórkowej, przez którą plazma - w biologicznym znaczeniu tego słowa - chroni się przed otoczeniem.

We wstępie do swojej książki, Kosmiczna Plazma, wypunktował on przykłady zachowania się plazmy w jego laboratorium, które zdawały się być ignorowane przez astronomów: Plazma wykazuje prążkowanie, warstwy podwójne, oraz cały asortyment oscylacji i niestabilności. Temperatura elektronów często okazuje się jeden lub dwa rzędy wielkości większa, niż temperatura gazu, z pośrednią temperaturą jonów.

Hannes Alfvén jest ojcem teorii Elektrycznego Wszechświata. Byłby zadowolony, widząc swoje teorie prowadzone naprzód w rzetelnych badaniach, nie bazujących na przestarzałych teoriach. Nawet za swego życia wskazywał, że pewne teorie się zestarzały. Zostawmy mu ostatnie słowa:

Dzisiejsza kosmiczna fizyka plazmy... są to pewne rozszerzenia placu zabaw teoretyków, którzy nigdy nie widzieli plazmy w laboratorium. Wielu z nich wciąż wierzy w formuły, co do których wykazaliśmy laboratoryjnie, że są błędne. Szereg podstawowych koncepcji, na których oparto teorie kosmicznej plazmy, są nie do zastosowania w warunkach panujących w kosmosie. Są one 'ogólnie akceptowane', przez większość teoretyków, są rozwijane przy pomocy najbardziej wyszukanych matematycznych; i tylko sama plazma pozostaje nieświadoma tego, jak piękne są owe teorie, i absolutnie odmawia podporządkowania się im...

Stephen Smith

Link do oryginału: https://www.thunderbolts.info/wp/2014/03/07/stars-go-boom/

Skalna nauka


(Z lewej) petroglif typu pipeta, wyrzeźbiony w owalu, jak znaleziony na "Skale o trzech rzeźbionych ścianach. Fontanalba, Vallée Des Merveilles, Mercantour National Park, France. © Marinus Anthony Van Der Sluijs." (Z prawej) komputerowa symulacja stosu plazmowych toroidów, zaczynających ulegać ciśnieniu toroidów sąsiadujących. © Anthony Peratt

06 marca 2014

Rzeczy mogą być wyrzeźbione w kamieniu, a wciąż pozostawać mgliste.

Petroglify przychodzą bez podpisów. Wskazówki do ich zrozumienia znacznie częściej są przegapiane, niż odnajdowane. Poszukiwania sensu w sztuce naskalnej jest przedstawiane jak każda inna gałąź archeologii.

Zdjęcie powyżej jest częścią drugiego co do wielkości w Europie repozytorium petroglifów zaraz po Valcamonica (włochy). Ulokowane w Vallée des Merveilles (południowo wschodniej Francji), zawiera około 30 000 rzeźbień, pokrywających południowe i zachodnie zbocza Mount Bégo - szczytu, którego nazwa bazuje na indoeuropejskim słowie 'god' (pol. bóg). Autorytety proponują zgrubną datę aktywności naskalnej na 3000 lat p.n.e., bazując na istniejących narzędziach kultur agrarnych, ale przyznają, że nie sposób tego zgadnąć. Górna granica, wynosząca 8000 lat p.n.e., została wyznaczona na podstawie lodu lodowcowego w okolicy.

Przytłaczająca większość petroglifów w dolinie pasuje do wzorca pałeczki lub rogu, orzących wołów lub halabardy, z symbolicznymi konotacjami, które umykają współczesnym odwiedzającym. Obrazowość zdaje się być przesiąknięta symbolizmem religijnym, ale mniej niż 1% z nich przedstawia bezdyskusyjnie tematy kosmologiczne lub mitologiczne. Konkretnie, kilka z nich zdaje się być powiązane z niestabilnościami plazmowymi, które są z kolei związane ze sztuką naskalną, którą zajmuje się Anthony Peratt - kilka spiral i koncentrycznych kół, otoczonych promieniami 'słońc', lub kół, wydłużonych ręcznych narzędzi, z węzłami na różnych dystansach i zwieńczonych ptakiem, grupa zwana schodami do raju oraz ciekawa, abstrakcyjna konfiguracja, zreprodukowana powyżej.

Opisana przez parkowe autorytety jako prostokątny obszar o zaokrąglonych przydatkach albo z zamkniętymi przydatkami. Z wyjątkiem stałego prostokąta w środku, przydatki wykazują uderzające podobieństwo do kategorii petroglifów Peratta, zwanych zdublowaną pipetą. Pasuje to do układu w sekwencji intensywnej kolumny plazmowej, ulegającej skurczowi-z, w ktorej ułożone w stos plazmoidy pojawiają się jako spłaszczone pasy z jasnymi ogniskami po obu stronach:

Tam, gdzie stos toroidów zawiera zarówno sferoidy, jak i spłaszczone toroidy, promieniowanie optyczne jest najintensywniejsze tam, gdzie plazma jest najgęstsza, np. blisko krawędzi toroidów. To prowadzi do mniej znanych, ale wciąż powszechnych petroglifów, znanych jako "pipety"... Pipety pokazują... wszystkie mają symetryczne pary "oczu". Aczkolwiek, wiele petroglifów pokazuje jedynie obrys pipety, bez zaznaczania gorących punktów czy "oczu".

Aczkolwiek całkowita liczba połączonych plazmoidów wynosi typowo 9, często w danym czasie widać tylko kilka. Czy anonimowy artysta z Mount Bégo dołączył do danych archeologicznych spektakularny obraz czterech toroidów, świadectwo niezwykłej aktywności plazmowej w atmosferze ponad nim? Prawdopodobnie, ale to stwarza pytanie, dlaczego tak niewiele sztuki naskalnej w tym miejscu przypomina podobne zjawiska.

Przypuszczalnie było to miejsce pielgrzymek, gdzie ceremonie religijne łączyły się z ryciem petroglifów. Wiele popularnych tematów mogło wynikać z tradycji, przenoszonej z pokolenia na pokolenie, podczas gdy tylko czasem włączano do nich rzadkie, okazjonalne zjawiska na niebie. W rzeczy samej nie jest wcale niemożliwym, żeby dominujące motywy "rogów" i "halabard" powstały na podobieństwo intensywnych zórz polarnych, jednak pozostaje to czystym przypuszczeniem.

Poszukiwanie inspiracji dla petroglifów pozostaje domeną skalną. Gruntowne badania topologii, orientacji oraz geograficznej i chronologicznej dystrybucji indywidualnych form może doprowadzić do przełomu w naszym rozumieniu, jednak jest przed nami sporo pracy do wykonania. Jak na razie, najbardziej rozważnym podejściem jest zabezpieczania śladów przed zniszczeniem, oszacować każdą ze stron, osadzić je w ich własnym kontekście oraz zacieśnić dopasowania do hipotetycznej aktywności plazmowej w atmosferze, w przypadku braku innego dopasowania. Nie jest to nauka rakietowa (ang. rocket) - to nauka skalna (ang. rock).

Rens Van Der Sluijs

Książka Rens Van Der Sluijs: Traditional Cosmology: The Global Mythology of Cosmic Creation and Destruction

Mitopedia: http://mythopedia.info/

Link do oryginału: https://www.thunderbolts.info/wp/2014/03/05/rock-science-2/