piątek, 28 lutego 2014

Słoneczny mech

Słoneczny mech: dymiąca strzelba


Fotografia dostarczona przez Trace przy użyciu filtra 171 angstromów. Ujawnia ona niezwykłe szczegóły powierzchni, a także daje zbliżenie na wiatr słoneczny, tworzący się w łuków elektrycznych, przesuwających się po powierzchni.

Słoneczna aktywność "mchowa" okazuje się dymiącą strzelbą, demonstrującą niezbicie, że Słońce jest elektrycznie aktywne. Aktywność słonecznego mchu odbywa się na powierzchni. Ta część skorupy paruje w łukach elektrycznych, tworząc mające miliony stopni pętle koronalne, które naukowcy odnoszą do słonecznej mchowej aktywności. NASA i Lockheed-Martin ogłosiły w grudniu 1999, że odkryli nowe zjawisko w pobliżu powierzchni Słońca, które nazwali słonecznym mchem.

Wraz z tym odkryciem, zaczynamy rozwiązywać tajemniczy region przejściowy Słońca, cienki region w słonecznej atmosferze, gdzie temperatura rośnie z tysięcy do milionów stopni - powiedział dr Thomas Berger z Solar and Astrophysic Lab, należącego do Lockheed-Martin (LMSAL), Palo Alto, Calif. Jesteśmy podekscytowani, ponieważ owo odkrycie oferuje nam nowe drogi badań przepływu masy i energii w tym regionie. Pomaga nam również zrozumieć, jak wielkie pętle magnetyczne w zewnętrznej atmosferze Słońca, koronie, formują się z silnie przerywanych pól magnetycznych na powierzchni Słońca. Badanie słonecznego mchu może rzucić światło na stary problem, jak korona jest podgrzewana do milionów stopni.

"Tajemniczy region przejściowy" staje się od razu mniej tajemniczy, gdy jeśli rozpoznamy, że jest on stałą powierzchnią, zjadaną przez elektryczny przepływ. Prądy elektryczne podgrzewają kawałki ferrytowej powierzchni do milionów stopni, w miarę, jak są odrywane i przenoszone w strumieniu cząstek z jądra, emitując fotony w widmie jonów ferrytowych, jak to ma miejsce.


Yohkoh i dymiąca strzelba. To kompozytowe zdjęcie z Yohkoh/Trace emisje jonów żelaza w dolnej części łuku. Gdy łuk osiąga cieplejsze warstwy chromosfery, zaczyna świecić w miękkim rentgenie, widzianym przez Yohkoh.

Jeżeli używałeś kiedykolwiek spawarki, wiesz, że temperatura na końcówkach elektrod rośnie, gdy tylko powstanie łuk i popłynie prąd. Łuk elektryczny ogrzewa metalowe powierzchnie na obydwu swoich końcach, pozwalając zespawać je ze sobą. Są to główne siły elektryczne, których jesteśmy świadkami, nic bardziej egzotycznego, jak zwykłe spawanie elektryczne ze stałej powierzchni. "Tajemniczy region przejściowy" staje się o wiele mniej tajemniczy, gdy pozwolimy na prostą zmianę w myśleniu i pozwolimy sobie uwierzyć w to, co widzą nasze oczy. Słoneczny mech jest zwykłym zjawiskiem wyładowań powierzchniowych.


Obraz z Trace, przedstawiający aktywność słonecznego mchu, przy użyciu filtra 171 angstromów.

Gdy obejrzeć to wideo przedstawiające rozbłysk słoneczny, dostrzec można strumień łuków, płynący pomiędzy dwoma oddalonymi punktami na powierzchni owej "tajemniczej warstwy przejściowej". Wszystko, czego potrzebujemy do usunięcia tajemnicy, to zaakceptować, że ta warstwa przejściowa jest stałą powierzchnią przewodzącą elektryczność. Gdy się już to zaakceptuje, łatwo jest zauważyć elektryczne zjadanie powierzchni na obydwu końcach łuku. Przepływ elektryczności wypala powierzchnię i podgrzewa podstawę fotosfery. Podgrzewa również plazmę fotosfery, pchając ją ku powierzchni. Gdy tylko ta wznosząca się plazma zacznie się przepychać przez chromosferę, jej własna waga z reguły sprowadza ją z powrotem. Gdy powierzchnia zostaje całkowicie zjedzona, otwiera się duże pęknięcie i dochodzi do rozbłysku. Pęknięcia te mogą się rozpościerać na połowę powierzchni słonecznej, jak to widzimy na filmie przedstawiającym trzęsienie słoneczne w 5 stycznia 2001.

Jeżeli nałożymy widok na mchową powierzchnię z Yohkoh (druga fotografia), zobaczymy również, że łuki generują twarde i miękkie promienie rentgena w koronę. Widok z Yohkoh demonstruje, że łuki mogą stanowić przynajmniej część całkowitej mocy wyjściowej Słońca, szczególnie przy podstawie najbardziej aktywnych rejonów.

Jeśli spojrzymy na Słońce oczami Yohkoh, zobaczymy dowody na wysoko energetyczne emisje wszędzie w koronie.


Na tym zbliżeniu z Trace mamy nałożenie wszystkich trzech zbiorów emisji jonów żelaza, tworzące obraz powierzchni i układu emisji. Emisje jonów żelaza przedstawiają te same kontury powierzchni na wszystkich trzech częstotliwościach, pokazując aktywność elektryczną wokół zbioru struktur powierzchniowych. Różne kolory reprezentują trzy oddzielne długości fal, powiązane z żelazem, które zostało podgrzane do milionów stopni.

Powyższa fotografia jest zbliżeniem na powierzchnię, zrobionym w wielu widmach, oznaczonych innymi kolorami, na długościach 171, 195 i 284 angstromów. Niezależnie od widma, wyraźnie widać stałe, sztywne i kanciaste struktury, a miejsca emisji każdego z przepływów, widocznego w każdym spektrum, znajdują się dokładnie w tych samych punktach powierzchni. Struktury te są zdecydowanie zbyt sztywne, aby być z tego samego materiału, co fotosfera. Zachowują się bardziej jak ciało stałe, niż płynne, oraz emitują fotony charakterystyczne dla jonów żelazno ferrytowych.


Yohkoh pokazuje, że obłok miękkiego promieniowania rentgena ma swój początek w jonach żelaza, płynących w łukach elektrycznych. Większość aktywności elektrycznej skupia się na okolicach równika. Okolice biegunów emitują znacznie mniej promieniowania, co wskazuje, że okolice te są mniej elektrycznie aktywne.

Jeśli popatrzymy na Słońce oczami Yohkoh, dostrzeżemy dowody na wysoko energetyczne emisje, zachodzące w całej koronie, emanujące z łuków elektrycznych wychodzących z powierzchni i rozszerzających się do korony. Te reakcje elektryczne uwalniają plazmę w dolnej części powierzchni, zwykle w regionach polarnych. Czasami ta warstwa odkleja się od powierzchni w wielkim wyładowaniu koronalnym.

Michael Mozina

Link do oryginału: http://www.thesurfaceofthesun.com/moss.htm

poniedziałek, 24 lutego 2014

Słoneczne Tsunami


Na tym wideo możemy obejrzeć falę, rozchodzącą się po powierzchni fotosfery, jak kółka na wodzie. Pod tą płytką powierzchnią obserwujemy bardzo spójne i kątowe struktury, utrzymujące swój trójwymiarowy kształt przez całe godziny. Nie są one zaburzane przez ruchy fotosfery. Są znacznie sztywniejsze, niż plazma fotosferyczna.

Fotosfera Słońca to kotłujące się i czasami brutalne miejsce, z koronalnymi wyrzutami masy i falami tsunami. Dr Aleksander G. Kosowiczew, z Uniwersytetu Stanforda, oraz dr Walentina V. Zharkowa, z Uniwersytetu Glasgow, zademonstrowali już jakiś czas temu dowody na aktywność sejsmiczną (tsunami) w fotosferze, przy użyciu danych zgromadzonych przez Michaelson Doppler Imager na pokładzie satelity SOHO, śledzącego rozbłysk z 9 lipca 1996.

Ten film demonstruje aktywność fotosferyczną, polegającą na konwektywnym ruchu, zmieniającym wciąż granularną, podobną do płynu "powierzchnię" fotosfery, w miarę, jak przewodzi ona ciepło od spodu do chromosfery ponad nią. Fotosfera to cienka warstwa gęstej plazmy, zachowująca się jak lepki płyn. Zalega ona nad powierzchnią, zupełnie jak ziemskie oceany pokrywają ląd. Jak widzimy z wideo przedstawiającego granularną powierzchnię, plazma fotosfery zachowuje się jak gotująca się gorąca ciecz. Transportuje ciepło z łuków elektrycznych poniżej, do chromosfery ponad. Fotosfera wciąż jest ogrzewana przez ciągły proces łuków elektrycznych, który transportuje elektryczność przez fotosferę, ogrzewając również jej środek. Czasami skutkuje to poruszającymi się plamami, gdzie widoczna "zakrzepła" powierzchnia fotosfery po prostu rozpłynęła się w gorącej plazmie spod spodu. Gdy wszystko ostygnie, plazma na czubku fotosfery ponownie się strukturyzuje i plamy znikają.

Lepka natura i płyno podobne właściwości plazmy fotosferycznej pozwalają nam oglądać rozchodzenie się w niej fal sejsmicznych.

Jeśli zajrzysz do tego wideo, zobaczysz, co nazywam "podwodnym łańcuchem górskim", który jest znacząco aktywny elektrycznie i przez to samo zerodowany. Nad tymi wszystkimi formami powierzchni (ciemne i jasne obszary) znajduje się pomarańczowa, podobna do płynu fotosfera. Na lewo od aktywnych (jasnych) podwodnych struktur, widać również pod-fotosferyczne struktury, które zaznaczyłem czarnymi kółkami. Nie są aktywne, nie poruszają się i pozostają niezmienione przez cały czas trwania filmu. Zwróćmy uwagę na ciemny grzbiet z lewej strony struktury oraz fakt, że jest on odwrócony od aktywnych, "jasnych" obszarów. Ta ciemna struktura to oczywisty cień, spowodowany klifem. W rzeczy samej, po przeglądnięciu klipu, można wyłapać wiele struktur, które nie zmieniają się zbytnio, podczas gdy fotosfera wokół nich się porusza.

Wyobraź sobie, że patrzysz na ciemny, ale płytki staw, podczas wietrznego dnia. Widzisz pewne struktury powierzchni pod spodem, ale nie wszystkie, i niezbyt wyraźnie. Na północ i południe od centrum wideo znajdują się dwa aktywne "szczyty" grzbietów, o bardzo wysokim poziomie erozji elektrycznej. Tuż przed początkiem tsunami, górna plamka stała się jaśniejsza, sygnalizując zwiększoną aktywność elektryczną. Krótko po tym jasny punkt na północy po prostu zniknął, podobnie jak jarzenie na południu, sygnalizując znaczący spadek aktywności, w obydwu regionach, a aktywność łuków zmniejszyła się na całej drodze pomiędzy nimi.

Tuż przed początkiem erupcji, w jej centrum pojawiła się ciemna kropka, po której nastąpił ciemny wybuch. Krótko potem pojawił się jasny pierścień (trzecie zdjęcie), tuż ponad czarnym śladem erupcji. Ostatecznym katalizatorem erupcji jest erozja elektryczna, zjadająca dolną część grzbietu, i powodująca erupcję magmy pod spodem oraz tsunami w fotosferze. Wówczas owo tsunami rozchodzi się równomiernie po fotosferze, jak kółka na powierzchni stawu.

Chciałbym tu osobiście podziękować dr Kosowiczewowi za poświęcenie czasu na odpowiedzenie na szereg moich e-maili. Mam dla niego wielki szacunek, jak i dla jego pracy, szczególnie dla czasu poświęconego na odpowiedzi na moje pytania. Mówiąc bez ogródek, ta strona jest próbą wytłumaczenia mu, bardziej niż komukolwiek innemu, dlaczego interpretuję jego pracę do poparcia idei, że Słońce ma stałą powierzchnię. Mona chyba śmiało powiedzieć, że będzie go to odtąd niepokoić bez końca :).

Muszę tutaj wspomnieć, że dr Kosowiczew jest bardzo, bardzo miłym człowiekiem, ale w żaden sposób nie popiera on mojego spojrzenia, że mamy na Słońcu stałą powierzchnię. W niedawnym e-mailu tak wyjaśnił istnienie struktur:

Spójne struktury na filmie spowodowane są stacjonarnym przepływem w strukturach magnetycznych, plamach słonecznych i regionach aktywnych.

Wiemy o tym z jednoczesnych pomiarów słonecznego pola magnetycznego, zrobionych przez SOHO. Nie są to stałe struktury, lecz które nie mogą być przepływem masy, jaki widzimy.

Obrazy te są przesunięciem dopplerowskim linii widmowych Niklu 6768A.

Przesunięcie Dopplera jest pomiarem prędkości ruchu masy wzdłuż linii wzroku. Ciemniejsze miejsca pokazują ruch ku nam, a jaśniejsze - od nas. Nie ma tam klifów ani niczego w tym rodzaju. Klatki filmu są zdjęciami różnicowymi przesunięcia Dopplera. Dla celów ilustracyjnych, sygnał trzęsienia został wzmocniony przez zwiększenie amplitudy o czynnik 4.

Jeśli ktoś życzy sobie dowiedzieć się więcej o temacie z jego punktu widzenia, sugeruję skontaktować się z nim przez kliknięcie któregokolwiek z linków, które podałem (linki nie działają - przyp. tłum.). Wiem z własnego doświadczenia, ze będzie bardzo szczęśliwy, jeśli ktoś będzie miał jakiekolwiek pytania odnośnie jego pracy.

Zamierzam zaznaczyć w swojej obronie, że elektrony, jony i strumienie plazmy, oraz inne naładowane cząstki powierzchniowe, płynące z jednego punktu do drugiego, dokładnie wyjaśniałyby przepływy masy, które opisał, oraz stworzyłyby przesunięcia dopplerowskie, jakie widzimy na tych klipach. Argument o przepływie masy nie faworyzuje żadnego modelu.

Co więcej, w samej pracy dr Kosowiczewa istnieją dowody na to, że fale dźwiękowe przemieszczają się w dyskretnej warstwie na 4800 km (3000 mil), a struktury poniżej fotosfery, które widzimy na tych zdjęciach, najprawdopodobniej pochodzą z warstwy przejściowej, znalezionej na niewielkiej głębokości. Fale dźwiękowe pokazują wyraźne zmiany gęstości i temperatury pod fotosferą. Heliosejsmologia wylicza dźwięk na głębokości mniej więcej struktur, które widzimy na wideo.

Nasza rozbieżność poglądów na temat przyczyny przepływu masy jest, moim zdaniem, niemym punktem, jako że gdziekolwiek występuje przepływ masy, pozwalający obejrzeć nam ruch fal przez fotosferę, jest to dokładnie taki sam przepływ, ukazujący kątowe struktury na bardzo konkretnej głębokości poniżej fotosfery.

To, co ujawnia to wideo, to kanciaste, i względnie sztywne "struktury", leżące poniżej i wewnątrz zmarszczonej, gęstej plazmy fotosfery.

Powierzchnia po prostu się nie porusza, w przeciwieństwie do reszty fotosfery. Powierzchnia więc nie może się składać z tego samego, ciekłego materiału, co fotosfera. Jest o wiele za sztywny, kanciasty i zbyt stabilny, aby być częścią fotosfery. W dodatku zdjęcia ujawniają tą warstwę przejściową, pomiędzy płynna plazmą fotosfery a stałą powierzchnią pod spodem, która występuje na niezmiernie małej głębokości, w porównaniu do tego, co przewiduje model gazowy. Przejście pomiędzy twardą powierzchnią a płynną plazmą następuje bardzo gwałtownie, a nie stopniowo, jak można by się spodziewać, gdyby fotosfera po prostu gęstniała wraz z głębokością. Założenie, że są to "stacjonarne struktury magnetyczne" oznacza, że są one zrobione z tego samego materiału, co płynna plazma, przez którą przechodzą fale. Sam materiał fotosfery w żadnym razie nie jest "stacjonarny".

Obraz dopplerowski powstaje, gdy patrzymy na masę poruszającą się w dół lub w górę względem nas. Masa, w formie elektronów i jonów oraz plazmy, płynąc w górę, jest oznaczana jako "ciemny region" na naszych fotografiach. Masa płynąca w dół jest widoczna jako jasne obszary. Ten ruch masy zatrzymuje wyraźną, równomiernie obracającą się warstwę, samą "powierzchnię" Słońca. ciemne obszary reprezentują strumienie płynące przez powierzchnię z jądra. Jony, plazma i naładowane cząstki są pociągane przez ten strumień. Ciemne regiony "dążą" (co może być mylące) do bycie dolnymi rejonami powierzchni, gdyż elektrony szukają najłatwiejszej drogi przez powierzchnię. Jeśli myśleć o powierzchni i skorupie słonecznej jak o rezystorze, to elektrony szukają ścieżki o najmniejszej oporności.

Płynące z jądra elektrony będą przyciągane przez jakąkolwiek naładowaną dodatnio powierzchnię, i będą tworzyć łuki elektryczne. Typowo, miejsca takie znajduje się w wyższych partiach. Elektrony płyną również do jądra z kosmosu, gdy podążają ku powierzchni pod różnymi kątami. One również są przyciągane do "wyższych partii", dokładniej do dodatnio naładowanych struktur powierzchni, działających jak elektrody. Ta wymiana energii jest tym, co zapala łuki elektryczne, które widzimy, oraz podgrzewa fotosferę. Ruch góra-dół elektronów zamyka obwód, poruszając przy okazji masy plazmy, co stanowi temat zainteresowania dr Kosowiczewa.

Ten potężny przepływ energii powoduje przepływ masy, który podświetla rozchodzenie się fal przez fotosferę, oraz ujawnia stałą, kanciastą powierzchnię pod fotosferą, którą można zobaczyć na powyższych fotografiach. Zaznaczone kółkami struktury są stacjonarne, w przeciwieństwie do ruchu fal. Są to stałe obiekty na powierzchni Słońca.

Z czegokolwiek by się te stałe struktury nie składały, nie jest możliwe, żeby były zrobione z tego samego materiału, co fotosfera. Po prostu nie jest on dostatecznie gęsty, aby utworzyć tak sztywną strukturę.

Michael Mozina

Link do oryginału: http://www.thesurfaceofthesun.com/tsunami.htm

Rozbłyski, CME, erupcje i fale uderzeniowe

13 maja 2005 SOHO zarejestrował znaczącą erupcję słoneczną. Nagranie sekwencji wybuchu obejmuje rzadką kombinację zdjęć, szczególnie te, na których widać falę uderzeniową, poruszającą się przez koronę oraz po powierzchni fotosfery, a także po powierzchni samego Słońca. Pod koniec erupcji zrobiono idealnie wpasowane czasowo, oraz dłuższe, zdjęcie różnicowe powierzchni. Owo zdjęcie, otrzymane z dostrzegalnymi detalami, pokazuje te same struktury, które zostały uwydatnione przez fale uderzeniowe, przechodzące tamtędy momenty przedtem.

Umieściłem chronologicznie surowe obrazy EIT, przedstawiające rozwój wypadków. Na końcu znajduje się obraz różnicowy, z niebieskimi i różowymi oznaczeniami, gdzie fala uderzeniowa ujawniła struktury powierzchni, pasujące do tych obecnych na zdjęciu różnicowym. To nie może być przypadek.

Na obrazie różnicowym widać zarys tych samych struktur powierzchni, które są widoczne na zarysie fali uderzeniowej, poruszającej się przez fotosferę chwilę wcześniej. Najbardziej widać to przy porównaniu dwóch ostatnich dwóch obrazów z falą uderzeniową (klatki 1707 i 1727) z obrazem różnicowym na dole. Na obrazie różnicowym widzimy te same "rozlane" kształty, które ujawnia fala uderzeniowa na 1727 klatce. W skrócie, SOHO zaobserwował i nagrał "doskonały" sztorm oraz "doskonałą" falę, a następnie zrobił bardzo dobrze wpasowaną w czasie stop-klatkę. Daje to nam bardzo dokładny wgląd w struktury powierzchni, które spowodowały ugięcie się fali uderzeniowej na poprzednich zdjęciach.

Erupcja i będąca jej następstwem fala uderzeniowa, pozwoliły nam zobaczyć kształt oddziaływań i rozchodzenia się tych fal energii, w miarę, jak reagowały one z wyraźnie widocznymi formami powierzchni pod spodem.

(...)

Zmasowana erupcja rozpoczęła się około 16:37. Wysłała ona ogromne fale uderzeniowe w podobną do gazu plazmę korony, oraz płyno-podobną plazmę fotosfery. Gdy fale t zderzały się ze strukturami na powierzchni Słońca, powstał unikalny zarys wysokich i niskich punktów. Granice powierzchni, ujawnione podczas przejścia fali, są identyczne, jak te widoczne na zrobionym potem obrazie różnicowym.

Ten unikalny zestaw zdarzeń dał rzadką i niezwykłą okazję do porównania powierzchniowej stop-klatki z zarysami fali uderzeniowej, odbijającej się od stałych elementów powierzchni Słońca. Był to prawdziwy łut szczęścia, po którym nastąpiło dobrze zrobione zdjęcie różnicowe.

Rozbłyski słoneczne i CME


To jest obraz SOHO Lasco-C3, zrobiony rodzącemu się rozbłyskowi. Widzimy silny przepływ plazmy na godzinie 4-tej.

Czym dokładnie jest rozbłysk słoneczny?

Rozbłysk słoneczny definiowany jest jako nagła, intensywna i eksplozywna zmiana w poziomach elektromagnetycznym plazmy w górnej atmosferze Słońca. Innymi słowy, jest to silne wyładowanie elektryczne w plazmie górnej atmosfery słonecznej. Strumienie elektronów, oraz prądy Birkelanda, złożone z naładowanych cząstek plazmy, tworzą potężne pole magnetyczne. Gwałtowna zmiana w poziomach energii w plazmie powoduje intensywne promieniowanie, w praktycznie całym zakresie widma, mocno podobnie, jak podczas uderzenia pioruna na Ziemi. To wysoko energetyczne wyładowanie elektryczne emituje m inn promienie rentgena oraz gamma, jak również fale radiowe. Satelita RHESSI zarejestrował na Ziemi te same emisje rentgena i gamma, które zarejestrował też w rozbłyskach słonecznych.


W miarę, jak rozbłysk się rozwija, widzimy silny przepływ prądu pomiędzy górną atmosferą a heliosferą.

rozbłysk pojawia się z reguły wtedy, gdy pomiędzy zewnętrzną otoczką Słońca a jego górną atmosferą powstanie wystarczająca ilość energii elektromagnetycznej (wariacja ładunku). energia ta jest nagle uwalniana jako wyładowanie elektryczne przez plazmę Układu Słonecznego. Ponieważ Słońce jest najmasywniejszym ciałem w Układzie Słonecznym, wyładowania koncentrują się na jego górnej atmosferze. Ilość energii, wyzwalanej podczas jednego rozbłysku, może przekraczać milionów 100-megatonowych bomb wodorowych.


Z czasem wyładowanie przyjmuje znany, włóknisty kształt prądu Birkelanda. Pole magnetyczne oraz elektryczne wyładowanie podążają równoległymi spiralami.

Jedna z pierwszych współczesnych wzmianek o rozbłyskach słonecznych pochodzi z 1 września 1859, kiedy dwaj naukowcy, Richard C. Carrington i Richard Hodgson, niezależnie od siebie obserwowali plamy. Tego dnia obaj zaobserwowali duży, jasny rozbłysk. Burza elektromagnetyczna, która potem nastąpiła, spowodowała znaczne szkody w sieci telegraficznej w Stanach Zjednoczonych oraz Europie. Największy rozbłysk, jaki kiedykolwiek zanotowano, nazwano "Wielki Tatuś" (klasa X), miał miejsce w 1945.


W miarę, jak proces wyładowania postępuje, włókno prądu Birkelanda rozciąga się i rozprasza, rozchodząc się po heliosferze.

Gdy energia elektromagnetyczna jest uwalniana przez słoneczną atmosferę, cząstki, włączając w nie elektrony, protony, neutrony oraz jadra pierwiastków, ulegają reostrykcji plazmowej, nagrzewając się i przyspieszając w stronę otoczki słonecznej. Energia uwalniana podczas typowego rozbłysku jest rzędu 1027 watów. Duże rozbłyski mogą wyemitować do 1032 watów energii. Energia ta jest milion razy większa, niż uwalniana w trakcie wybuchu wulkanu. Mimo, iż brzmi to imponująco, jest to mniej niż jedna dziesiąta całkowitej energii emitowanej przez Słońce w każdej sekundzie.

Michael Mozina

Link do oryginału: http://www.thesurfaceofthesun.com/solar_flare.htm

niedziela, 23 lutego 2014

Stała powierzchnia Słońca - trzęsienia, rozbłyski, tsunami


Zwróćmy uwagę na pęknięcie powierzchni, pasujące do układu włókien penumbry.

Trzęsienia słoneczne oraz rozbłyski są dwiema spośród wielkich tajemnic Słońca. Ta proteburancja Wielki Tatuś została nagrana w 1945 roku, i pozostaje największym nagranym zdarzeniem tego typu. Czasami trzęsienie słoneczne skutkuje rozbłyskiem, ale nie jest to jedyna rzecz, która może je powodować.

Ciągła erozja z aktywności łuków elektrycznych może od czasu do czasu osłabiać powierzchnię wzdłuż uskoków, co prowadzi do trzęsień słonecznych. Uskoki te mogą pękać i tworzyć aktywność rozbłysków słonecznych, uwalniając ogromną ilość ciepła i energii z gorącej, gęstej, magmo-podobnej warstwy pod powierzchnią. Może to często powodować spektakularne rozbłyski. Magma wlewa się w pęknięcie, podgrzewając plazmę fotosfery, która się unosi. Kolumna przegrzanej plazmy wznosi się do cienkiej warstwy chromosfery, gdzie grawitacja sprowadza ją z powrotem.

Gdy kolumna przegrzanej plazmy wznosi się do chromosfery, wpierw musi przebić się przez neonową warstwę włókien penumbry ma szczycie fotosfery, ukazując ciemną powierzchnię Słońca poniżej, oraz czystą warstwę krzemu pomiędzy warstwą neonu a powierzchnią. W zbliżeniu plamy słonecznej, możemy dojrzeć postrzępione pęknięcia powierzchni, i spowodowany tym niezwykły wzór brakujących włókien penumbry.

Tylko góra warstwa fotosfery, cienka pokrywa neonu w postaci włókien penumbry, emituje światło widzialne dla człowieka. Gdy warstwa krzemu pod spodem ogrzewana jest przez aktywność elektryczną lub erupcje powierzchniowe, unosi się przez warstwę neonu. Bez struktury włókien, jonizujących neon, nie ma już emisji światła, przez co rejon ten jest dla nas dziurą w fotosferze. Fotosfera wciąż tam jest, ale bez warstwy neonowej w postaci włókien penumbry. Zostały tymczasowo odepchnięte przez wznoszącą się kolumnę plazmy. Gdy tylko powierzchnia poniżej się ochłodzi, a kolumna plazmy przestanie wznosić, warstwa neonu z powrotem zakrywa dziurę.

Na zdjęciu na samej górze, widać pęknięcie powierzchni w plamie słonecznej, czyli dziurze stworzonej przez brakujący neon. skądkolwiek dochodzi do nas światło z centrum zdjęcia, nie może pochodzić z brakujących frędzli penumbry w fotosferze. Musi ono pochodzić spod spodu warstwy włókien. Po prawej stronie dziury widać pęknięcie w kształcie litery "V". ciepło magmy z wnętrza Słońca przedostaje się do fotosfery, rozpuszczając warstwę włókien penumbry na kształt litery V. Kształt pęknięcia na powierzchni determinuje układ włókien penumbry, który widać w fotosferze.

Warstwa neonu, tworząca włókna penumbry, jest warstwą, którą widzą nasze oczy. Warstwa ta posiada drugą, bardzo istotną funkcję, jaką jest chłodzenie warstw pod nią leżących. Neon jest używany jako chłodziwo kriogeniczne, ze względu na swoje właściwości chłodzące. Warstwa ta nie tylko jest widoczna za dnia, chłodzi również powierzchnię, pozwalając na tworzenie się na niej metalicznych struktur.

Gdy spojrzymy na ten klip filmowy (z głosem Wiliama Shatnera), zauważmy, podczas rozbłysku, segment, który "przełamuje" formy powierzchniowe. Pęknięcie to wypełnia się gorącą magmą z wnętrza Słońca. Przez pewien czas jest ona bardzo jasna. Po jakimś czasie pęknięcie zestala się i ciemnieje, dokładnie tak, jakbyśmy tego oczekiwali po stygnącej lawie. W ramach programu SERTS zarejestrowano w okresach aktywnych obecność siarki, wskazując na podobieństwo do aktywności wulkanicznej.

SOHO zaobserwował coś ciekawego 5 stycznia 2005, oraz 10 dni później. W tych dniach SOHO zarejestrował wideo dwóch na prawdę zmasowanych trzęsień słonecznych wzdłuż wspólnego uskoku, rozciągającego się na około połowę tarczy słonecznej. Pęknięcie to jasno demonstruje, że powierzchnia Słońca złożona jest z "płyt tektonicznych", które mogą, i łamią się, tak jak ziemskie. Pęknięcia powiększają się nawet wzdłuż linii uskoków, tak samo, jak na Ziemi.

Na zdjęciu nieco powyżej zaznaczyłem znaczący region na różowo oraz dodałem (dość niezgrabnie) serię niebieskich linii tuż pod trasą uskoku. Można zauważyć, że pęknięcie powiększa się wzdłuż uskoku z lewa na prawo w ciągu dnia. Fotografie pokazują postęp trzęsienia słonecznego z 5 stycznia 2005, w miarę, jak pęknięcie poszerza się z lewa na prawo. Zauważmy poszarpaną linię uskoku, biegnącą z góry na dół na lewo wewnątrz różowego prostokąta. Występowanie takich linii jest niezwykłe dzień po dniu, ale takie pęknięcia pojawiają się regularnie. Jak zobaczymy, gdy się pojawiają, uwalniają ogromne masy energii i powodują ogromne erupcje słoneczne.

Drugie zdjęcie pokazuje pierwsze duże pęknięcie w płycie tektonicznej, gdy proces zaczynał się po prawej stronie Słońca. Czarna kropka w prawym górnym rogu reprezentuje najdalszy punkt pęknięcia. Ten sam punkt jest dobrze widoczny na górnej fotografii tuż nad niebieską linią. Jak widać na następnych klatkach, pęknięcie w powierzchni podążało za rzeźbą terenu, która stawała się coraz lepiej widoczna, a kulminacja nastąpiła w zmasowanym pęknięciu o 15:24.

Podczas, gdy same fotografie pokazują, co jest grane, filmy prezentują się znacznie dynamiczniej, i pokazują więcej niż kilka zdjęć. Można pobrać te ponad 10-megabajtowe pliki, klikając na podane linki, lub pobrać je samemu ze strony SOHO. Nie modyfikowałem żadnych materiałów tu umieszczonych, za wyjątkiem kolorowych linii, jakie dodałem, aby zilustrować przebieg uskoku. Wszystkie inne zdjęcia są bezpośrednio pobrane z wideo z SOHO, jako stop-klatki z odtwarzacza Apple QuickTime. Wszystkie filmy DIT są dostępne bezpośrednio na stronie SOHO. dostarczyłem je tutaj po prostu dla wygody.

Michael Mozina

Link do oryginału: http://www.thesurfaceofthesun.com/sunquakes.htm

Stała powierzchnia Słońca - obrazowanie różnicowe


To zdjęcie przedstawiające emisje FE IX/X (jonów żelaza), wykonane przez satelitę Trace, pokazuje zwiększoną aktywność elektryczną na powierzchni zwróconej ku wiatrowi kosmicznemu. Wiatr kosmiczny wieje przez górne warstwy plazmy, powodując w nich rotację różnicową, podczas gdy żelazna powierzchnia obraca się jednorodnie.

Model gazowy się kruszy!

Gdy mamy do dyspozycji nieodparte dowody na stałą powierzchnię na Słońcu, zobaczyć, znaczy uwierzyć. Programy Trace i SOHO używają bardzo wyrafinowanego oprogramowania do tworzenia tak zwanych "obrazów różnicowych", tak jak powyższe zdjęcie z Trace, oraz uszeregowane chronologicznie zdjęcia z SOHO poniżej. Obrazy te zostały utworzone przez NASA na częstotliwości różnych jonów żelaza, używając oprogramowania, które porównuje następujące po sobie stop-klatki, odejmując jeden zbiór zdjęć od drugiego, co pozwala na wyizolowanie najbardziej spójnych i wyraźnych formacji z każdego zdjęcia. Ta metoda obróbki zdjęć tworzy bardzo szczegółowe stop-klatki, zawierające mocniejsze, bardziej wyraziste formy wapniowo-żelaznej powierzchni ferrytowej, leżącej pod fotosferą.

Mówi się, że jeden obraz zastępuje tysiąc słów. Jeżeli to prawda, to sekwencyjne zdjęcia po prawej oraz obrazy różnicowe wysokiej rozdzielczości z SOHO głośno mówią. Filmy te powstały przez "nawlekanie" serii obrazów różnicowych z wielu kolejnych dni, przez co pokazują trwałe struktury powierzchniowe.

Satelita SOHO zrobił tą znaczącą serię zdjęć różnicowych od 5 października 2004 do 15 października 2004, z których zrobiłem film. Oglądając ten film, oraz śledząc chronologicznie zdjęcia poniżej, można zauważyć, że struktury powierzchniowe pozostają spójne, a sama powierzchnia obraza się równomiernie z lewa na prawo, w tym samym kierunku i z tą sama prędkością, co obroty Słońca.


Obraz Słońca zrobiony przez SOHO przy użyciu filtra 195 angstromów, czułego na emisje żelaza FE IX/X. Fotony emitowane są przez łuki elektryczne, i oświetlają struktury powierzchni, które pozostają spójne przez szereg dni. Struktury te wpływają na schemat uwalniania energii w górnej atmosferze plazmowej.

SOHO stworzył nowsze, bardziej kompletne i metodyczne serie takich obrazów, zaczynając od 26 maja 2005. Zrobiłem z nich kolejny film, zaczynając od obrazów z końca maja do początku czerwca 2005.

Jak można zobaczyć na serii stop-klatek poniżej, oraz na filmach, możemy rozpoznać więcej niż tylko jeden losowy wzór, widoczny na jednym zdjęciu. Zamiast tego, widzimy spójny zbiór struktur powierzchniowych, przesuwających się wraz z obrotem Słońca. Struktury te są całkowicie spójne i poruszają się jednorodnie. Innymi słowy, nie ma w nich rotacji różnicowej, z różną prędkością na równiku i pod biegunami, jak to ma miejsce w przypadku fotosfery. Czymkolwiek jest ta struktura, absolutnie nie może być fotosferą ani chromosferą, ze względu na jej spójność.Te fotograficzne dowody stoją w jawnej sprzeczności z obecnymi teoriami, które twierdzą, że Słońce jest gigantyczną kulą plazmy, nie posiadającą stałej powierzchni pod fotosferą.

Jeśli Galileusz założył, że Słońce nie jest stałe, po prostu dlatego, że jego zewnętrzna warstwa (na prawdę po prostu ciekła fotosfera) nie porusza się jednorodnie, wówczas ta jednorodność obrotów i stałość powierzchni obraca sprawę o 180 stopni! Filar modelu gazowego wali się w obliczu tych jednorodnie obracających się obrazów. Potrzebujemy nowego modelu Słońca. Stary nie działa.


Obraz z SOHO, przedstawiający powierzchnię, z 27 maja 2005, 7:13 rano, przy użyciu filtra 195 angstromów, czułego na emisje żelaza FE XII. Na powierzchni widać serie struktur. Są tam góry, doliny oraz obszary płaskie.

Taki wybitnie spójny zbiór dostrzeganych struktur byłby możliwy tylko wówczas, gdyby Słońce posiadało stałą powierzchnię, na której tworzyłyby się takie struktury. Zbliżenia tej powierzchni dokonał satelita Trace, używając filtra 171 angstromów (Fe IX,X). Fotosfera jest daleko zbyt "płynna", aby wyjaśnić te zdjęcia. Musimy zaznaczyć, że te zarysowane struktury nie zmieniają się zbytnio ze zdjęcia na zdjęcie, tudzież nie podlegają takim samym wzorom rotacji, jak fotosfera. Żaden kawałek tych obrazów nie porusza się z inną prędkością, niż reszta. Przekształciłem jedną klatkę w drugą, aby zasymulować ruch i pokazać spójność pomiędzy klatkami. Nie manipulowałem przy klatkach w żaden sposób. Są dokładnie takie, jakie można znaleźć na stronie internetowej programu SOHO.

Jak dla mnie, owe serie "obrazów różnicowych" są najlepszymi dostępnymi dowodami naukowymi, demonstrującymi stałą powierzchnię Słońca. Zobaczyć, to oczywiście uwierzyć Obrazy te nie tylko ujawniają szczegóły powierzchni z niezwykłą precyzją, pokazują je też z wielką powtarzalnością i całkowitą spójnością. Właśnie powtarzalna natura tych tworów jest najbardziej intrygująca. Spójność obrazów pokazuje, że musi istnieć tworząca je stała powierzchnia, i dowodzi, że Słońce nie podlega rotacji różnicowej. Częstotliwości filtrów sugerują, że powierzchnia ta zbudowana jest z ferrytowego żelaza, a ferrytowe jony wypływają z powierzchni na skutek aktywności elektrycznej.

NASA używa sprytnych kombinacji wyrafinowanego oprogramowania obrazującego, operującego na specyficznych częstotliwościach (195 angstromów). To widmo energetyczne, w połączeniu z techniką obrazującą, wyodrębnia powierzchnię Słońca, czyniąc ją wyraźnie widoczną. Ta konkretna częstotliwość w połączeniu z techniką obrazowania, wynosi powierzchnię na światło dzienne, tak samo, jak użyciu filtrów helowych pokazuje powierzchnię chromosfery. W skrócie, konkretna częstotliwość jest kluczem do zajrzenia pod chromosferę oraz fotosferę, ujawniając leżącą pod spodem powierzchnię, tak jak radar jest w stanie zajrzeć pod chmury. Oprogramowanie SOHO, które uwydatniło i wyprodukowało te obrazy, jest niezwykłe! Detale powierzchni są niebywałe.


Obraz powierzchni 6 godzin później. Widać tą samą serię struktur. Widać te same góry, doliny oraz płaszczyzny, które były widoczne 6 godzin wcześniej.

Należy pamiętać, że Słońce doświadcza silnego pływu elektrycznego, który bardzo dynamicznie eroduje powierzchnię, powodując wybuchy ciepła oraz ogromne wzory erozyjne powierzchni. Powierzchnia Słońca może się znacząco zmienić z jednego obrotu na drugi, szczególnie podczas okresów aktywnych, podczas których bieguny magnetyczne wskazują na równik. Przez całą powierzchnię przesiąka energia z jądra, energetyzując ją oraz zmieniając pod wpływem erozji elektrycznej.

Chciałbym podziękować Steinowi Vidar Hagfor Haugansowi z NASA za cierpliwość w tłumaczeniu tych obrazów o raz procesu ich powstawania.


Po 12 godzinach, wciąż wdać tą samą serię struktur, oraz dowody na jednorodny obrót od biegunów do równika. Ów obrót jest czymś niepodobnym do rotacji różnicowej wyższych warstw plazmy.


Po upływie całego dnia, widać te same góry, doliny i płaszczyzny, podczas obrotu powierzchni z lewa na prawo.


Po 30 godzinach wciąż widać szereg dolin. Powierzchnia jest bardziej "oświetlona" z prawej strony, skąd napływa wiatr kosmiczny. Wiatr ten powoduje tarcie i zwiększoną aktywność po stronie zwróconej ku niemu.


Po 36 godzinach, widać te same struktury, w niemal tym samym ułożeniu.


Powierzchnia zdecydowanie się obróciła podczas 60 godzin, ale wciąż widać te same struktury powierzchni, i wszystkie one obracają się równomiernie od biegunów do równika.

sobota, 22 lutego 2014

Model stałej powierzchni Słońca - dowody

Kosmiczny Teleskop Hubble'a zachwiał modelem gzowym.

Na początku

Wg NASA, ostatnie obrazy z Teleskopu Hubble'a sugerują, że krzem, żelazo, neon oraz wszystkie podstawowe pierwiastki są starożytne w porównaniu z przewidywaniami modelu gazowego. Niespodziewana obecność żelaza we wczesnym Wszechświecie została również potwierdzona przez teleskop Spitzer. Obecność żelaza we wczesnym Wszechświecie oraz dorosłe struktury galaktyk podważają przewidywania i ujawniają bezużyteczność modelu gazowego. Kwazary we wczesnym Wszechświecie również wykazują dostrzegalnie większą koncentrację żelaza, niż w naszym Słońcu. Wczesna obecność żelaza uderza w podstawowe założenie, że Wielki Wybuch rozpoczął się jako "eksplodująca osobliwość". Sugeruje, że obfitość cięższych pierwiastków istniała już 1 miliard lat po Wielkim Wybuchu, lub też wielkim "trzaśnięciu" albo "rozkwicie". Obecność żelaza i krzemu w oczywisty sposób poddaje w wątpliwość założenia modelu gazowego, wg którego cała materia zrodziła się w wybuchu osobliwości.


Harvard: "Ten montaż obrazów z teleskopu Chandra przedstawia parę oddziałujących galaktyk, znaną jako Antena. W gazie międzygwiezdnym tego układu wykryto duże ilości neonu, magnezu i krzemu."

Wielki Wybuch być może w ogóle nie był eksplodującą osobliwością. Mógł być po prostu zderzeniem pierwotnej materii w wielkim "trzaśnięciu", nieco podobnie jak zderzające się galaktyki, gdzie pewne obszary w centrum oddziałują bezpośrednio, a inne nie oddziałują ze sobą tak gwałtownie. Mogło to być raczej jak rozkwitający kwiat lotosu, z wysoko zorganizowanej osobliwości, która uwolniła gotowe galaktyki. Gdyby któraś z tych idei okazała się prawdziwa, wówczas powinniśmy oczekiwać żelaza i krzemu na wczesnych etapach formowania się wszechświata. Zdaje się to być dokładnie tym, co zaobserwowano przez teleskop Hubble'a w ciągu ostatnich kilku lat. Żelazo i krzem są obecne we wczesnym Wszechświecie w znacznie większych ilościach, niż przewiduje model gazowy. Te obserwacje obalają model gazowy i jego kluczowe przewidywania.

Zgodnie z teoriami z zakresu biologii, krzem jest uważany za ekwiwalent węgla w zdolności do tworzenia inteligentnego życia. Niedawne dowody napływające z NASA sugerują, że węglowodory i wszystkie podstawowe elementy dla inteligentnego życia były obecne od najwcześniejszych etapów rozwoju Wszechświata. Tak daleko, jak można to stwierdzić, pierwiastki potrzebne do powstania inteligentnego życia były obecne od samego początku. To bardzo ważne i głębokie pytania, na które należy odpowiedzieć, mając do dyspozycji technologię XXI wieku, w szczególności obrazy Wszechświata, w świetle obecności w nim elementów budulcowych inteligentnego życia, obecnych od tak dawna, jak tylko mogą sięgnąć teleskopy Hubble'a i Spitzer.


Pomarańczowa chmura żelaza, otaczająca czarną dziurę, jedyna pozostałość po niezliczonej ilości żelaznych powierzchni, zassanych do środka.

Zderzenia galaktyk

Teleskop Chandra dodał nowy i spektakularny zbiór obrazów do naszej kolekcji. One również podważają model gazowy. Kolejny dewastujący jego przewidywania podmuch, oraz dowody wspierające model stałej powierzchni, docierają do nas z analizy danych obserwatorium Chandra z uniwersytetu Harvarda.

Obserwując zderzanie się dwóch galaktyk, użyli analizy widmowej do uwidocznienia najpowszechniejszych pierwiastków uwalnianych podczas tych kolizji. Znający model stałej powierzchni Słońca nie będą zaskoczeni, że odkryto duże ilości żelaza (bez wątpienia ferrytowego), magnezu, krzemu oraz neonu. Kolory czerwony i pomarańczowy na górnym zdjęciu oznaczają obecność żelaza, uwolnionego podczas zderzeń. Poniższe zdjęcia pokazują osobno krzem i neon. Zauważmy, że te same pierwiastki występują również w danych z programu SERTS, a obfitość tych specyficznych elementów pasuje dokładnie o modelu stałej powierzchni.


Chandra nagrał pozostałości po rozszerzającej się warstwie ferrytowej Kasjopei A, która nie jest skoncentrowana w środku gwiazdy, lecz przebiega wzdłuż powierzchni, przyjmując sferyczny kształt.

Owe obserwacje bezpośrednio przeczą modelowi gazowemu, który przewiduje, że kolidujące gwiazdy są ubogie w żelazo. Gdyby była to prawda, wówczas pierwiastki wyprodukowane przez kulę wodoru z konieczności byłyby losowe, nie zawierałyby takiej ilości specyficznych pierwiastków, tych samych, które znajdujemy w naszym Słońcu.

Zgodnie z teoriami gazowymi, owe kolizje powinny uwalniać mało żelaza, a pierwiastki powstałe w ich wyniku powinny być z natury losowe. Jednak to z pewnością nie są ubogie żelazo oddziaływania. Zawierają duże ilości bardzo konkretnych pierwiastków, jak żelazo, wapń, magnez, krzem oraz neon, z których wszystkie powinny istnieć w znacznie mniejszych ilościach, gdyby model gazowy był poprawny. Wiara w to, że wodorowe kule zderzają się losowo i magicznie uwalniają akurat te pierwiastki, i to w dużych ilościach, ma niewiele sensu. Sensowniejsze jest raczej, że wpadają na siebie żelazne kule, ubrane w wapń, krzem i neon. Jak teoretycy modelu gazowego wyjaśnią obecność tych i tylko tych konkretnych pierwiastków w tak wielkiej ilości, w wyniku chaotycznych oddziaływań?

Inne wskazówki z Harvardu ujawniają raczej imponujące chmury żelaza otaczające czarne dziury. Ma to dokładny sens w modelu stałej, ferrytowej powierzchni, gdyż chmura ta powstała z resztek gwiazd, wciągniętych przez czarną dziurę.

Chandra wykrył również warstwy żelaza, wapnia i krzemu w pozostałości po supernowej Kasjopei A. Na zdjęciach wciąż widać rozszerzającą się warstwę ferrytowego żelaza, która pozostaje wyraźnie sferyczna. Warstwa ta rozciąga się na całą szerokość obiektu, sugerując, że stanowiła jego powłokę(...). Owa aktywność żelaza rozciąga się na całą powierzchnię, a szczególne koncentracje widać na drugiej i ósmej godzinie. Widać również rozszerzającą się warstwę wapnia, pod warstwą krzemu. Jest to układ warstw podobny do tego na naszym Słońcu. Z danych teleskopów Chandra i Spitzer wyłania się wyraźny układ warstw. To, co widzimy w pozostałości tej supernowej wciąż odpowiada modelowi stałej powierzchni, gdyż wciąż zawiera warstwy ferrytowego żelaza, wapnia i krzemu. Bardzo trudno wyjaśnić taki układ modelem wodorowej kuli. Dlaczego akurat takie warstwy? Dlaczego formują doskonałe sfery? Dlaczego występuje w nich obfitość tych konkretnych pierwiastków?


Warstwa wapnia również jest rozrzucona po całej dobrze zdefiniowanej sferze.

Chandra znalazł niewielkie ilości żelaza i krzemu w pozostałości supernowej DEM L71. Ujawniła się tam wewnętrzna chmura jarzącego się żelaza i krzemu, otoczona falą uderzeniową. Po raz kolejny jest to całkowicie zgodne z modelem stałem powierzchni, bogatej w żelazo i krzem.

Teleskop Spitzer dostarczył nam więcej dowodów na poparcie tego pomysłu. Dane te dostarczają nieodparte dowody na to, że nasze Słońce posiada bardzo szczególnie zdefiniowane warstwy, złożone kolejno z ferrytu, wapnia i krzemu. Bez dostatecznej ilości neonu, gwiazda mogłaby się po prostu przegrzać i stać supernową.

Warstwa krzemu spoczywa na warstwie wapnia.

Chandra również był świadkiem emisji jonów ferrytowych z układu podwójnego Capella. Jak na Wszechświat, będący w założeniu ubogim w żelazo, zarejestrowano sporo emisji. Zauważmy, że żelazo nie znajduje się w środku tych gwiazd, lecz wokół ich powierzchni, podobnie jak wapń i krzem. Innymi słowy, nie widzimy małego punkciku, będącego żelaznym ferrytem, lecz całą powierzchnię. Widać to najlepiej dla krzemu.

Istnieją również dowody znajdujące się w pozostałościach po supernowej Keplera, sugerujące obecność żelaza, krzemu oraz neonu, pochodzących z eksplodującego słońca.

Matematyka słoneczna

Praca dr Olivera Manuela na temat próbek księżycowych i analizy komet sugeruje, że nasze własne Słońce składa się głównie z żelaza, oraz innych bardzo szczególnych elementów. Jego praca w dziedzinie chemii jądrowej jest krytycznie ważna i wprowadza całą matematykę i analizę potrzebną do pełnego wsparcia tego modelu. Dr Manuel zebrał razem bardzo przekonujące dowody chemii jądrowej, demonstrujące, że Słońce składa się głównie z żelaza i innych ciężkich pierwiastków. Wyjaśnia, dlaczego model wodorowy musi zostać odrzucony, bazując na dokładnej analizie próbek gleby księżycowej oraz komet. W ostatnich miesiącach, wiele konkluzji Olivera Manuela dt naszego Słońca, składającego się z pozostałości po supernowej, zostało wspartych bezpośrednimi obserwacjami. Owe wizualne rezultaty, przedstawiające twardą powierzchnię, zostały przewidziane przez chemię nuklearną więcej niż trzy dekady temu!

Metody demonstrowania obecności ferrytowej powierzchni przy pomocy obrazów z SOHO

Tak więc teraz, gdy mamy wszystkie te dowody na obecność krzemu i żelaza we wczesnym Wszechświecie, jak również dowody sugerujące ich obecność w naszym własnym Słońcu, jak możemy użyć tych informacji do odnalezienia warstwy ferrytowej Słońca? Istnieje szereg sposobów, aby zademonstrować ferrytową powierzchnię Słońca, przy użyciu surowych obrazów EIT (oznaczonych DIT), zrobionych przez SOHO.

Jedna z metod dotyczy rozbłysków słonecznych, okazjonalnie "oświetlających" powierzchnię podczas wyładowania. Rozbłysk taki widoczny jest na pierwszym zdjęciu w kolorach szarości, umieszczonym na tej stronie. Podczas jego trwania można zobaczy powierzchnię i niektóre jej formacje.


Wzmocniony widok emisji krzemowych w Kasjopei A, dostarczony przez Chandra.

Kolejna metoda związana jest ze specjalną obróbką obrazów, zwaną naświetlaniem "biegnącej różnicy". Metoda ta skutkuje serią codziennych "klatek" powierzchni, od 5 do 15 października 2004, robionych w przybliżeniu o tym samym czasie każdego dnia, ostatnio pod koniec maja do wczesnego czerwca 2005. Ta metoda obróbki daje nam świetną okazję do zobaczenia formacji stałej powierzchni, przesuwających się z lewa na prawo, w miar obrotu Słońca.

Kolejna metoda polega na porównaniu klatek oświetlonych rozbłyskami i obrazów różnicowych w okresie 27,3 dnia, oraz uszeregowaniu formacji powierzchniowych z poprzedniego obrotu. Proces ten może być problematyczny, gdyż rozbłyski występują z natury raczej losowo, nie ma więc gwarancji, że będzie dostępna kolejna oświetlona klatka dokładnie po upływie 27,3 dnia. Pomysł ten zakłada również, powierzchnia Słońca nie zmieni się zbytnio przez ten czas. W zależności od aktywności słonecznej oraz okresu w 11-letnim cyklu biegunowym, powierzchnia może zmieniać się całkiem dynamicznie podczas każdego cyklu. Ponieważ Słońce jest dynamiczne i podlega stałym zmianom w czasie, metoda ta wymaga pewnej dozy cierpliwości i szczęścia.


Widok z teleskopu Chandra na emisje krzemu wokół pozostałości po Kasjopei A.

Bardziej przekonujące metody wymagają, moim zdaniem, porównań regularnie robionych obrazów różnicowych, i notowania rotacji formacji powierzchniowych, poruszających się równomiernie przez powierzchnię, bez względu na odległość od biegunów. Owe struktury powierzchniowe są bardzo spójne pomiędzy obrazami, i poruszają się z prawa na lewo bardzo równomiernie, wraz z rotacją Słońca. Jest to możliwe tylko wtedy, jeśli istnieje tam stała i stabilna powierzchnia, która tworzyłaby takie długo trwające struktury.

Prawdopodobnie najbardziej fascynujące są filmy i zdjęcia zrobione przez SOHO, przedstawiające słoneczne "trzęsienia". Struktury powierzchniowe i trzęsienia występują dość często, zarówno te duże, jak i małe. Może to skutkować absolutnie ogromnymi wyładowaniami koronalnymi. Mieliśmy dość szczęścia do złapania całkiem sporego trzęsienia na tej stronie Słońca w 2005. Dla mnie, to szczególne wideo jest najbardziej odkrywczym i przekonującym dowodem, i było instrumentem w kształtowaniu się owych teorii.

Owe trzęsienia Słońca mogą doprowadzać do ogromnych fal uderzeniowych i słonecznych tsunami, przemierzających powierzchnię fotosfery. Można zaobserwować, jak owe fale uderzają w struktury powierzchniowe, widoczne na stop-klatkach tuż po trzęsieniu. Coś takiego, dość dramatycznego, miało miejsce 13 marca 2005.


Obraz z obserwatorium Chandra (z lewej) resztek supernowej DEM L71 ujawnia gorącą wewnętrzna gorącą chmurę świecącego żelaza i krzemu, otoczonych przez zewnętrzną falę powybuchową.

Obrazy te stanowią poważne wyzwanie dla teoretyków modelu gazowego, gdyż wbrew ich oczekiwaniom, jony ferrytowe pochodzą z całej powierzchni Słońca, nie tylko z jądra w środku kuli gazu. (...) Model gazowy sugeruje również, że tylko niewielka ilość żelaza istnieje w jądrze gwiazdy. Gdyby to była prawda, powinniśmy widzieć jedynie niewielkich rozmiarów rdzeń w centrum, a nie całą ferrytową powierzchnię! Obrazy te sugerują, że całe Słońce zbudowane jest z metali ciężkich, a nie z wodoru. Wodór jest po prostu najbardziej zewnętrzna z warstw, przykrywających metalowe Słońce. Na żelazie leży wapń, na nim zaś krzem. Jeżeli jest tam neon, to znajduje się on na warstwie krzemu, i świeci w niebo. Bez niego Słońce byłoby po prostu niewidoczne. Wodór i hel byłby po prostu produktami elektrycznej aktywności na ferrytowej powierzchni. Wodór i hel są powszechne tylko dlatego, że mają miejsce ferrytowe emisje wapnia, widoczne na obrazach z BBSO.


Obraz pozostałości po wybuchu gwiazdy z obserwatorium Spitzer, zdaje się ujawniać wszystko, co zawiera również nasza gwiazda.

Metody demonstrowania powierzchni przy użyciu obrazów z Trace

SOHO to tylko jeden z dwóch satelitów, które są zdolne zarejestrować ferrytową powierzchnię Słońca. Pierwszy złoty obraz poniżej jest pojedynczą stop-klatką filmu przedstawiającego tą warstwę, używającego tej samej techniki różnicowej, co SOHO. Drugie i trzecie żółte zdjęcie przedstawiają zbliżenia na ferrytową warstwę Słońca. Możemy zobaczyć cząstki ferrytowe, poruszające się w strumieniach przez krzem, jak również obiekt przypominający krater, który pozostał spójny przez ponad dwie i pół minuty, co jest wiecznością w warunkach słonecznych.

Europejska Agencja Kosmiczna ogłosiła niedawno odkrycie Eckarta Marscha i Chuanyi Tu, sugerujące, że wiatr słoneczny ma swój początek w lejach koronalnych, rozpoczynających się tuż pod powierzchnią widzialnej fotosfery. Tak na prawdę ich praca daje mocne wsparcie dla istnienia ferrytowej warstwy z żelaza, znajdującej się pod neonową fotosferą. Jeżeli porównamy te poruszające się leje, odkryte przez ESA, z obrazami warstwy wapnia z BBSO, możemy zauważyć, że podstawy tych lejów mają początek w oddziaływaniach tuż przy ferrytowej powierzchni. Wewnątrz warstwy wapnia istnieje tam zmasowany ruch cząstek ferrytowych, który tworzy owe podobne do tornad leje.

Niedawne obserwacje w prasie

Wygląda na to, że wciąż wiemy bardzo niewiele o składzie Słońca. Naukowcy zostali niedawno zaskoczeni obfitością neonu w w gwiazdach oraz naszym Słońcu. Podczas gdy jego obecność z pewnością nie jest zaskoczeniem dla modelu stałej powierzchni, pokazuje ona słabość teorii modelu gazowego. Teorie owe bazują na założeniu, że skład Słońca wypływa z ilości fotonów obecnych w analizie spektralnej. Jestem zafascynowany tym, że niektórzy twierdzą, iż "atomy neonu w Słońcu nie dają sygnatury w świetle widzialnym". Plazma neonowa świeci w praktycznie każdym biurze świata, dając światło widzialne, a to jest przykład dowodu na elektryczną aktywność na Słońcu.


Komponowany obraz pozostałości po supernowej Keplera.


Chandra dostarczył nam obrazu żelaza i niklu w pozostałości supernowej w49b.


Chandra ujawnia obecność magnezu i żelaza w pozostałościach supernowej n49b.


Obserwatorium rentgenowksie NASA - Chandra - zarejestrowało spektakularny obraz obiektu G292.0+1.8, zawierającego neon, magnez, krzem i siarkę. Artykuł wspomina nawet o istniejących pierwotnie warstwach.


To zdjęcie powierzchni słonecznej z SOHO zostało podświetlone przez rozbłysk.


Obraz różnicowy z SOHO na 195 angstromach.


Obraz różnicowy z satelity Trace na 171 angstromach.

Powyższe dwa obrazy zostały zrobione przez satelitę Trace na 171 angstromach. Zwróćmy uwagę na podobną do krateru strukturę oraz ferrytowe strumienie przechodzące przez warstwę krzemu. W ciągu dwu i pół minutowego odstępu pomiędzy zrobieniem tych zdjęć, bardzo niewiele się zmieniło. W warunkach słonecznych to prawie wieczność.


Esa demonstruje, że wiatr słoneczny ma swój początek w podobnych do tornad strukturach zasilanych siłami elektromagnetycznymi.

Michael Mozina

Link do oryginału: http://www.thesurfaceofthesun.com/evidence.htm