czwartek, 28 kwietnia 2016

Prądowe modele Słońca – elektryzujący temat

Johannes Kepler (1571-1630). © anonim (1610)

8 stycznia 2016

Część I

Zwykle los prób odnalezienia kosmo-fizycznej teorii ma podstawie eksperymentów laboratoryjnych jest ledwie taki, jak zabieganie o naśladowców.

– Eugen Goldstein (1881)

Elektryczne Słońce jest terminem niejasnym, dwuznacznym, jak elektryczna Ziemia czy grawitacyjne Słońce. Czy oznacza to aktywność elektryczną na Słońcu, czy to, że Słońce jest naładowane elektrycznie względem otoczenia, czy też że jest zasilane elektrycznie – czy może wszystkie te rzeczy na raz? W każdym przypadku, długa lista wczesnych naukowców rozważali nowoczesne pomysły – do tego stopnia, że model elektryczny można uznać za dominujący w XIX wiecznej heliofizyce. Ponieważ historia ta jest jeszcze do napisania, będąc zaledwie rozdziałem w historii teorii plazmowego Wszechświata, wstępne wygrzebanie tego, jak patrzyli na tą sprawę pewni kluczowi aktorzy, będzie dobrze wykorzystaną energią.

Być może logicznym miejsce rozpoczęcia jest poszukanie siły napędowej (anima motrix) kontrolującej rewolucję planet wokół Słońca, przeprowadzoną przez Niemieckiego astronoma Johannesa Keplera (1571 - 1630). Kepler akceptował teorię heliocentryczną Kopernika, ale czuł potrzebę nadanie jej sensu fizycznego. Na długo przed odkryciem związku elektryczności z magnetyzmem, pojawienie się księgi Gilberta na temat magnetyzmu wyznaczyło Keplerowi zadanie. W prywatnym liście z 10 lutego 1605 roku napisał:

Jestem pochłonięty badaniem fizycznych przyczyn. Moim celem jest pokazanie, że niebiańska maszyna jest podobna nie tyle do boskiego organizmu, co do zegara, ... o ile niemal wszystkie wielorakie ruchy powodowane są pojedynczą, całkiem prostą siłą magnetyczną, tak jak w zegarze wszystkie ruchy są spowodowane prostym ciężarem.

W pracach opublikowanych w 1609 i 1610, Kepler naszkicował swoją magnetyczną teorię ruchu planet wokół Słońca:

... dowiedziono, że ciało Słońca jest jakiegoś rodzaju magnesem, i jak w przypadku Ziemi, pokazano, że istnieją magnesy na niebiosach.
Ktoś mógłby mnie tutaj zapytać, jakiego rodzaju ciałem jest według mnie Słońce... Spytałbym go poprowadzenie dalszej analogii, i przyjrzenie się bliżej przykładowi z magnesem... moc poruszająca planety rozchodzi się ze Słońca sferycznie i jest słabsza w coraz dalszych częściach tej sfery. Jest więc zasadne, by w Słońcu nie było żadnej przyciągającej planety, jak to ma miejsce w magnesie (w przeciwnym razie podążałyby ku Słońcu, dopóki by się z nim nie połączyły), a jedynie siła kierująca, niczym kołowe włókno, konsekwentnie w tym samym kierunku, wskazywanym przez koło zodiakalne. Zatem, jako, że Słońce stale się obraca, siła poruszająca, lub wypływ substancji z magnetycznych włókien Słońca, rozpraszające się ku wszystkim planetom, również obraca się sferycznie i to w tym samym czasie, co Słońce, zupełnie tak, jak obracający się magnes otacza obracająca się siła, a z nią żelazo.
... magnetyczne włókna ze Słońca rozważane jako takie, nie poruszają się, lecz podobnie jak Słońce, również tylko się gwałtownie obracają, unosząc ze sobą włókna.
Planety są magnesami i są unoszone przez Słońce dzięki sile magnetycznej...

W książce z 1620 roku, Kepler rozwinął koncepcję magnetycznego Słońca, proponując, że Słońce jest sferycznym magnesem z jednym z biegunów w centrum a drugim rozproszonym na powierzchni, powodując napędzanie planet przez naprzemienne odpychanie i przyciąganie.

Jakkolwiek tajemnie to brzmi, Kepler efektywnie przewidział ciągłą dyspersję pola heliomagnetycznego w obracającym się wietrze słonecznym, który co prawda wpływa na obrót Ziemi, jednak nieznacznie. Jednak stało się to znane trzy stulecia potem. Pionierskie rozmyślania Keplera nad magnetycznym Słońcem poszły w zapomnienie w czasie oświecenia, gdy gwiazda teorii grawitacji Izaaka Newtona zaświeciła w zenicie a mistyczne pojęcia, którymi Kepler przeplatał swoje idee, wydawały się mniej pociągające.

Spekulacje na temat wpływu Słońca na ziemski geomagnetyzm zaczęły rozkwitać w podczas XVIII wieku, głównie ze względu na pragnienie poznania mechanizmu zorzy. W 1780 roku francuski fizyk Charles-Augustin de Coulomb (1736-1806) stwierdził, że Słońce działa na ziemski glob tak, jak jeden magnes działa na drugi, podczas, gdy słoneczna atmosfera, znana jako światło zodiakalne, jest niczym innym jak płynem magnetycznym...

Pierwsze wzmianki o elektrycznym Słońcu zdały się mieć miejsce w tym czasie, gdy zaczęto łączyć elektryczność z magnetyzmem, na początku XIX wieku. Co więcej, pojawiały się one przeplatane z teorią komet. Obserwacje, że ogony komet odwrócone są zawsze od Słońca, jakby przez nie odpychane elektrostatycznie, wyraźnie wpłynęły na wczesne domysły o ładunku elektrycznym Słońca. W 1812 roku niemiecki astronom i fizyk Heinrich Wilhelm Matthias Olbers (1758-1840) mógł ledwo stwierdzić w połączeniu z tym myśląc o czymś analogicznym do naszego elektrycznego odpychania i przyciągania: dlaczego by te potężne siły natury, mające tak znaczne efekty w naszej mokrej, a nawet przewodzącej atmosferze, nie miałyby operować w kosmosie w skali przekraczającej naszą małą percepcję?

W liście do Olbersa z 1835 roku, jego rodak, matematyk i astronom Friedrich Wilhelm Bessel (1784-1846) upatrywał podobnego rozwiązania tego problemu, ale poszedł dalej przypisując elektryczności również jasność – jak przyznaje się to we współczesnym rozumieniu warkoczy jonowych komet: Wierzę, że emanacja warkocza komety jest czysto elektrycznym zjawiskiem: dzięki przejściu z większej do mniejszej odległości od Słońca, korpuskuły na komecie oraz sama kometa są naelektryzowane, a zatem odpychane. O, gdyby tylko można było sprawdzić na podstawie światła warkocza, czy jest on elektryczny! Rok później, Bessel wyraził się bardziej lakonicznie w publikacji:

... można by szukać długo, gdy mowa o podobieństwach tych zjawisk do tych, które obserwujemy w elektryczności i magnetyzmie.

Angielski erudyta John Frederick William Herschel (1792-1871) omówił to spojrzenie w studium astronomicznym opublikowanym w 1847. Komentując pojawienie się komety w 1835, napisał:

Jeżeli zadamy sobie pytanie, jakie siły powodują, że ma miejsce taki rodzaj równowagi, natychmiast zauważymy, że prawa grawitacji, jak już rozpoznano, są w całości niewystarczające... Nadmiar energii elektrycznej w porównaniu z siłą grawitacji, wywieranej na materię o równej bezwładności, działa na jej korzyść.

Na pozycji osi komety, Słońce dostarcza siły kierunkowej, takiej jak wywierana na magnes, o ile nie jest ona sama magnetyczna, lub raczej dodatnio naładowane ciało wywiera na ciało wydłużone, naładowane ujemnie na jednym końcu, a dodatnio na drugim. Zakładając, że Słonce jest w permanentnie wzbudzanym stanie elektrycznym, stwierdził:

...nie mogę pomóc spostrzeżeniu, że koncepcja wzbudzenia elektrycznego w materii warkocza (tego samego charakteru, co permanentny ładunek elektryczny, mający rezydować w Słońcu), dodana do zwykłej koncepcji grawitującego jądra, zaspokoiłaby większość kluczowych warunków problemu. To, że ciepło słoneczne w peryhelium odparowuje część materii komety, nie powinno, jak sądzę, budzić uzasadnionych wątpliwości. Że w takim parowaniu, gdzie dwie elektryczności zostają rozdzielone, jądro staje się (załóżmy) ujemne, a warkocz dodatni, jest w zgodzie wieloma fizycznymi faktami.

Niezależnie od komet, w 1833 roku, Herschel również przywołał ideę, że samo światło słoneczne może pochodzić od prądów przekraczających zewnętrzną powłokę Słońca:

Elektryczność, torująca sobie drogę przez nadmiernie rozrzedzone powietrze lub opary, daje światło oraz, niewątpliwie, również ciepło. Być może nie ma [?] ciągłego prądu materii elektrycznej, płynącego w obiegu w bezpośrednim otoczeniu Słońca, lub przemierzającego przestrzenie planetarne, wzbudzając górne warstwy ich atmosfer, zjawiska, które jakkolwiek małe w swej skali, mają jedoznaczną manifestację w postaci zorzy.

Lata później, Herschel przywołał ponownie strukturalne porównanie środowiska słonecznego do ziemskiej zorzy. W liście do Michaela Faradaya z 1852 roku, afirmował swoje wierzenia, stojąc na kraju wielkiego kosmologicznego odkrycia, nieporównywalnego z niczym dotychczas wyobrażonym: Przemyśl, co powiedziałem o wzbudliwej naturze światła słonecznego – odnosząc to do kosmologicznych prądów elektrycznych, przemierzających kosmos i odnajdujących w górnych warstwach Słońca materię zdatną do zazorzowania... (Spytaj czerwone chmury widoczne w zaćmieniu Słońca, nie zwalniają one zorzy z aktywności)


Autor: Rens Van Der Sluijs

Źródło: Mythopedia.info

Przetłumaczono z: Current Models of the Sun — a Charged Subject

Przetłumaczył (a przynajmniej się starał): Łukasz Buczyński

niedziela, 24 kwietnia 2016

Maska dla zgiętej galaktyki

ESO 510-13

30 kwietnia 1999 ESO opublikowało w Internecie powyższe zdjęcie, opatrzone komentarzem:

Zdjęcie pokazuje pole gwiazd na południowej półkuli w konstelacji Hydry (Węża wodnego), w tym osobliwą galaktykę spiralną ESO 510-13. Przypomina ona słynną galaktykę Kapelusz, jednak jej równikowy pierścień pyłu jest wyraźnie wykrzywiony. Jej prędkość wynosi 3300 km/s, odległość około 70 mln lat św. a rozmiar około 100 000 lat św. Fakt, że otoczka pyłu oraz reszta galaktyki nie są równe, świadczy o jej młodym wieku (w pojęciu astronomicznym). Pas pyłowy wciąż jest na etapie osiągania stabilnego płaskiego kształtu. Sposób jego powstania nie jest oczywisty - mógł on na przykład powstać przez połączenie obfitującej w gaz galaktyki karłowatej z galaktyką eliptyczną. Tak czy inaczej jest to najbardziej interesujący obiekt, który z pewnością wkrótce przestudiujemy w szczegółach przy użyciu VLT i innych dużych teleskopów. Zdjęcie pokazuje wiele słabszych obiektów wokół. Wiele z nich wydaje się być kulistymi gromadami gwiazd, towarzyszącymi galaktyce, inne są galaktykami w tle. Może się w istocie okazać, że ESO 510-13 leży przed jedną lub więcej gromadą galaktyk. Trójkolorowa kompozycja (BVI) otrzymana została przez VLT ANTU i FORS rankiem 15 marca 19999. Rozmiar pola: 6,8 × 6,8 minut kątowych. Północ jest na górze, wschód na lewo.

ESO 510-13. Źródło: HST.

2 sierpnia 2001, NASA opublikowała w Internecie zdjęcie powyżej, przedstawiające ESO 510-13, zrobione przez HST. Jest ono dobrej jakości i nie wykazuje defektu zdjęcia z ESO, tj. nie jest prześwietlone. Szeroki zakres jasności jest dobrze wyważony. Pozwala mi ono na przeprowadzenie interesującej i zaskakującej obróbki cyfrowej.

ESO 510-13, obraz przerobiony cyfrowo.

ESO 510-13, zbliżenie na jądro.

Okazuje się, że:

  • Galaktyka ESO 510-13 jest galaktyką z poprzeczką.
  • Pas pyłu, który zdaje się ją otaczać, jest w istocie poprzeczką.
  • Wykrzywienie jest w istocie trójwymiarowym efektem towarzyszącym generowaniu ramion spiralnych i krawędzi poprzeczki.
  • Proszę zauważyć strukturę jądra galaktyki. Wyraźnie znajdują się tam oddziałujące ze sobą czarne dziury. Zauważmy również obłok wokół jądra.
  • Zauważmy również regularną strukturę podobną do drabiny w poprzeczce, z asymetrią p względem tego, co uważa się za jądro (najjaśniejszy obszar). Fakt ten można całkiem prosto wyjaśnić naprzemiennymi wyrzutami materii, spowodowanymi wzajemną rotacją dwóch czarnych dziur w jądrze.

Galaktyka Kapelusz (ESO)

Wnioski

  • ESO 510-13 dołącza do grupy i modelu galaktyk z poprzeczką ESO 269-57 i NGC 1512, opisanych poprzednio. Różni sie zatem znacznie od galaktyki Kapelusz, wziętej przez ESO za model.
  • Mamy zatem do czynienia ze zjawiskiem wyrzutu masy z jądra galaktyki. Przywołuje to obserwacje i hipotezy Haltona Arpa.

Autor: Bernard Lempel

Przetłumaczono z: A Mask for a Warped Galaxy, ESO 510-13

Przetłumaczył: Łukasz Buczyński

sobota, 23 kwietnia 2016

Dziwadło, kość w poprzeczce!

NGC 1512. Źródła: HST, NASA, ESA i D. Maoz (Tel-Aviv University and Columbia University).

Powyższa fotografia galaktyki mocno przypomina ESO 269-57. Tak długo, jak na nią patrzyłem, nie tylko miałem wrażenie dejavu, ale również czułem duże podniecenie. Zdjęcie jest niekompletną mozaiką, ale jego jakość jest niezwykła. Jądro jest wyjątkowo nieprześwietlone a rozdzielczość jest doskonała.

Centrum NGC 1512.

Komentarz z HST:

Nalerzący do NASA Kosmiczny Teleskop Hubble'a i jego aparat szerokiego widoku oraz Kamera Planetarna 2 zrobiły to szerokokątne zdjęcie pobliskiej galaktyki NGC 1512. Delikatna poprzeczka z materiału dającego się ledwo zauważyć, przecina galaktykę w poziomie. Poprzeczka zasila w gaz jądro galaktyki, pobudzając powstawanie gwiazd w pierścieniu. Niebieskie gwiazdy na obrzeżu galaktyki tworzą wielkie ramiona spiralne.

Komentarz z HST nie jest zbytnio zadowalający. Pozostawia mnie zmieszanego. Galaktyka ta zawiera coś dziwnego, co wprawne oko od razu zauważa. Jest to spirala, jak i nie jest. Jest to spirala z poprzeczką, ale i nie jest. Poprzeczka jest rozmyta. Jądro jest spiralne, ale jest zupełnie oddzielone od wielkiej zewnętrznej spirali. Całą ją otacza jasna, okrągła korona. Można przypuszczać, i będzie się mieć rację, myśląc, że mała galaktyka przeszła przez większą, a to, co obserwujemy, jest wynikiem kolizji. Ale czy jest to lepszy scenariusz, niż ten, którym uraczyło nas HST? Ta właśnie wątpliwość mnie nurtuje. Konieczne było odnalezienie tego, co sprowokowało mnie do postawienia problemu. Poddałem więc zdjęcie obróbce cyfrowej, jak to robiłem z innymi.

Obraz przetworzony cyfrowo.

Teraz widok jest wyraźniejszy. Poprzeczka może być, jak w przypadku ESO 269-57, materią wyrzuconą z jądra. A jądro to ma kształt spirali. Na widocznych krańcach poprzeczki, materia rozdziela się w kędziory, formując zewnętrzną koronę galaktyki. Są one miejscem intensywnego powstawania gwiazd. Obserwacja ta uderza w mechanizm formowania się ramion i poprzeczki w galaktykach (grawitacyjne fale rezonansowe). Może to również podważać teorię ewolucji galaktyk, zasugerowaną przez diagram Hubble'a. Wciąż [do wyjaśnienia/wyjaśniony?] jest mechanizm centralnej spirali oraz symetryczny wyrzut materii, pozwalający na powstanie poprzeczki i zewnętrznej korony. Oraz skąd się bierze wyrzucona materia.

Przetworzony cyfrowo obraz w wysokiej rozdzielczości (507 KB).

Klasyfikacja galaktyk według Hubble'a.

Hipotezy o formowaniu i ewolucji [galaktyk]

Przeanalizujmy tą galaktykę, zaczynając od jądra NGC 1512. Następnie przechodźmy na zewnątrz, w miarę oddalania.

Efekt QSM

Jądro

Biorąc model M87, zakładamy, że mamy tutaj do czynienia z dwiema czarnymi dziurami, T1 i T2, oraz że działa tu mechanizm wyrzutu (dżet), indukowany przez interakcje grawitacyjno-magnetyczne oraz torus plazmowy, jednak te wyrzuty są niewystarczające, aby zabronić przechwytywania T1 przez dżet materii z T0. Trajektorie obu czarnych dziur podlegają prawom Keplera. Są zatem elipsami. Kiedy T0 i T1 są najbliżej, wielkość i prędkość wyrzutu osiąga maksimum (nazwijmy ten efekt krótko QSM). Dzieje się to na przeciwnych punktach elips, wyśrodkowanych na ich środku masy.

Efekt QSM (bez rotacji peryhelium)

wewnętrzna spirala

  1. Z powodu dualnej rotacji T0 i T0, oba dżety przybrałyby nieuchronnie, w miarę oddalania się, kształt spirali. Wygenerowałoby to dwie symetryczne fale masy. Ponieważ QSM zawsze ma miejsce w tym samym miejscu, globalny wyrzut materii nie jest jednorodny.
  2. Wyrzucona materia jest pomału spowalniana przez lepkość [ośrodka]. Po każdej połowie obrotu, fala masy, powiązana z ramieniem spiralnym, zderza się z poprzednio wyrzuconą masą. To formuje wewnętrzny pierścień. Ze względu na odległość i przerwę czasową w rozszerzaniu się masy, istnieje opóźnienie czasowo-przestrzenne pomiędzy osiami spiral, osią QSM oraz osiami poprzeczek, co pociąga za sobą przesunięcie geometryczne (w szczególności obroty i względne osie projekcji).
  3. Jeżeli oś elipsy podlega bardzo powolnemu obrotowi (wariacja peryhelium), to strefa QSM również powoli się przesuwa. Ma to ważne konsekwencje dla wewnętrznego pierścienia i poprzeczki (pogrubianie i powolny obrót).

Powstawanie gwiazd

Wnętrze pierścienia posiada nadmiar masy w miejscu obecności QSM. Tam również obserwujemy większą część narodzin gwiazd. Tam również rodzi się poprzeczka. Można jednak założyć, że skoro gwiazdy wykazują taki wybuch, oraz wydają się być młode, to dzieje się tak dzięki młodej masie, dostarczanej przez zwinięty centralny dżet. Widoczny wiek i obfitość gwiazd byłaby więc myląca, gdyż dostarczana masa to głównie wodór, co zaburzałoby metaliczność (za mało metali).

Narodziny i ewolucja poprzeczki

Wewnętrzny pierścień zachowuje się jak rezerwuar materii, który pod wpływem działania z dżetu wewnątrz spirali, jest przepełniony. Dzieje się to tam, gdzie różnica ciśnień jest największa, a zatem ponad QSM. Tak powstaje poprzeczka. A ta przesuwa się powoli wraz z przesuwaniem się QSM (z powodu rotacji peryhelium dużej osi rotacji czarnych dziur). Zatem poprzeczka jest sumą kolejnych radialnych wyrzutów.

Pierścień zewnętrzny i proces powstawania zewnętrznych gwiazd

Masa wyrzucona w poprzeczce, tak jak w przypadku wewnętrznej spirali, zderza się z poprzednio wyrzuconą materią. Układa się ona w zewnętrzny pierścień, oraz formuje tam, na skutek efektu fali uderzeniowej, nowe gwiazdy. Pierścień wzmacnia się z czasem i formuje ogromne ramiona galaktyczne. Nowo powstałe gwiazdy musza być również zanieczyszczone metalami z gazu przybyłego w poprzeczce. Nie powinno być zaskoczeniem, że gaz jest zanieczyszczony materią bogatą w ciężkie pierwiastki pochodzące z wewnętrznego pierścienia. Tu również widoczny wiek gwiazd może być mylący (zbyt dużo metali).

Jądro M87

Powyższa grafika ukazuje nam akrecję materii w dysk, względem osi biegunowej, ku czarnej dziurze, lecz pewna ilość materii jest też wyrzucana na zewnątrz w płaszczyźnie równikowej, ku jądru, oraz w płaszczyźnie torusa, formującego potem dżet. To mocno wskazuje na proces recyklingu materii.

Wnioski

  1. Struktura galaktyk nie zależy od ich wieku.
  2. Struktura galaktyk zależ głównie od oddziaływania pomiędzy czarnymi dziurami w ich jądrach. Zależy również od sposobu wyrzucania materii na zewnątrz i efektywności oporu w otaczającej przestrzeni.
  3. Pomiary wieku gwiazd w galaktykach mogą być zupełnie zaburzone przez wpływ materiału z jadra tych galaktyk. Zatem spektrogramy nie są więc decydujące i wymagają uwzględniania poprawek. Jest to szczególnie istotne, gdy galaktyka jest odległa, gdyż w takim przypadku można dokonać tylko uśrednionego pomiaru w jaśniejszych obszarach, głównie w jądrze, bogatego głównie w pierwotne pierwiastki, jak wspomniano poprzednio!
  4. Jądro M87 pokazuje nam, jak materia jest recyklingowana w galaktykach. Prowadzi nas to ku ewolucyjnemu, ogólnemu modelowi galaktyk: modelowi systemowemu.
  5. Galaktyki w ogóle nie mają wieku, gdyż ciągle recyklingują swoją masę.
  6. Należy więc rozważyć nukleosyntezę, dotąd uważaną za pierwotną, jako w istocie ciągłą.
  7. Gdyby wiec obserwacje te potwierdzono innymi metodami, wówczas pojęcie Wielkiego Wybuchu zostałoby poważnie zakwestionowane.
  8. Odnotujmy, że poddawałoby to w wątpliwość również Półstabilny Wszechświat zaproponowany przez Freda Hoyla, Narlikara i Burbidge'a. Model ten wprowadza sporadyczną kreację materii z niczego, co czyni go tak samo podejrzanym, jak Wielki Wybuch.

Dokumenty

Des galaxies géantes de 1000 milliards de masses solaires un milliard d’années après le Big Bang (z > 4) (Źródło: Institut d'Astrophysique de Paris - marzec, 2004). Potwierdzenie problemów z formowaniem galaktyk.


Autor: Bernard Lempel

Przetłumaczono z: Odd, a Snag in the Bar

Przetłumaczył: Łukasz Buczyński

poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Kość w pięknej spirali

Klasyfikacja galaktyk nie ma dla nas tajemnic. Jeżeli jesteś pewien tego wszystkiego, pozostań w koleinach dogmatów. Ale jeżeli przeważa w tobie intuicja, ciekawość lub inteligencja, zajrzyj tu.

ESO 269-57. Zaskakująca spirala! Źródło: ESO.

Po obróbce cyfrowej.

Efekt obróbki cyfrowej jest zaskakujący! Inne pokażą nam inne przykłady zmian rozmiaru, obecności mostów z materii pomiędzy galaktykami, lub rozmytego gazu wewnątrz i pomiędzy galaktykami.

...oraz zbliżenie. Oryginał: ESO.

  • ESO sklasyfikowało tą galaktykę jako spiralną. Widać w niej jednak wyraźnie poprzeczkę. Poprzeczkę tą stanowi oczywiście materia wyrzucona z jądra. Rozlewa się ona kędziorami na końcach. Kędziory te są bardzo aktywnymi miejscami powstawania gwiazd. Uważna analiza pokazuje, że roziskrzają one również ramiona galaktyki (dolny lewy kędzior). Początki ramion są zaskakujące: posiadają niewytłumaczalną przerwę...
  • Pytanie: Czy takie cechy mają wszystkie galaktyki z poprzeczką? Sprawdzamy to.

Autor: Bernard Lempel

Przetłumaczono z: A Bone in the Beautiful Ordinary Spiral

Przetłumaczył: Łukasz Buczyński

niedziela, 17 kwietnia 2016

Kość w Drodze Mlecznej, czarna dziura obok nas

Pracując nad wykonanym w podczerwieni zdjęciem Drogi Mlecznej, nie spodziewaliśmy się żywej demonstracji poprawności naszej procedury ekstrahowania. Nie tylko pierwsza otrzymana grafika porównywalna jest do zdjęcia wykonanego na 90 cm przez VLA, ale druga obróbka ukazała wielkie, zaskakujące struktury, których absolutnie się nie spodziewaliśmy. Druga grafika porównywalna jest ze zdjęciem zrobionym w paśmie rentgena przez satelitę ROSAT.

Źródło: 2Mass. Notka: [jest to] zdjęcie atlasowe (lub mozaika atlasowa) otrzymane jako Dwumikronowy Przekrój Całego Nieba (Two Micron All Sky Survey - 2MASS), połączony projekt Uniwersytetu w Massachusetts oraz Centrum Przetwarzania i Analizy Podczerwieni w Kalifornijskim Instytucie Technologii, założonym przez NASA i Narodową Fundację Nauki.

Powyżej ukazuje się struktura naszej galaktyki. Rozkład materii widać na czerwono (gwiazdy, gaz), na niebiesko widać materię okalającą galaktykę. W centrum widać obiekt mogący być czarną dziurą.

Po powyższej obróbce cyfrowej pojawiają się dodatkowe struktury niebieskie i zielone. Pozostawiam odgadnięcie ich natury czytelnikowi. Zaleca się porównanie tego zdjęcia z wykonanym przez satelitę ROSAT.

Zbliżenie na jądro galaktyki. Rekomenduję porównanie go ze zdjęciem wykonanym przez VLA, oraz z obrobionym cyfrowo zdjęciem przedstawiającym NGC 3079.

I jeszcze bliżej!

Chris Flynn - Jądro galaktyki

Oto, co widzi VLA w paśmie radiowym.

Co widzi ROSAT w paśmie rentgena.


Autor: Bernard Lempel

Przetłumaczono z: A Snag in the Milky Way, A Black Hole beside us.

Przetłumaczył: Łukasz Buczyński

czwartek, 14 kwietnia 2016

Dżety i inne dziwadła

Pocięte i pokręcone dżety

Źródło: Chandra

Interesujące jest porównanie pewnych dżetów, a szczególnie traktujących o nich dokumentów. Zacznijmy od przyjrzenia się dżetom krzywym, a nawet połamanym.

Po pierwsze dżety wychodzą z niektórych pulsarów: dobrymi przykładami są 3C 58 oraz Krab. Więcej o tych obiektach można przeczytać w artykułach:

Problem z Krabem

Lustro w Krabie

Kość błądząca po Krabie

Problemy z Krabem - krytyka i odpowiedzi

Zdjęcie J0617 wewnątrz IC443, wykonane przez Chandra.

To samo zdjęcie po obróbce cyfrowej

Można zauważyć, że dżet obiektu J0617 nie jest ciągły. Jawi się jako ciąg obłoków. Zauważmy również, że dżet jest skręcony i fizycznie złamany z pewnych miejscach. Zauważmy obecność dwóch lub trzech obiektów połączonych chmurą gazu (na niebiesko).

Czy mechanizm powstawania dżetów jest dobrze zrozumiany?

Eksperyment Cluster ujawnił, co się dzieje podczas interakcji magnetycznej pomiędzy Słońcem a Ziemią.

Źródło: Fabrice Mottaz

To, co pokazał nam Dr. Fabrice Mottez (Paris-Meudon Observatory) jest podstawowe. Animacja dostępna jest w formacie MPEG (dla Windows Media Player) a w razie problemów również w MOV (Quick Time). Nie znamy prędkości osiąganych przed poszczególne cząstki. Czy w pewnych przypadkach mogą być one relatywistyczne? Wydaje się, że tak. Jeżeli dotyczy to dżetu pojawiającego się okresowo, czy w znacznej odległości nie widzielibyśmy szeregu chmur? Zauważmy, że pan Fabrice Mottaz pokazał nam, świadomie lub nie, dżet nie występujący w linii prostej, a nie oś rozchodzenia się cząstek wiatru słonecznego.

3C 279 (Nature)

Dokument, opublikowany 18 lutego 2010 w Nature wolumin 467 przez Andy'ego Younga, opisuje dżet wychodzący z blazara 3C 279 (jest to wizerunek artystyczny). Co dziwaczne, dżet ten zagina się pod wpływem pola magnetycznego obłoku gazu. Natura tego obłoku oraz samego dżetu pozostają pogmatwane. To jest przynajmniej pewne. Powinniśmy przyglądać się temu, w poszukiwaniu innego wyjaśnienia.

Powyżej znajduje się grafika umieszczona 25 maja 2010 na Hubble Site. Powiązana publikacja datowana jest na 5 grudnia 2010.

Praca naukowa autorstwa: D. Batcheldor et al. 2010, dokument PDF. Zauważmy, że oryginalna fotografia zrobiona została przez HST w lutym 1998.

Wygląda na to, że centralna czarna dziura tej galaktyki jest poza jej centrum.

Przesunięcie supermasywnej czarnej dziury w M87 (HST).

Obiekt, który autorzy publikacji nazwali HST-1, jest około 200 lat świetlnych od czarnej dziury (BH), wydaje się być przyczyną rzeczonej przerwy. Raport dotyczący odległości w centrum galaktyki (GC), daje nam informację o masach i pozwala obliczyć masę HST-1. Na zdjęciu mamy 12 mm pomiędzy GC a BH, zaś 70 mm dzieli GC i HST-1. Jeżeli teraz przyjmiemy dla BH wartość 3 miliardów mas Słońca (ogólnie przyjmowaną), wówczas obliczenia dla HST-1 dają nam 3×1270=0,5 miliarda mas Słońca. Jest to wielkość znaczna, zatem HST-1 jest drugą czarną dziurą.

Zauważmy, że BH, GC i HST-1 nie leżą ze sobą w jednej linii, przez co dżet M87 podlega odchyleniom. Dlaczego?

M 87, VLT

Fotografia powyższa została zrobiona przez VLT w nocy z 25 na 26 maja 1998, i opublikowana została w Internecie 27 maja 1998. Jest to pierwsze światło

M 87 (obróbka cyfrowa B. Lempel)

Dwa miesiące później, oraz po wielu próbach o błędach, otrzymaliśmy metodą obróbki cyfrowej powyższy obraz. Zauważyliśmy wówczas, że dżet nie zaczyna się w pobliżu jądra, ale wychodzi z torusa (plazmowego?). Nie ma również początku w dysku akrecyjnym. Na zdjęciu tym nie widać przeciwległego dżetu. Widać również, że dżet jest odchylony od linii prostej przez bardzo ciekawy obiekt, który bez wahania można określić jako HST-1 i który wyraźnie posiada pole magnetyczne.

Pamiętajmy, że dżet ma rzeczywistą prędkość 0,6 c (wg Johna Biretty). Nawet, jeżeli występują tu jakieś efekty relatywistyczne, prędkość ta nie powinna przeszkodzić w dostrzeżeniu przeciwległego dżetu o zmienionej długości fali (przesunięte ku czerwieni podczerwień lub fale radiowe?). Według naszej wiedzy nie jest to przypadek M87.

Uwagi

  1. Publikacja Batcheldor et al. potwierdza istnienie dwóch masywnych obiektów.
  2. Ogólnie zdjęcie to przypomina nam mocno to, co pokazał Maurice Mottaz.
  3. Sugestia: HST-1 powinien nazywać się VLT-1 czy jakoś podobnie.

M 87 (obróbka cyfrowa: B. Lempel)

Wkrótce potem, zwiększywszy proces obróbki, otrzymaliśmy powyższy obraz. Torus zniknął, widać jednak dysk akrecyjny wokół centralnej czarnej dziury. Zwróćmy uwagę, że nie ma to wyidealizowanego kształtu, proponowanego powszechnie w ramach modelach.

Pojawia się trzeci obiekt, który nazwiemy VLT-2. Jeżeli jest on powiązany grawitacyjnie z pozostałymi dwoma, być może da się ustalić ich wzajemne masy, pod warunkiem, że znamy kąt padania, pod jakim na nie patrzymy.

Zauważmy, że VLT-2 zdaje się przesuwać w pobliże centralnej czarnej dziury, pozostawiając za sobą rozmycie. Czy ten obszar może być centrum masy wszystkich trzech obiektów? Jeżeli VLT-2 się porusza, to gdzie jest teraz (04-07-2010)?

Trzy kolejne etapy obróbki cyfrowej obszaru jądra M87.

Widzimy teraz to, co wydaje się być dyskiem akrecyjnym. Wykazuje to strukturę trzech ramion ułożonych pod kątem 120°, co sugeruje rezonans grawitacyjne, a nawet grawito-akustyczne. Odnotujmy, że to, co wydawało się akrecją materii ku czarnej dziurze, odbywa się według, w ostatecznym rozrachunku, wzdłuż osi biegunowej. Dysk akrecyjny, w płaszczyźnie torusa, jest oddalony od czarnej dziury. Dysk akrecyjny i torus plazmowy oddzielają się wyraźnie od siebie. torus i dżet zawsze pozostają w jednej płaszczyźnie.

M87 (Chandra)

Dla porównania, powyżej, zdjęcie centrum M87 z Chandra również pokazuje nam strukturę trzech ramion.

Schemat powyżej reprezentuje jawiącą się nam strukturę jądra M 87. Dysk akrecyjny (pomarańczowy) zdaje się być odpychane wiatrem cząstek (czarne strzałki) w płaszczyźnie równikowej, definiowanej torusem plazmowym (niebieski). Dżet ma dosyć energii do utorowania sobie drogi przez dysk akrecyjny. następnie pole magnetyczne kieruje go ku drugiemu obiektowi, który zmienia jego kierunek swoim momentem obrotowym (zielona strzałka). Dopiero wtedy jest przyspieszany do prędkości relatywistycznej.

Jeżeli dżet nie jest relatywistyczny wychodząc z torusa, wówczas przeciwny dżet, o ile istnieje, również nie jest relatywistyczny, i powinniśmy być w stanie odkryć go bez specjalnych trudności po drugiej stronie torusa.

Wnioski

  1. Obłok gazowy 3C 279 może być czymś dużo więcej niż obłokiem gazu. Proponujemy drugą czarną dziurę, obdarzoną polem magnetycznym, i taki zdaje się być przypadek M 87.
  2. Najbardziej interesujące wnioski płyną z krzywizny dżetów, ich źródeł oraz szczególnie z możliwości tworzenia dżetów bardzo różnych w stosunku do obiektów.
  3. Być możenie istnieje jeden unikalny model powstawania skupionych dżetów. W przypadku, który nas interesuje, wygląda na to, że dwa obiekty o intensywnym polu magnetycznym grają tu główną rolę. Przypadek M 87 zdaje się być klasyczny. Oddziaływanie elektromagnetyczne pomiędzy Słońcem a Ziemią okazują się być najlepszym kosmicznym laboratorium dla zrozumienia tego mechanizmu.
  4. Struktura centrum galaktyki M87 zdaje się odbiegać nieco od tego, czego się spodziewaliśmy. Możliwe, że mylą nas jakieś artefakty. Z zainteresowaniem oczekujemy kolejnych obserwacji.

Bibliografia

  1. Jets et Systèmes binaires - Bernard Lempel. L'Astronomie Vol 117 - Sept 2003. SAF (PDF=1,6 MB).
  2. Connecter le Soleil aux étoiles : vers une solution à l'énigme magnétique solaire? (CNRS - INSU)
  3. Là où les électrons deviennent relativistes. (La Recherche N° 360 - Janvier 2003)
  4. Dowody na przyspieszanie elektronów do ~ 300 keV w regionie dyfuzji rekoneksji magnetycznej w ziemskim warkoczu magnetycznym (Evidence for Electron Acceleration up to ~ 300 keV in the Magnetic Reconnection Diffusion Region of Earth's Magnetotail). (M. Fiérotes, R. P. Lin, T. D. Phan, D. E. Larson oraz S. D. Bale)
  5. Hubble zobaczył spektakularny rozbłysk w dżecie gzowym z czarnej dziury M87 (Hubble witnesses spectacular flaring in gas jet from M87's black hole) (Publié sur Internet le 14 Avr 2009)
  6. Teleskop Kosmiczny Hubble'a zaobserwował niezwykły rozbłysk w dżecie z M87 (Hubble Space Telescope observations of an extraordinary flare in the M87 jet)
  7. Nowość (22 sierpnia 2013). Teleskop Hubble'a zrobił film Space Slinky (Obserwujemy, na materiałach wideo, że jasność HST-1 okresowo się zmienia, około 13 razy w ciągu 13 lat) Hubble Takes Movies of Space Slinky (We can observe, in VIDEOS, that the luminosity of HST-1 varies periodically, approximately 13 times in 13 years). Artefakt?
  8. Nowe wyniki pomiarów ruchu dżetu M87 (Optical proper motion measurements of the M87 jet: New results)

Autor: Bernard Lempel

Przetłumaczono z: Fragmented and twisted Jets

Przetłumaczył: Łukasz Buczyński

czwartek, 7 kwietnia 2016

Kość w czarnej dziurze

Niespodziewany problem!

Jeżeli jesteś normalnie ukształtowanym naczelnym, jak większość z nas, i napotkasz po raz pierwszy osobliwości, które zaprezentowaliśmy na poprzedniej stronie, wówczas Normalną Reakcją Irracjonalną powinno być zadanie pytania: A co, jeśli przeprowadzono dalszą analizę? Tak zrobiliśmy. A wyniki są takie, jakie zaraz zobaczycie. Kolejną reakcją, tym razem racjonalną, powinno być zapytanie siebie Gdzie jest błąd? Czy to artefakt? Przeprowadziliśmy więc badania i w końcu znaleźliśmy metodę ekstrakcji oraz sposoby testowania jej poprawności. Zauważmy, że Racjonalna Reakcja akademii brzmi: Nie warto na to patrzeć, gdyż teoria mówi, że [...] Jest to zatem nie możliwe, zdjęcia te są bez wartości. Akademia nie podejmie więc wysiłków, aby to sprawdzić. Ale akademicy są ostrożni i lękliwi...

Cóż, nie wszyscy, znamy jednego lub dwóch, którzy są niezwykli! Rozpoznają siebie. Wiele im zawdzięczamy.

Zaskakujący obiekt w galaktyce M 87

M 87 (obróbka cyfrowa: B. Lempel)

Grafiki powyżej są niepublikowane. Otrzymano je dopiero niedawno, po usprawnieniu metody ekstrahowania, stanowią trzecie zaskoczenie. Rozpoznajemy centralną czarną dziurę oraz jej dżet, po trzech udanych poziomach obrabiania cyfrowego. Struktura rdzenia M 87 jest zaskakująca i niespodziewana.

Jest oczywistym, że jeżeli wiemy, iż nie można zobaczyć czarnej dziury, to nawet nie próbujemy!

Inne przykłady obróbki:

Na powyższym zdjęciu są zaznaczone strefy ekstrahowania, ukazane na grafikach 1 i 2. Oto, co widzimy:

  • Po lewej jądro M 87 (czarna dziura?)
  • Na dolej z prawej druga czarna dziura (obrazek 2).
  • Na wyrze z prawej, trzeci obiekt (obrazek 1).

Obrazek 1

Kolejny przykład torusa wokół trzeciego, uprzednio odkrytego, obiektu. Doświadczamy czwartego zaskoczenia!

Obrazek 2

Piąte zaskoczenie: Czy pole magnetyczne drugiej czarnej dziury nie wygląda jak zorza polarna? Przypomina ją na pierwszy rzut oka...

Co mówi teoria (wszystko po francusku)

Czego teoria nie mówi

  • Teoria czarnych dziur, wprowadzając osobliwości i nieskończoną gęstość, powinna budzić nieufność w fizykach.
  • Teoria osiowego dżetu, wychodzącego z jądra galaktyki, nawet, jeśli okaże się prawdopodobna, może w pewnych wypadkach, jak M 87, okazać się fałszywa. Prezentowane tu grafiki pokazują, że dżet jest planarny. Nie dyskredytuje to modelu, w ogólnym kontekście, pokazuje jednak, że nie jest on z natury jedynym.
  • Struktura jadra M 87, którą widać na grafikach, wskazuje, że mamy wyrzuty materii z czarnej dziury do torusa. Wyrzuty te mają miejsce w płaszczyźnie torusa.
  • Z drugiej strony, akrecja materii, pochodząca z powłoki akrecyjnej, kieruje się ku czarnej dziurze, ale globalnie i wyłącznie wzdłuż osi biegunów.
  • Torus jest z pewnością plazmą ściśniętą polem magnetycznym. Cóż, mamy tutaj, wynaleziony przed nami przez naturę, wynalazek: tokamak.
  • Pola magnetyczne mają kluczowe znaczenie przy zabawie w kosmologię.

Więcej o ściskaniu magnetycznym:

Dokumentacja i bibliografia

Kilka dziwnych podobieństw


M 87, obraz z Chandra i obrobiony przez B. Lempela

Dziwaczne podobieństwa. Nie takie zaskakujące, jak moglibyśmy wierzyć!


Autor: Bernard Lempel

Przetłumaczono z: A Snag in the Black Hole

Przetłumaczył: Łukasz Buczyński

sobota, 2 kwietnia 2016

Mars - planeta tysiąca tajemnic - część 2

W swoim zwykłym rozmiarze, wyniosła marsjańska góra Olympus Mons zostawia daleko w tyle wszytko, co mamy na Ziemi. Wielki kopiec Tharsis Rise zdumiał planetologów gdy wyłonił się z pyłowej chmury, aby powitać sondę Mariner 9 w 1972. Niemal tak płaski, jak naleśnik, Olympus Mons jest trzykrotnie wyższy niż Mount Everest i ma powierzchnię stanu Arizona! Po jego odkryciu planetolodzy zinterpretowali go jako wulkan tarczowy, porównując go do wielkich wulkanów tego typu na Hawajach. Ale Olympus Mons jest wielki jak cały łańcuch Hawajów, od dna morskiego po ich szczyty.

Olympus Mons, największa znana góra w Układzie Słonecznym.

Szereg właściwości odróżnia go od wulkanów tarczowych na Ziemi. Jego skarpa sięga do czterech mil wysokości. Żaden z wulkanów tarczowych nie ma odpowiednika takiego klifu. Definicyjną cechą wulkanów tarczowych jest łagodny wypływ płynu lub lawy o małej lepkości. Wulkany tarczowy nie posiadają skarp, a skarpa wysoka na cztery mile jest poza wszelkimi rozważaniami. W rzeczywistości, obserwator odkrywa jedną zagadkę za drugą. Okrywa jest niezwykle cienka, włókniste grzbiety i wąwozy, otaczająca aureola, wykazują ostro wycięte grzbiety i kanały oraz zdumiewająco ociosane bloki.

Urwisko u podstawy Olympus Mons i wulkan tarczowy Belknap.

Skarpa ta jest neinanego pochodzenia.
- raport NASA.

Ten stromy klif wokół Olympus Mons jest osobliwy i nie charakteryzuje ziemskich wulkanów tarczowych.
- raport NASA.

Aureola wokół góry i zbliżenie na jej powierzchnię.

Po swoim powstaniu, większość aureoli na wschodzie zostało wyraźnie wypalonej przez równie enigmatyczną aktywność w regionie. Faktycznie, Tharsis Rise jako całość jest od dawna pozostającą zagadką, szeroką na 2500 mil i wysoką na ponad sześć. Szeroka wypukłość tego rodzaju nie powinna mieć miejsca w standardowej ewolucji izolowanej planety. Planetolodzy wciąż debatują nad tą zagadką, ale jeśli Mars był w przeszłości angażowany w bliskie spotkania z innymi naładowanymi elektrycznie ciałami, wielkie wypukłości są deformacjami, których powinniśmy się spodziewać.

Pochodzenie Tharsis Rise nie jest dobrze zrozumiane.
- Michael Seeds, Układ Słoenczny

Stwierdziliśmy, że powierzchnia Marsa została wyrzeźbiona wyładowaniem elektrycznym w epoce niestabilności Układu Słonecznego i planetarnej przemocy. Tak, to szalona idea, ale sam Olympus Mons posiada wszystkie charakterystyki pęcherza po błyskawicy. Takie podniesione, dzwonokształtne pęcherze można znaleźć w miejscu uderzenia wyładowania chmura - grunt. Odnajdujemy je również w innych naturalnych miejscach. Są one wyniosłymi fulgarytami, zwanymi też fulgamitami. Wyładowanie, które tworzy wysoki fulgaryt, często poprzedza mniejsze uderzenia wzdłuż tej samej zjonizowanej ścieżki, tworząc otaczające dołki na szczycie formacji. Właśnie takie, jak kołowe kratery na szczycie Olympus Mons. Mniejsze kratery mają środki na wysokości ściany większych kraterów i sięgają na większą głębokość, jak wycięte foremką od ciastek.

Fulgaryt z widoczną aureolą i wieloma sub-kraterami.

Materiał, z którego formuje się fulgaryt, jest pobierany w otaczającej go powierzchni. Wynikiem jest otaczająca go depresja lub rów. Charakterystyka ta jest tak wyraźna i oczywista, że powstaje krytyczne pytanie: Czy istnieje taki rów wokół podstawy Olympus Mons? Planetolodzy mówią, że tak, ale jego pozostałości są widoczne tylko na zachodzie, podczas, gdy reszta została przykryta późniejszym opadem materiału, którego pochodzenie wciąż jest kwestią debat. Wyjaśniają oni, że rów ten jest wynikiem osiadania Olympus Mons w lokalnym krajobrazie przez długi okres czasu. Ale czy możliwe jest inne wytłumaczenie?

Cechy Olympus Mons, obejmujące liczne detale, są w gruncie rzeczy doskonałym przykładem interpretacji elektrycznej. Szereg lat temu Wal Thornhill przeprowadził eksperyment laboratoryjny, demonstrujący efekty działania łuku elektrycznego na dodatnio naładowaną powierzchnię z gliny. Przy średniej mocy, łuk elektryczny powoduje powstanie okrągłego kopca z okolicznego materiału, tworząc zarówno zagłębienie, jak i otaczającą, płynną aureolę, wyekstrahowaną w gliny. Powstaje również krater na szczycie wzniesienia oraz doły i wyżłobienia na jego bokach. Gdy moc jest zwiększana, łuk na krótko przestaje się ruszać i wypala mniejsze, kołowe kratery wewnątrz już istniejącego, pozostawiając żarzącą się plamę. Teraz należy tylko przeskalować wyładowanie, tak, aby plama ta reprezentowała trwanie i temperaturę wystarczającą do stopienia podłoża kaldery Olympus Mons i wyprodukować ich płaskie powierzchnie.

Powstawanie odpowiednika Olympus Mons w laboratorium.

Aureola Olympus Mons również posiada analogię do aureoli pęcherzy błyskawicowych, ukazując koncentryczne ślady. Ten charakterystyczny wzór kieruje naszą uwagę na zaskakujący, wysoce enigmatyczny odpowiednik aureoli Olympus Mons. W ujęciu konwencjonalnym, podobieństwo to może być co najwyżej przypadkowe.

Porównanie koncentrycznych śladów po pęcherzach błyskawicy i na aureoli Olympus Mons.

A tu znajduje się równie wielka tajemnica. Większość oryginalnej powierzchni aureoli pokryły dalsze blizny. Wystarczy uważnie przyjrzeć się zdjęciom, aby zobaczyć dalszą erozję, wywołaną siłą działającą z zewnątrz, bez powiązań z poprzednio uformowanymi grzbietami i kanałami. Jest to znak rozpoznawczy łuków elektrycznych, działających na powierzchnię.

Blizny ponakładane na pierwotny krajobraz aureoli Olympus Mons.

W interpretacji elektrycznej góry Olympus Mons, uderzenie trwającego jakiś czas kosmicznego pioruna wzniosło materiał tworzący górę i wypaliło krater na szczycie. Kaldera Olympus Mons ilustruje efekt rozpylającego materiał, obracającego się łuku, powodującego nakładanie się na siebie kraterów o płaskim dnie, na szczycie anodowego pęcherza. Jego gwałtowny wzrost często wycina strome tarasy w ścianach nałożonych kraterów. Efekt ten najlepiej widać na ścianach kaldery sąsiedniego Ascraeus Mons.

Tarasy w ścianach kalder rzekomych wulkanów.

Cylindryczne, obracające się wyładowanie na skalę planetarną, może być postrzegane jako zestaw mniejszych cylindrów. Dobrym przykładem są cylindryczne struktury w zorzy na Ziemi.

Cylindry w wyładowaniu elektrycznym - laboratorium i natura.

Gdy łuki elektryczne obrabiają powierzchnię, często skupiają się w jednym miejscu, dając charakterystyczny efekt półokrągłego wycięcia - ewidentnie widoczny w ścianach kaldery Olympus Mons, a jeszcze lepiej w ścianach kaldery Hecates Tholus na północy. Wyraźnie wycięte półokręgi nie są obserwowane w wulkanach tarczowych.

Półokrągłe wycięcia w ścianach kalder Olympus Mons i Hecates Tholus.

Silnie włóknista okrywa na szczycie Olympus Mons jest spodziewanym efektem działania międzyplanetarnego łuku elektrycznego, który utworzył ujemnie naładowany punkt skupienia na dodatnio naładowanej powierzchni. Zupełnie, jak zwiewny, włóknisty warkocz komety, poruszającej się w słabym polu elektrycznym Słońca. Będziemy tu szukać podobnego efektu w chmurze osiadłych tu odłamków. Radialne włókna, być może połączonego elektrycznie materiału, przelały się przez boki i skarpy Olympus Mons, wypełniając otaczający go rów, czyniąc trwały zapis ruchu ładunków elektrycznych.

Włókniste struktury na powierzchni Olympus Mons, w warkoczach komet oraz w wyładowaniu elektrycznym.

W rzeczywistości żaden z wulkanów tarczowych na Ziemi nie przypomina morfologią Olympus Mons. A wzór ten powtarza się wielokrotnie na marsjańskim Tharsis Rise.


Na podstawie napisów do filmu Symbols of an Alien Sky, Episode 2 - The Lightning Scared Planet - Mars

Grafika: kadry z tegoż.