środa, 10 września 2014

Nieostniejąca woda

Anaglif pokazujący część powierzchni komety 67P/Churyumov-Gerasimenko. Kliknij, aby powiększyć. Źródło: NASA/ESA

5 września 2014

Jak dotąd, lód wodny komety 67P/Churyumov-Gerasimenko pozostaje ukryty.

Nawiązując do niedawnego oświadczenia prasowego, jeden z pokładowych instrumentów sondy Rosetta rejestruje tlen i wodór, otaczające kometę 67P/C-G. ALICE jest trójwymiarowym spektrometrem, zbudowanym do badania kometarnej komy, jak również powierzchni. Jednakowoż wyniki pracy ALICE są frustrujące. Dr Alan Stern, główny badacz oraz stowarzyszony wiceprezydent Southwest Research Institute (SwRI) Space Science and Engineering Division, powiedział: Jesteśmy nieco zaskoczeni, jak bardzo powierzchnia komety pochłania światło, i jak słabe są dowody na obecność wodnego lodu.

Obserwacje te nie są zaskoczeniem dla orędowników modelu elektrycznego. W rzeczywistości jest zaskakującym, że astrofizycy ciągle są w ciemności na temat morfologii komet. Po odwiedzeniu pięciu kometarnych jąder w ciągu ostatnich kilku lat i przekonaniu się, że są gorące, suche i skaliste, jest na prawdę dziwne, że kontynuuje się promowanie modelu brudnej śnieżki.

Niedawne rewelacje na temat komet stają się znacznie łatwiejsze do zrozumienia, jeśli weźmie się pod uwagę teorię elektrycznych komet. Czarne, wypalone jądro (kometa Haley'a), kratery i skalisty krajobraz zamiast pól lodowych (Wild 2), energetyczne wytryski, ogony jonowe, związki siarki, które wymagają wysokich temperatur do powstania oraz wszechobecność drobnego pyłu - wszystko to wskazuje na aktywne działanie elektryczności. Co najważniejsze, para wodna jest w większych ilościach z dala od jądra komety, niż w jego pobliżu - przeciwnie, niż powinno być, gdyby to lód wodny i jego sublimacja powodowały kometarne wytryski.

Już Zdjęcie Dnia z lipca 2004 dostarczyło danych przeczących teorii kometarnych kul śnieżnych. Na przykład, niektóre komety posiadają komy i warkocze jeszcze daleko od Słońca, rzekomym źródeł energii dla wszelkiej aktywności kometarnej. Jeśli Słońce jest tym, co powoduje topnienie lodu wodnego, albo, jak doniesiono w przeszłości, sublimowanie i formowanie wytrysków z zamrożonego dwutlenku węgla, komety za orbitą Jowisza, jak Hale-Bopp, nie powinny wykazywać takich aktywności.

Komety są raczej jak odłamki, pozostałe po katastroficznych zdarzeniach na Ziemi i innych planetach w niedawnej przeszłości, zatem w Układzie Słonecznym mogą być komety złożone z wodnego lodu, jako, że woda oceaniczna również mogła być eksplozywnie wyrzucona na orbitę okołosłoneczną. Aczkolwiek, owych złożonych z wody obiektów dotąd nie zauważono. Wszystkie komety, jak dotąd, złożone są z pyłu i skalistych regolitów, bez śladów lodu wodnego, jak ujawnia to obraz na górze strony.

Teoria elektrycznych komet została zaproponowana przez Ralpha Juergensa we wczesnych latach 1970, jako część jego elektrycznego modelu Słońca. Jego współpracownicy, dr Earl Milton i Wal Thornhill, rozwinęli model po jego przedwczesnej śmierci w 1979. Pierwszy artykuł o elektrycznych kometach pojawił się na stronie Thornhilla w październiku 2001, wraz z jego przewidywania mi wyników misji Deep Impact. Późniejsze artykuły pojawiły się w styczniu 2004, gdy misja Stardust napotkała kometę wild 2. Część wyników eksperymentu misji Deep Impact zaprezentowano w lipcu 2005.

Jak napisał Wal Thornhill: Model Elektrycznego Wszechświata przewiduje, że wszystkie aktywne komety będą wykazywać częste, krótkie wybuchy w różnych punktach na swojej powierzchni. Są to zjawiska wyładowań elektrycznych, znane technicznie jako (zimne) wytryski katodowe.

Iskrzenie katodowe eroduje minerały z powierzchni komety, oraz, jak wyjaśnia Thornhill, potrafią zdysocjować minerały zawierające tlen, a zjonizowane ujemne atomy tlenu wiążą się z dodatnimi atomami wodoru, czyli protonami, z wiatru słonecznego, tworząc hydroksylowe związki OH. Zakłada się podkreśla Thornhill, że te są one rezultatem rozpadu cząstki H2O pod wpływem promieni ultrafioletowych.

Tak długo, jak dominować będzie przestarzały model lodu wodnego, studiowanie zjawisk kometarnych skutkować będzie tajemnicami i zaskoczeniami.

Stephen Smith

Przetłumaczono z https://www.thunderbolts.info/wp/2014/09/05/water-water-nonexistent/

poniedziałek, 8 września 2014

Przepływ słonecznych elektronów

(Z Dodatku C książki Electric Sky D. E. Scotta, Moikamar 2006)

Ciemne elektrony znalezione przez NASA

(ostatnia aktualizacja w czerwcu 2013)

W późnych latach 1970 Ralph Juergens badał[1], w jaki sposób Słońce otrzymuje swoją energię z zewnętrznego przepływu energii elektrycznej. Przystąpił do obliczania liczby dostępnych elektronów, które oddziałując z otrzymanym woltażem Słońca, byłyby wystarczające do wydzielenia mocy, z jaką Słońce emituje energię. Pod koniec 2011, oraz w latach 2012-2013, okazało się, dzięki sondzie Voyager 1, że dane otrzymane przez Juergensa były daleko zaniżone. Również promień heliopauzy jest trzykrotnie większy, niż myślał Juergens. Na skutek tych odkryć, wymagany spadek woltażu katodowego, obliczony przez Juergensa, okazał się o wiele za duży.

Oświadczenie NASA, zatytułowane Voyager dosięgnął nowego obszaru na skraju Układu słonecznego[2] dostarczyło następujących ważnych uaktualnień do założeń Juergensa, użytych w jego ustaleniach:

  • Voyager 1 (dnia 9/9/2011) dotarł do heliopauzy (zewnętrznej powierzchni słonecznej otoczki plazmowej). Jest to w przybliżeniu 1,82264 × 1010 km (18 mld kilometrów lub ~122 AU) od Słońca. nie doniesiono, żeby sonda opuściła granicy i nie weszła w przestrzeń międzygwiezdną, jest to więc najmniejszy oficjalnie ustalony promień heliosfery.
  • Voyager 1 zarejestrował 100-krotne zwiększenie intensywności wysoko energetycznych elektronów, docierających ze wszystkich zakątków galaktyki. Pierwotne ustalenia wynosiły 100 000 na m3. Uaktualniona wielkość wynosi ~107 / m3.
  • Sonda zmierzyła prędkość wiatru słonecznego, i po raz pierwszy okazało się, że wieje on z powrotem, w naszą stronę.

Z pomocą tych nowych danych możemy przeliczyć ilość dostępnych dla modelu elektrycznego elektronów. Stała słoneczna, zdefiniowana jako całościowa energia promieniowania słonecznego, na wszystkich częstotliwościach, padająca na centymetr kwadratowy w odległości Ziemi od Słońca, wynosi 0,137 wata / cm2[3]. Oznacza to, że Słońce musi emitować około 6,5 × 107 W na m2 fotosfery, a całkowita moc Słońca wynosi 4 × 1026 W. Odpowiada to ~42 000 W na cal2.

Jakiekolwiek hipotetyczne wejście musi więc dostarczać moc 4 × 1026 W. Juergens założył, że spadek woltażu katodowego jest rzędu 1010 V. W takim przypadku, moc dzielona przez woltaż daje natężenie 4 × 1016 amperów. Prędkości wiatrów międzygwiezdnych wynoszą[4] od 200 do 1000 km/s. Odpowiada to 2 × 105 do 106 m/s. Załóżmy więc, że efektywna prędkość typowego międzygwiezdnego elektronu wynosi przynajmniej 105 m/s.

W czasie, gdy Juergens dokonywał swoich obliczeń (1979), otrzymany prąd jonizacji gazu międzygwiezdnego wymagał przynajmniej 100 000 wolnych elektronów na m2. Ale w świetle nowych danych (patrz #1 powyżej) liczba ta jest obecnie sto razy większa, i wynosi 107/m3. Losowy prąd elektryczny elektronów niech będzie oznaczony Ir = Nev, gdzie N jest gęstością elektronów na metr sześcienny, e jest ładunkiem elektronu w kulombach, a v jest średnią prędkością (w m/s). Otrzymujemy stąd, że

Ir=Nev=107elektronów×1,6×10-19kulombów/elektron×105m/s

zatem gęstość średniego prądu elektrycznego wynosi około 1,6 × 10-7 A/m2 przez powierzchnię położoną pod dowolnym kątem.

Całkowity prąd elektryczny, który może wyzwolić wyładowanie słoneczne, jest produktem gęstości tego losowego prądu, oraz powierzchni sfery objętej spadkiem katodowym. Mamy obecnie lepsze pomiary, jak wielka jest ta sfera. jej promień wynosi około 2 × 10130, tak więc jej sferyczna powierzchnia zawiera musi być większa niż 5 × 1027m.

Taka powierzchnia może pobierać prąd międzygwiezdnych elektronów rzędu 1,6 × 10-7 razy 5 × 1027m2, co daje 8 × 1020 A (20 000 razy więcej, niż potrzeba!). Oczywiście obliczenia te obejmują wiele przybliżonych wielkości, ale są najlepszymi dostępnymi w dniu dzisiejszym (2012).

Obliczenia te pokazują, że bezzasadne są wnioski, jakoby w środowisku Słońca było za mało elektronów, żeby je zasilić. W rzeczywistości, w obliczu nowych danych z NASA, można teraz zredukować zakładany woltaż Słońca do ~1010 / 16 000 = 0,5 miliona woltów = 500 kV, względnie mało. Na Ziemi istnieją linie transmisyjne, obdarzone większym woltażem[5].

Obserwacje NASA (patrz #2 powyżej), że wiatr słoneczny zawraca (zaczyna wiać w kierunku Słońca) blisko heliopauzy, jest dalszym potwierdzeniem, że analogia pomiędzy zachowaniem Słońca otoczonego plazmą, a zachowaniem się laboratoryjnego gazu (plazmy) w tubie wyładowaniowej, jest poprawna. W takiej tubie, blisko katody, często obserwuje się warstwę elektronów. Warstwa taka tworzy ujemne pole elektryczne (siła na jednostkę ładunku), przyłożone do nośników ładunku dodatniego (jonów dodatnich w wietrze słonecznym). Heliopauza jest wirtualną katodą dla dla plazmowego wyładowania słonecznego.

Standardowy krytycyzm od krytyków modelu elektrycznego Słońca Juergensa brzmiał gdzie są te wszystkie niezbędne przychodzące relatywistyczne elektrony?. Po pierwsze, one wcale nie muszą być (i nie będą) relatywistyczne. Po drugie, okazuje się, że NASA jest w trakcie ich odnajdowania. Być może teoretycy Elektrycznego Wszechświata powinni wydać oświadczenie prasowe, zatytułowane Ciemne elektrony znalezione przez NASA. Z tego powodu ta krótka publikacja nosi taki właśnie podtytuł.

Pierwsze uzupełnienie (2013)

Il. 1. Magnetyczne spirale (prądy) odkryte przez sondę Ulisses.

  1. W obliczeniach ukazanych powyżej jest założenie, że heliopauza zbiera elektrony izotropowo z otaczającej ją plazmy międzygwiezdnej. W świetle danych uzyskanych przez sondę Ulisses (1998-2008) wiadomo teraz, że nad biegunami Słońca istnieje silne pole magnetyczne. Takie spiralne pola nie mogłyby istnieć bez silnych spiralnych prądów elektrycznych. Spirale te wyraźnie stają się węższe (bardziej gęste) w miarę zbliżania się do powierzchni Słońca. Wnioskujemy więc, że biegunowe regiony słońca mogą doświadczać znacznie wyższych gęstości prądu, niż regiony równikowe. Zatem nie tylko nośniki ładunku są dostępne, ale również zaczynamy mieć pojęcie, gdzie i jak się dostają do Słońca.
  2. Obliczenia zaprezentowane w pierwszej części tego raportu wskazują, że heliopauza może pobierać nawet 20 000 razy więcej elektronów, niż jest potrzebne do elektrycznego zasilenia Słońca. Logicznym wnioskiem jest, że tylko 1/20 000 elektronów w pobliżu Słońca musi ku niemu dryfować.
  3. Plazma posiada tak zwaną częstotliwość plazmową, Nawet po tym, jak elektron zostaje uwolniony z atomu (dając zjonizowaną parę jon-elektron), elektron ma tendencję do oscylowania wokół jonu z określoną częstotliwością. Elektron może swobodnie dryfować od centrum jonu, ale często kontynuuje swój taniec wokół niego, dopóki nie przeskoczy w pobliże innego jonu. Wyobraźmy sobie zbiór 20 000 (zjonizowanych) par jon-elektron w plazmie, w której tylko jeden na raz przeskakuje (dryfuje) ku innemu jonowi. Rozległe może tańczących (w ruchach Browna) elektronów łatwo kamufluje ruch dryfu jednego na 20 000 elektronów. To dlatego krytycy modelu Juergensa mówią często Widzimy tylko równą ilość elektornów i protonów, płynących w wietrze słonecznym. Nie jest to prawda.

Il. 2. Dryf elektornów jest trudny do zobaczenia. Elektron porusza się z prędkością Fermiego, i ma tylko niewielką prędkość dryfu, nałożoną na przyłożone pole elektryczne.

Jeden z krytyków modelu Juergensa powiedział: Występowanie fotosfery w rejonach polarnych Słońca wydaje się takie samo, jak na niższych szerokościach. Czy nie falsyfikuje to pomysłu, że znajduje się tam skoncentrowany biegunowy przepływ ładunków?

Nie, ponieważ zasilający przepływ ładunków jest tylko niewielkim ułamkiem całkowitej populacji jonów i elektronów. To zbyt mało, żeby zmienić charakterystykę plazmy fotosferycznej.

Drugie uaktualnienie (czerwiec 2013)

Analiza Juergensa, przedstawiona wyżej, rozważa Słońce jako rodzaj opornika w obwodzie elektrycznym. Ten prosty model koncentruje się tylko na przepływie elektronów. Pomija fakt, że jony dodatnie również mają swój wkład w efektywny prąd przechodzący przez Słońca. W powszechnych obwodach elektrycznych (w przewodnikach z metalowych kabli) jedynymi nośnikami ładunku są elektrony. Żaden z ładunków dodatnich się nie porusza. Są zablokowane w krysztale, tworzącym stały przewodnik. Ale w plazmie zarówno elektrony, jak i jony dodatnie przenoszą ładunek i mogą się poruszać.

Ładunek elektryczny mierzy się w kulombach, (C). Tempo, w jakim dodatni ładunek elektryczny mija punkt obserwacji, nazywamy prądem elektrycznym. Kierunek ruchu ładunków dodatnich nazywany jest (z definicji) kierunkiem przepływu prądu. Prąd mierzy się w amperach (A), i z reguły oznaczany jest symbolem i, gdzie

i=dqdt
(1)

Wypadkowy przepływ ładunku jest ważny. Ujemne ładunki, płynące w lewo, mają dodatni wkład w prąd i, płynący w prawo. Na przykład, na rys. 3, załóżmy, że co każde pół sekundy w prawo przepływa ładunek 3 C. Jednocześnie co każdą 1/3 sekundy w lewo przesuwa się ładunek -5 C. Wynikowy prąd oblicza się następująco:

i=31/2−51/3=21A
(2)

Il. 3. (Góra) Prąd jest tempem, w jakim dodatnie ładunki przekraczają punkt obserwacyjny. (Dół) Prąd złożony jest z obu rodzajów ładunków.

W wyrażeniu (2), powyżej, pierwszy znak minus spowodowany jest przeciwnym kierunkiem drugiego ładunku. Drugi minus oznacza ujemny ładunek.

W plazmie laboratoryjnej często istnieje więcej elektronów niż jonów dodatnich. Dzieje się tak, ponieważ jony dodatnie nie potrafią się przemieszczać przez okablowanie podłączone do anody i katody. Ale wewnątrz samego wyładowania plazmowego musimy uwzględnić wkład obu typów ładunku do całkowitego prądu.

W wyładowaniu laboratoryjnym elektrony pochodzą z katody. Wchodzą w plazmę (z reguły w parach) z okablowania, podłączonego do terminala katodowego. Jeden z tych elektronów jest przyspieszany w kierunku anody, a jeden rekombinuje z jonem dodatnim (tworząc obojętny atom, co redukuje liczbę jonów dodatnich w plazmie o jeden). Drugi elektron nabiera prędkości w miarę oddalania od katody i może zderzyć się z obojętnym atomem gdzieś w środku wyładowania. Przeżywa, a kolizja uwalnia kolejny elektron (z powstaniem kolejnego jonu dodatniego, który zastępuje poprzedni zneutralizowany przy katodzie). Oba elektrony docierają do anody, i okablowaniem przechodzą z powrotem do katody. Jon dodatni jest przyspieszany do katody.

W centrum opisanego tu wyładowania plazmowego, jony dodatnie wędrują od anody ku katodzie. Taka sama liczba elektronów wędruje w przeciwną. Każdy z tych strumieni ma równy wkład w całkowity prąd, mierzony amperomierzem podpiętym szeregowo na zewnątrz tuby wyładowaniowej. Ale w przestrzeni kosmicznej nie ma kabli ani amperomierzy.

Powstaje pytanie: dlaczego Juergens, obliczając prąd w słonecznej plazmie, rozważał tylko elektrony? Wygląda na to, że był tak sfiksowany na punkcie analogii z obwodem elektrycznym, gdzie potrzebne są tylko elektrony. W kosmosie nie ma zakazu dalekich wędrówek dla jonów dodatnich. Nie ma tam znaku jonom dodatnim zakaz wstępu za ten punkt, który jest (w przenośni) stoi przed każdą katodą.

A zatem, jeżeli przyjmiemy, że istnieje tyle samo jonów dodatnich, poruszających się przez i w pobliżu Słońca, co elektronów (pseudo-obojętność), to ilość wymaganych elektronów można obciąć o połowę. Wymagana liczba elektronów do zasilenia Słońca wynosi więc jeden na 40 000 z tych, które Słońce bierze w swoje otoczenie w pobliżu heliopauzy.

Hipoteza elektrycznego Słońca Juergensa zdaje się być w coraz większym stopniu wspierana przez każdy kawałek danych, publikowany przez NASA.

D. E. Scott (czerwiec 2013)

[1] Dostępne na http://www.kronos-press.com/juergens/k0801-electric-i.htm oraz http://www.kronos-press.com/juergens/k0802-electric-ii.htm

[2] Dostępne na: http://www.jpl.nasa.gov/news/news.cfm?release=2011-372

[3] Wilson, R.C. , Journal of Geophysical Research, 83,4003-4007 1978.

[4] Peratt, A. Physics of the Plasma Universe, Springer-Verlag, 1992.

[5] Najwyższy woltaż transmisyjny (AC): 1.15 MV linia Ekibastuz-Kokshetau (Kazahstan)
http://answers.yahoo.com/question/index?qid=20091022010949AAIY7dZ


Przetłumaczono z http://electric-cosmos.org/SolarElecFlux2013.pdf

niedziela, 7 września 2014

Pierścień jest poprzeczką

Ten stereoskopowy obraz M57 (NGC 6720) ujawnia strukturę głębi. Źródło: Jukka Metsavainio

1 września 2014

Mgławica Pierścień mogłaby się nazywać mgławicą Tuby.

Dwubiegunowy wypływ jest terminem często używanym do opisania struktur mgławicowych, jak ta powyżej, aczkolwiek jego przyczyna pozostaje kłopotliwa dla astronomów. Przeważająca opinia jest taka, że struktury te tworzą węzły na skutek wiejących przez nie gazów i pyłów: wiatry spowodowane przez fale uderzeniowe eksplodujących gwiazd. W wielu przypadkach mgławica określana jest mianem gwiazdotwórczej, ponieważ silne promieniowanie rentgena oraz ultrafiolet uważane są za oznakę reakcji jądrowych wewnątrz chmury. Mówi się, że wiatry i fale uderzeniowe powodują ściskanie i gęstnienie delikatnych chmur, przy których obłoczek dymu wydaje się ciałem stałym, w coraz gęstsze skupiska, dając ewentualnie początek gwiazdom.

Z drugiej strony teoria Elektrycznego Wszechświata widzi płynącą przez przestrzeń plazmę, nie gaz. Stosuje się do nich fizyka elektryczności, nie fizyka wiatru. Wewnątrz otoczki mgławicy planetarnej znajduje się jedna lub więcej powłok plazmy, lub też warstw podwójnych, działających jak kondensatory, na przemian gromadząc i uwalniając energię elektryczną. Prąd wewnątrz powłok na przemian zwiększa się i zmniejsza.

Naładowane cząstki w ruchu stanowią prąd elektryczny. Prądowi elektrycznemu towarzyszy pole magnetyczne, które go otacza i maleje w miarę oddalania się. Pole magnetycznie staje się mocniejsze, gdy więcej naładowanych cząstek podąża w tym samym kierunku, lub kiedy poruszają się szybciej. Jony przemieszczające się w polu magnetycznym są ściskane w kierunku osi. Fizycy plazmowi nazywają to skurczem Benneta.

Wyładowanie elektryczne w chmurze plazmy tworzy warstwy podwójne wzdłuż jego osi. Po jednej stronie powstaje ładunek dodatni, po drugiej ujemny. Pomiędzy stronami powstaje silne pole elektryczne, a jeśli do warstwy podwójnej dociera dostatecznie dużo prądu, będzie się ona jarzyć (w przeciwnym razie będzie w niewidocznym trybie ciemnego prądu).

Lampa neonowa, emitująca tylko światło o częstotliwości wzbudzenia, jest bardziej poprawnym modelem mgławic. elektryczność, przechodząca przez gaz neonowy, powoduje jego przejście w plazmę i świecenie na żółto. Inne gazy, takie jak tlen i wodór, emitują światło niebieskie i czerwone, a cięższe pierwiastki mają swoje własne kolory. Mgławica Pierścień emituje światło we wszystkich tych kolorach.

Pomysły te są nieznane astronomom, którzy myślą wyłącznie w kategoriach grawitacji oraz masy, a rzadko myślą o ładunkach. O ładunkach płynących wzdłuż pola magnetycznego myślą jak o dżetach, zamiast o przyległych do pola prądach Birkelanda. Nagłe zmiany w gęstości i prędkości naładowanych cząstek myślą jak o fali uderzeniowej, zamiast jak o warstwie podwójnej, mogącej nawet wybuchnąć.

Zachowanie plazmy sterowane jest fluktuacjami w przepływie ładunków elektrycznych. Oznacza to, że siły elektryczne w warstwie podwójnej mogą być szereg rzędów wielkości większe, niż grawitacyjne. Warstwy podwójne dzielą plazmę na komórki i włókna, mogące mieć różną temperaturę i gęstość.

W przypadku M57, powyższa ilustracja jest widokiem wzdłuż pary włókien prądu Birkelanda, spiralujących i koncentrujących energię elektryczną. Skurcze Benneta widoczne są na końcach, gdzie płynąca przez nie elektryczność powoduje żarzenie się plazmy.

Stephen Smith

Przetłumaczono z https://www.thunderbolts.info/wp/2014/09/01/the-ring-is-a-barrel/

czwartek, 4 września 2014

Dynamiczny Jowisz

Gdyby magnetosfera Jowisza była w trybie żarzenia, byłaby największym obiektem widocznym na nocnym niebie. Źródło: NASA

29 sierpnia 2014

Czy dwa wodorowe dynama mogą tworzyć magnetosferę Jowisza?

Jowisz jest największą z planet. Przy 142 984 km obwodu równika, mógłby w sobie zmieścić wszystkie inne planety. Obraca się tak szybko, że dzień trwa na nim tylko 9,925 godziny. Tak gwałtowna prędkość obrotowa oznacza, że jego promień równikowy jest o 9275 km większy, niż biegunowy.

Jego magnetosfera rozciąga się niemal 650 milionów kilometrów, sięgając poza orbitę Saturna. Istnieją również obszary promieniowania, podobne od pasów Van Allena, otaczających Ziemię. Tylko, że promieniowanie emitowane przez Jowisza jest tysiące razy większe, i byłoby fatalne dla każdego organizmu bez mocnej osłony.

Najbardziej energetyczne z uwięzionych elektronów promieniują w pasmie radiowym. W 1955 promieniowanie plazmy doprowadziło do odkrycia pola magnetycznego Jowisza. Należy odnotować, że niezależny naukowiec, Immanuel Welikowski, przewidział istnienie magnetosfery Jowisza w 1953.

Zgodnie z niedawnym doniesieniem prasowym, naukowcy z instytutu Maksa Plancka od Badań Układu Słonecznego w Göttingen stworzyli model komputerowy, który, jak twierdzą, wyjaśnia przyczyny pola magnetycznego Jowisza.

To znaczące, że w ogłoszeniu stwierdzono, iż pole magnetyczne powstaje zawsze tam, gdzie płynie prąd elektryczny. Aczkolwiek, wnioski nie są takie, jakie proponowali adwokaci Elektrycznego Wszechświata.

Powszechnie uważa się, że ziemskie pole magnetyczne tworzone jest przez obracającą się masę żelaza i niklu. Mówi się, że to dynamo generuje elektryczność, która z kolei wytwarza dipolowe pole magnetyczne planety. Jowisz zbudowany jest z wodoru i helu, więc działanie takiego dynama jest tajemnicą, nawet po odkryciu jego pola magnetycznego. Jak ujawniły fizykom głównego nurtu symulacje komputerowe, wodór Jowisza jest ściśnięty do stanu metalicznego, w którym staje się przewodnikiem. Co więcej, nowa symulacja, w przeciwieństwie do poprzednich, uproszczonych modeli, wskazuje na wkład innego dynama. Ujawnia się ono jako silny wiatr wiejący na wschód, oraz tak zwany dżet, który można rozpoznać po przebiegu chmur.

Pojazd Galileo wykrył silne ładunki elektryczne, płynąc wokół Jowisza, jak przewidzieli to teoretycy Elektrycznego Wszechświata. Gdy księżyc Io obraca się w polu elektromagnetycznym Jowisza, wydziela się pomiędzy nimi energia elektryczna o mocy ponad 2 milionów watów. Prąd elektryczny płynie wzdłuż pola magnetycznego Jowisza, powodując błyskawice w górnej atmosferze i zorze polarne.

Oddziaływania elektryczne pomiędzy Jowiszem i jego księżycami wskazują, że są to ciała naładowane, a nie elektrycznie obojętne. Jowisz istnieje w dynamicznym, elektrycznym związku ze Słońcem, wiadomo też obecnie, że naładowane cząstki ze Słońca, a nie elektryczne dynama, zasilają planety. W przeciwieństwie do żelaznych rdzeni, obracające się ciała naładowane wytwarzają dipolowe pole elektromagnetyczne, niezależnie, czy są gazowymi olbrzymami, czy skalistymi planetami. Dlaczego niektóre skaliste ciała, jak Ziemia, Merkury czy Ganimedes posiadają pole magnetyczne, podczas gdy Wenus, Mars i większość księżyców nie podlegają dalszym badaniom. Aczkolwiek, podstawowa fizyka naładowanych obiektów w ruchu, generujących pole elektromagnetyczne, nie jest omawiana.

Stephen Smith

Przetłumaczono z https://www.thunderbolts.info/wp/2014/08/30/dynamic-jupiter/