sobota, 28 lipca 2018

Dynamika elektronów w skupieniu plazmy

Praca naukowa na temat dynamiki elektronów (i poniekąd również jonów) w urządzeniu, zwanym z angielska plasma focus (co odnosi się też do samego zjawiska).

Jeżeli ktoś lubi nudne naukowe rozważania, a niezbyt lubi angielski, niniejszym linkuję polskie nieformalne tłumacenie pewnej pracy, którą wzmiankowano gdzieś na thunderbolts.info. Oto link.

piątek, 20 lipca 2018

Linie energetyczne

Sznur galaktyk, znany jako Łańcuch Markariana. Uznanie autorstwa: Hap Griffin

23 września 2016

Galaktyki często wykazują wyrównanie względem siebie nawzajem na dużych odległościach.

Zgodnie z teorią Elektrycznego Wszechświata, ewolucja galaktyk zachodzi w postaci wielkoskalowych wyładowań plazmowych , formujących wirujące koła spójnych włókien, które wykazują cechy elektromagnetyczne, a nie wyłącznie grawitacyjne. Gwiazdy w galaktykach również mogą formować długie łuki, ciągnące się jak koraliki na nitce. Żadna teoria mgławicowego skurczu nie może adekwatnie wyjaśnić powstawania gwiazd. Ponadto, wielkie spirale, gromadzące się w gromady, które z kolei gromadzą się w supergromady, są poza konwencjonalną definicją.

Kiedy plazma przemieszcza się przez chmurę gazu i pyłu, jonizuje ją, inicjując pole elektryczne i przepływ prądu elektrycznego. Elektryczność, przechodząc przez dowolny materiał, wytwarza pole magnetyczne o tendencji do zrównywania się z prądem i obkurczania go. Pola te formują razem twór, zwany czasami linami plazmy, albo prądami Birkelanda.

Prądy Birkelanda to elektromagnetyczne włókna, niosące ładunki elektryczne przez kosmos. Włókna te są podwójnymi, sfałdowanymi warstwami ładunku, izolując obszary o przeciwnym ładunku i zapobiegając ich neutralizacji.

Niemal każde ciało we Wszechświecie wykazuje jakiś rodzaj włóknistości. Warkocze komet często występują w parach. Połowy formuje łuk, podążający za orbitą. Drugi, złożony z sznurkowych włókien jonowych, idący od jądra w linii prostej, zawsze od strony tego samego ładunku. Mgławice planetarne są plątaniną sieci oświetlonych wąsów. Gwiazdy Herbig-Haro i energetyczne galaktyki emitują splecione dżety. Niektóre galaktyki są włochate, z wystającymi z nich nitkami materiału.

Ponieważ różne obciążenia w galaktycznych obwodach emitują energię, muszą być zasilane przez oddziaływaniem z jeszcze większymi obwodami. Ich rozmiar można wywnioskować z obserwacji galaktyk, które również występują w sznurach.

Standardowy model Wszechświata umieszcza galaktyki w pustce zgodnie z redsziftem (z). Pewne obserwacje astronomiczne przeczą jednak temu konwencjonalnemu spojrzeniu. Obiekty o wysokim 'z' były widziane w jednej linii z galaktykami o niskim 'z', ich redszift malał skokowo wraz z odległością wzdłuż tej linii. Owe obiekty o wysokim 'z' wykazują również wraz z odległością wzrost jasności i masy. Istnieje tu pewna podstawowa fizyka, jakiej nie znajdziemy w podręcznikach.

Praca astronoma Haltona Arpa pokazała, że istnieją połączenia pomiędzy obiektami o wysokim redszifcie (mającymi być daleko) z galaktykami o niskim redszifcie. Ponieważ odległe obiekty są tak na prawdę towarzyszami pobliskich galaktyk, więc to, co widzimy poza Drogą Mleczną, jest częścią sznurowej grupy galaktyk.

Sznurami tymi są w istocie włókna prądów Birkelanda, szerokimi na miliony lat świetlnych i długimi na miliardy, których obkurczenia są gromadami galaktyk. Arp podniósł możliwość, że widzialny Wszechświat jest splecionym włóknem, ciągnącym się pomiędzy supergromadą Virgo a supergromadą Fornax, na przestrzeni miliardów lat świetlnych. Owa linia przesyłowa przenosi prąd elektryczny, przewyższając wszystko, co możemy sobie wyobrazić.

Stephen Smith


Przetłumaczono z: Power Lines

Przetłumaczył Łukasz Buczyński

czwartek, 19 lipca 2018

Pływając w kosmicznym morzu

Galaktyka meduza, JW100. Uznanie praw: ESO/GASP collaboration.

19 lipca 2018

Prądy Birkelanda są lepszym modelem od grawitacji.

Pomiędzy astronomami panuje powszechne przekonanie, że zdecydowana większość galaktyk kryje w swoich centrach supermasywne czarne dziury (SMBH). SMBH zawiera do miliarda więcej masy niż domniemana gwiazdowa czarna dziura i jest uważana za siłę napędową rotacji galaktyki oraz skupionych dżetów materii, wychodzących wzdłuż jej osi na tysiące lat świetlnych.

Według niedawnego oświadczenia prasowego, w gromadach galaktyk obserwuje się tak zwane galaktyki meduzy, z wieloma włóknami, mającymi karmić SMBH dzięki ciśnieniu uderzeniowemu. Gdy galaktyka przyspiesza ku środkowi masy gromady, uważa się, że siła fali uderzeniowej wyciska z niej witki gazu i pyłu. Na przykład, zespół badawczy sądzi, iż JW100 doświadcza ciśnienia uderzeniowego rozbijając się o centrum swojej macierzystej gromady. Wierzą oni, że tarcie o gorące gazy i pył gromady odzierają JW100 z materiału, formując gorące włókna.

Większość włókien zawiera grupy gwiazd, otoczone żarzącymi się, zjonizowanymi otoczkami. Inni astronomowie nazywają te gwałtownie poruszające się gromady gwiazd kulami ognia, ponieważ wyglądają jak płonące pociski, wystrzeliwane z galaktyk.

Poprzednie artykuły z serii Zdjęcie Dnia wzmiankowały, że konwencjonalnie, energetyczne emisje z galaktyk przypisywane są falom uderzeniowym, zderzeniom i innym efektom kinetycznym, inicjowanym grawitacją. Większość teorii bazuje na grawitacji i przyspieszaniu aby uzyskać w kosmosie promienie gamma, rentgena i daleki ultrafiolet. Uważa się, że ściskanie gazu wodorowego przenosi dosyć pędu, aby powstały temperatury rzędu milionów Kelwinów.

W Elektrycznym Wszechświecie, aktywne źródła energii, wraz z towarzyszącymi dżetami, wywoływane są prądami Birkelanda. Frędzle, emanujące z aktywnych galaktyk radiowych, obłoki radiowe wysoko ponad ich biegunami, są sygnaturami prądów Birkelanda, niosącymi energię elektryczną przez rozległe kosmiczne obwody. Owe obwody generują pola magnetyczne, które można mapować, zaznaczając ich natężenie. Ponieważ każdy element obwodu emituje energię, muszą być one zasilane podłączeniem do jeszcze większego obwodu. Rozmiar tych większych obwodów jest znany, gdyż galaktyki występują w sznurach.

Konwencjonalna kosmologia wymaga, aby grawitacja była dominującą siłą we Wszechświecie. Każda nietypowa obserwacja jest siłą wtłaczana w tą teorię, lub oznaczana jako zagadka: publikacje naukowe pełne są wyrażeń zakłopotania niespodziewanymi wynikami. Galaktyczne dżety, takie, jak wąsy galaktyk meduz, są dla kłopotliwe astronomów, którzy nie wiedzą, czy są one wynikiem działania SMBH, czy też to SMBH jest ich wynikiem.

(...)

Stephen Smith


Przetłumaczono z: Swimming in a Cosmic Sea

Przetłumaczył Łukasz Buczyński

środa, 18 lipca 2018

Połączenia plazmowe

Łańcuch kraterów na Enceladusie z anomalnymi bruzdami. Uznanie praw: NASA, JPL/Cal-Tech.

13 lipca 2018

Enceladus ujawnia obwód elektryczny z Saturnem.

Pod niedawnym Zdjęciem Dnia omawiano odkrycie ciężkich molekuł w gejzerach na południowym biegunie Enceladusa. Podobnie do tych, znalezionych wszędzie indziej, na przykład planety karłowatej Ceres, molekuły te są prawdopodobnie wynikiem działania elektryczności w Układzie Słonecznym.

Konwencjonalne teorie mówią, że Wszechświat jest elektryczni obojętny, więc gdy obserwacje potwierdzają elektrycznie aktywną plazmę, wówczas wymyślane są zjawiska lokalne, nie ważne, jak nieprawdopodobne. Jako przyczynę aktywności na Enceladusie prezentowane są siły pływowe lub kriowulkanizm, podczas, gdy dowody na obwody elektryczne są ignorowane, choć informacje dostarczane przez Cassini mogą prowadzić astrofizyków do pewnych konkluzji wspierających teorię elektrycznego Układu Słonecznego.

Niedawne oświadczenie prasowe głosi, że

...obserwacje pokazują po raz pierwszy, że fale [plazmowe] po liniach pola magnetycznego, łączących Saturna bezpośrednio z Enceladusem. Linie pola są jak obwód elektryczny pomiędzy oboma ciałami, z energią płynącą tam i z powrotem.

Saturn jest podłączony do Słońca, a Słońce jest podłączone do Drogi Mlecznej. Droga Mleczna jest przypuszczalnie podłączona do Grupy Lokalnej, następnie z Gromadą Virgo i tak dalej. Idea ta jest podstawą Elektrycznego Wszechświata. Oddziaływania elektryczne pomiędzy Saturnem i jego księżycami oznacza, że są to naładowane ciała, nie są obojętne elektrycznie. Saturn istnieje w dynamicznym związku ze Słońcem i ze swoją orbitalną rodziną.

Zdjęcie na górze pokazuje miriad uskoków, pęknięć, fałdowań, rowów i kraterów, które czynią tego satelitę Saturna szczególnie intrygującym. Planetolodzy natychmiast uznali formacje, biegnące przez kratery, za pęknięcia. Pozornie są podobne do uskoków tektonicznych na Ziemi. Jednak Ziemia jest bardziej aktywna geologicznie, niż jakiekolwiek inne ciało w Układzie Słonecznym i projekcja ziemskich doktryn na obce krajobrazy nie jest odpowiednia. Tradycyjna geologia wyklucza wyładowania elektryczne jako najprostszego wyjaśnienia bliznowatych znamion na Enceladusie. Zamiast tego przywołuje się trwające eony procesy, jakie miały też rzeźbić teren na dużo większej Ziemi.

Podczas Wielkiego Finału, Cassini przeleciał blisko super gorących gejzerów, strzelających z południowego bieguna. Jeden z punktów skupienia na jego trajektorii był źródłem pary wodnej, strzelającej w kosmos i odkładającej się w pierścieniach Saturna. Elektryczne luki rzeźbią powierzchnię w sposób nie do powtórzenia przez powolne procesy geologiczne. Rowy i kanały, pozostawione przez łuk, nie zawierają praktycznie pozostawionego materiału, jak gdyby z góry zstąpił wielki pazur. Brak jest bocznych przemieszczeń (które pokazałyby się, zwłaszcza w miejscach, gdzie rowy się krzyżują).

Wciąż się słyszy, że gorące bieguny na Enceladusie były zaskoczeniem dla badaczy z NASA. Jest to tak zaskakujące, jak gdybyśmy przelecieli nad Ziemią i zobaczyli, że Antarktyka jest cieplejsza od Sahary. powiedział John Spencer, astronom z Southwest Research Institute w Colorado.

Lider zespołu obrazującego Cassini, Carolyn Porco, powiedziała: Uświadomiliśmy sobie, że to radykalny wniosek – że moglibyśmy mieć wodę w ciele tak małym i zimnym. Jednakże, jeżeli mamy rację, musimy znacząco poszerzyć spektrum środowisk Układu Słonecznego, gdzie możemy mieć warunki zdolne do podtrzymywania życia.

Naukowcy przeskoczyli do wniosku, że ciekła woda pod powierzchnią musi odpowiadać zarówno za anomalną temperaturę jak i wytryski, gdyż ciepło słoneczne i ciepło wewnętrzne są jedynymi źródłami energii, na jakie pozwalają ich teorie. Ciepło słoneczne jest zupełnie nieadekwatne, ze względu na odległość. Chociaż południowy biegun Enceladusa jest cieplejszy, niż powinna być, wciąż jest to 261 stopni Celsjusza poniżej zera. Tak zwane ugniatanie pływowe ze strony Saturna zawodzi, ponieważ nie wyjaśnia to ograniczenia tego efektu do południowego półkuli.

Okazuje się, że te same problemy, jakie sprawiają warkocze komet, trapią też misję Cassini. Okazuje się również, że powołują się na tą samą teorię wąskich otworów w powierzchni, ponad komorami z gorącą wodą. Nie ma dowodów na takie otwory, tak na kometach, jak i na Enceladusie.

Stephen Smith


Przetłumaczono z: Plasma Connection

Tłumaczenie: Łukasz Buczyński

wtorek, 17 lipca 2018

Niestabilności plazmy

Nieliniowa ewolucja niestabilności diokotronowej. Uznanie praw: J. Pétri, Observatoire Astronomique de Strasbourg

17 lipca 2018

Plazma nie stosuje się do praw energii kinetycznej.

Plazma wykazała prążki i warstwy podwójne, rozmieszczenie elektronów było niemakswellowskie, są tam wszelkie rodzaje oscylacji i niestabilności. W skrócie, było to pole nie pasujące w ogóle do eleganckich, matematycznych teorii.

– Hannes Alfvén

Niestabilności plazmy nie są zbyt znane szerokiej publiczności ani astronomom. Odnoszą się do zaburzeń i zachodzą, gdy plazma jest generowana lub ściskana. Są często mylone ze zjawiskami zachodzącymi w płynach: np niestabilności Kelvina-Helmoltza czy niestabilności Rayleigh'a-Taylora.

Ponieważ plazma jest zwyczajną materią z niewielką ilością zjonizowanych cząstek, nie stosuje się do samych tylko zasad energii kinetycznej. Silnie podlega za to elektromagnetyzmowi. Nie podlega innym siłom, w tym grawitacji, z wyjątkiem peryferii. W plazmie obserwuje się szereg niestabilności: diokotronowe, węzełkowe, krawędziowa (która uniemożliwia kontrolę nad reaktorami fuzyjnymi), kiełbaskowe (zaburzenia w przepływie), reakcyjne etc.

Główną zasadą teorii Elektrycznego Wszechświata jest to, że plazma (głównie jony wodoru i helu) tworzy 99,99% Wszechświata. Pioruny, zorze, wiatr słoneczny, ośrodek międzygwiezdny, gwiazdy i galaktyki: wszystko to jest w stanie plazmy. Ponieważ elektromagnetyzm dominuje, to, co obserwujemy w kosmosie, przedstawia siły elektryczne, działające na materię, nie ważne, jak rozrzedzoną.

Ogniwo woltowe Alessandro Giuseppe Antonio Anastasio Volty, jedna z najwcześniejszych baterii, w 1820 roku otwarło oczy Hansa Christiana Ørsteda. Ørsted zidentyfikował związek pomiędzy elektrycznością i magnetyzmem.

Aparat Volty składał się z naprzemiennie ułożonych dysków z miedzi, cynku i kartonu impregnowanego solanką. Do spodu i wierzchu baterii przyłączył przewodzące przewody. Po zamknięciu obwodu, przez ogniwo płynął ładunek elektryczny. Ørsted odnotował, że w pobliżu ogniwa Volty igła kompasu się odchylała. Jego obserwacje doprowadziły André-Marie Ampèra do matematycznej analizy efekty elektromagnetycznego.

Potem, duński naukowiec Hendrik Lorentz zauważył, że prędkość i ładunek cząstki, tak samo jak pole magnetyczne, wpływają na tor ruchu cząstki. Kiedy elektryczność płynie w polu magnetycznym, na ładunki działa siła, powodując moment obrotowy. Siła ta, prostopadła do ruchu cząstki i pola magnetycznego, nazywana jest siłą Lorentza.

Zachowanie się plazmy powinno mieć pierwszeństwo w wyjaśnianiu zjawisk naturalnych. Na przykład, formacje sześciokątne obserwuje się w huraganach, kraterach, biegunach Saturna i spiralach galaktyk. Leksykon astronomiczny nie wyjaśnia zagiętych, przeplatających się ramion tego, co powinno być gładką galaktyką spiralną, ani też kraterów impaktowych o stromych ścianach i wierzchołkach pod kątem 120 stopni.

Większość fizyków ma małą wprawę w teorii elektryczności i żadną w teorii plazmy. Mają o wiele za dużo do roboty poza tematami, które uważają za nieistotne. Grawitacja jest uważana za podstawę naukowej myśli o kosmosie, więc formuły elektromagnetyzmu nie są uwzględniane.

Niestabilność diokotronowa całkiem nieźle tłumaczy sześciokąt Saturna. Teoria Elektrycznego Wszechświata postrzega również galaktyki jako skutek oddziaływań elektromagnetycznych. Włókna prądów Birkelanda przewodzą elektryczność na kosmiczne odległości, owijając się wokół siebie, dopóki nie ścisną plazmy w dyskretne formacje. Typowa galaktyka spiralna z poprzeczką składa się z dwóch lub więcej takich skrętek międzygalaktycznych włókien.

Niestabilności diokotronowe w prądach Birkelanda są odpowiedzialne za sześciokątne kształty w galaktykach i huraganach – prowadząc do elektrycznej teorii pogody. Ponieważ siły elektryczne są kwintyliony razy silniejsze od grawitacji, biorąc pod uwagę plazmę, znika wiele tajemnic.

Stephen Smith


Przetłumaczono z: Plasma Instabilities

Tłumaczył Łukasz Buczyński

poniedziałek, 30 kwietnia 2018

Gdzie jest nauka?

Nieporozumienie nr 2:

Proponenci Elektrycznego Wszechświata odrzucają prawa fizyki.

Odpowiedź:

Nauka jest studiowaniem wzorców w naturze, aby odkryć zależności pomiędzy przyczyną i skutkiem. Gdy się one potwierdzą, owe zależności formułuje się w postaci użytecznych prawm rządzących światem naturalnym.

Musimy się nauczyć, że nauka bez kontaktu z doświadczeniem jest przedsięwzięciem zmierzającym najpewniej ku błądzeniu po wyimaginowanych przypuszczeniach.

~ Hannes Alfvén, laureat Nagrody Nobla w 1970 roku za wkład w fizykę plazmy.

Soczewkowa galaktyka radiowa Centaur A. Obserwacje w paśmie podczerwonym i radiowym ujawniają dżety materii, emanujące wzdłuż osi po obu stronach z prędkością około połowy świetlnej. Elektryczna natura takich zjawisk staje się jaśniejsza z roku na rok. Własność: ESO/WFI (optyczne); MPIfR/ESO/APEX/A.Weiss et al. (submilimetrowe); NASA/CXC/CfA/R.Kraft et al. (rentgenowskie).

Żaden z obrońców Elektrycznego Wszechświata nie odrzucił nigdy praw fizyki. Ale żadne prawo fizyki nie działa w naturze samo. Grawitacja nie zanika tylko dlatego, że naładowane cząstki silniej reagują na siłę elektryczną.

Wymaga się, abyśmy dostosowali swoje spojrzenie na kosmos. Mamy tendencję do przeoczania najważniejszych właściwości naszego gwiezdnego środowiska, bez których ma ono dużo mniejszy sens. Wszechświat to obejmujące wszystko pole elektromagnetyczne z dodatkami w środku. Jest to bardzo uproszczony sposób opisu ogromnej złożoności, jaka nas otacza i przytłacza, ale przynajmniej właściwie rozkłada priorytety.

~ Hilton Ratcliffe, The Virtue of Heresy – Confessions of a Dissident Astronomer

Jedno z największych wyzwań dla nauki to jak lepiej rozróżnić prawo od jego teoretycznej interpretacji. Założenie o neutralnym elektrycznie kosmosie jest interpretacją, a nie prawem. To samo można powiedzieć o idei, że w wielkiej skali kosmosem rządzi tylko grawitacja. Równanie grawitacji (prawo grawitacji) nie niweluje powszechnych dowodów na elektryczność w kosmosie.

Prezentowane jako fakty, teoretyczne zgadywanki i założenia mogą jedynie spowolnić postęp nauki. Niepoparte interpretacje zawężają wówczas pole widzenia. Szerszy horyzont danych falsyfikujących oraz innych możliwości może zostać ukryty przez całe dekady.

Podstawowy wymóg postępów w nauce to dążenie do poprawności. Nowe perspektywy, proponowane przez Elektryczny Wszechświat, zachęcają do ponownego rozpatrzenia trwających od dawna idei w naukach kosmicznych, biologii oraz studiach nad historią ludzkości. Z perspektywy postępu naukowego, każde odkrycie, wymagające zmian w teorii, jest dobrą wiadomością.


Przetłumaczono z: common misconception 2 — where’s the real science?

Przetłumaczył Łukasz Buczyński

Radiowe plazmoidy

Obrazy radiowe dżetów i chmur w Cygnusie A. Własność: NRAO/AUI

26 kwietnia 2018

Zasilanie elektryczne włącza się i wyłącza.

Począwszy od promieni gamma, przez promienie rentgena po obłoki radiowe, konwencjonalne teorie opierają się na grawitacji i przypsieszeniu, generującemu promieniowanie. Gęstniejące, pyłowe chmury wodoru mają przenosić dosyć pędu, aby podnieść temperaturę do milionów stopni. Owe wysokie temperatury spowodują świecenie gazu i pyłu oraz emisji promieniowania.

Idea, że elektryczność może podróżować przez kosmos, spotyka się z oporem dzisiejszej powszechnej opinii, zatem jej wpływ i cechy są niedostrzegane. Jest stare powiedzenie, że “zobaczyć to uwierzyć”. Jednakże okazuje się, że bardziej adekwatne byłoby “uwierzyć to zobaczyć”. Bez wewnętrznego modelu, jakim jest np. teoria, zewnętrzne zjawiska pozostają niezauważone.

Ładunek elektryczny wypływa wzdłuż osi rotacji galaktyk, formując warstwę podwójną, która, jak w przypadku 3C 405 (Cygnus A), jest widoczna jako “obłoki radiowe”. Następnie rozprasza się wokół galaktyki, płynąc z powrotem do jej jądra wzdłuż ramion spiralnych. Ponieważ elementy galaktycznego obwodu promieniują, widać, że są zasilane przez większy obwód. Rozszerzenie tego obwodu można obserwować radioteleskopami poprzez spolaryzowany “szum” radiowy, jaki emitują.

Niedawno, astronomowie przy pomocy Very Large Array zaobserwowali “nowy, jasny obiekt” blisko centrum Cygnusa A. Wywnioskowano stąd, że jest to kolejna supermasywna czarna dziura”, orbitująca wokół głównego, aktywnego źródła energii w jądrze galaktyki.

Cygnus A jest jednym z pierwszych źródeł radiowych, w którym wykryto “dżety i obłoki” wystrzeiwane z jego jądra. Uważa się, że jest to na skutek opadania materii na małe, silne źródło grawitacji, gdzie jest rozrywana na strzępy. Pozostałe cząstki subatomowe mają być przyspieszane od jądra galaktyki przez mechanizm, który nie jest jeszcze rozumiany. Sugeruje się, że rolę odgrywają tu wirujące pola magnetyczne wokół czarnej dziury, jednak teorii tej nie da się sprawdzić.

Jednym z wielu problemów, z jakimi muszą mierzyć się astrofizycy głównego nurtu, jest jak pola magnetyczne mogą zrównoleglać i ściskać emisje cząstek w dżet, który zachowuje spójność. Dżety radiowe innych galaktyk osiągają długość przeszło miliona lat świetlnych, zanim “rozpadną się” w wielką chmurę promieniujących radiowo cząstek, większą, niż ich galaktyczne źródło.

Ważnym, przeoczanym czynnikiem jest okoliczność, że działające tu pola są elektromagnetyczne, a nie tylko magnetyczne. Jedynym sposobem na wytworzenie pola magnetyczego jest przepływ ładunku, czyli elektryczności. Jak napisano w poprzednim Zdjęciu Dnia, jasne radiowo obiekty nie powstają dzięki grawitacji, nieważne, jak potężnej. W doświadczeniach laboratoryjnych najłatwiej je wytworzyć przez przyspieszanie naładowanych cząstek w polu elektrycznym. Za dżety i obłoki radiowe odpowiadają raczej elektromagnetyczne plazmoidy, niż grawitacja.

Wykrycie kolejnego źródła radiowego w Cygnusue A wskazuje na zachowanie plazmy w obliczu przepływu ładunku. Skurcze Benneta (skurcze-z) we włuknach plazmy powodują powstawanie i zanikanie plazmoidów, w zalezności od zmian pola elektrycznego. Silne pole elektryczne w plazmoidzie działa jak akcelerator cząstek. Elektrony, przyspieszone do dużych prędkości, spiralują w polu elektromagnetycznym, emitując fale radiowe. Jeżeli natężenie prądu jest duże, utworzy się kolejny skurcz. Radioteleskopy potwierdzają istnienie istnienie plazmoidu w jadrze Drogi Mlecznej, nie powinno zatem dziwić, że inne galaktyki wykazują podobne struktury, które pojawiają się i zanikają.


Autor: Stephen Smith

Podziękowania dla: Tobias Peterka

Przetłumaczono z: Radio Plasmoids

Przetłumaczył Łukasz Buczyński

niedziela, 29 kwietnia 2018

Syn Jowisza

Mapa topograficzna Merkurego. Wysokie tereny zaznaczone są na brązowo, żółto i czerwono, a niższe na niebiesko u purpurowo. Własność: USGS Astrogeology Science Center. Kliknij, aby powiększyć.

27 kwietnia 2018

Pojazd NASA wyrżnął w powierzchnię Merkurego 30 kwietnia 2015 roku.

NASA wystrzeliło próbnik doświadczalny MESSENGER (Mercury Surface, Space Environment, Geochemistry and Ranging) z przylądka Canaveral 30 sierpnia 2004 roku. Po przebyciu niemal 8 milionów kilometrów, ważący 485 kg pojazd wszedł na orbitę wokół Merkurego 17 marca 2011 roku i rozpoczął misję naukową 23 marca. MESSENGER był satelitą Merkurego przez ponad 4 lata, dopóki nie wyczerpał paliwa manewrowego i nie został intencjonalnie rozbity o powierzchnię planety 30 kwietnia 2015 roku.

Merkury jest małą planetą, mającą 4878 km średnicy. Księżyce Ganimedes i Tytan są większe. Merkury krąży w średniej odległości 57 910 000 km od Słońca, więc rok na nim trwa 88 dni. Ponieważ obraca się co każde 58,6 dnia, Merkury zalicza 3 obroty co 2 orbity.

Merkury posiada słabe pole magnetyczne, ale planetolodzy nie wiedzą, jak ono powstaje. Magnetometr na pokładzie MESSENGERa nie potrafił ustalić jego źródła. Teorie konwencjonalne sugerują istnienie obracającego się “dynama”, jednakże nikt nie rozumie, jak stopione jądro może istnieć wewnątrz widocznie zimnej i martwej planety. Jej jądro powinno wystygnąć eony lat temu.

Uważa się, że Merkury zawiera 75% żelaza, z cienką powłoką skał bogatych w krzem. Powszechnie przyjęte teorie nie mogą wyjaśnić tej obfitości żelaza: stosunek żelaza do krzemu jest odwrotny, niż u innych planet i księżyców.

Według niedawnego oświadczenia prasowego, skorupa Merkurego ma średnio 36 km głębokości. Jednakże, stowarzyszony z University of Arizona’s Lunar and Planetary Laboratory naukowiec, Michael Sori, uważa, iż ma ona tylko 26 km, ale jest gęstsza niż aluminium. Pytanie, dlaczego?

Rozmiar jądra Merkurego jest anomalią. Część ustaleń wskazuje, iż stanowi on 60% objętości planety. Jądro Ziemi stanowi tylko 15% jej objętości. Dlaczego jądro Merkurego jest tak duże? Michael Sori wyjaśnia:

Być może uformował się w kształcie bliższym normalnej planecie, ale sporo skorupy i płaszcza rozrzuciły ogromne impakty. Być może również, podczas formowania się tak blisko Słońca, wiatr słoneczny zdmuchnął sporo skał i bardzo wcześnie jądro urosło względem reszty. Nie ma jeszcze odpowiedzi, z którą wszyscy by się zgadzali.

Konwencjonalna teoria przywołuje wulkany jako czynnik formujący, jednak są z tym pewne teoretyczne problemy. Na Ziemi, wulkany potrafią wybuchać, ponieważ w magmie rozpuszczają się gazy, jak dwutlenek węgla, lub lotne składniki, jak para wodna. Powszechna teoria mówi, iż ciśnienie w magmie maleje, gdy przybliża się ona do powierzchni, więc rozpuszczone komponenty powodują wydymanie się skorupy ziemskiej, jak nadmuchiwanego balonu. Jednakże komponenty takie są na Merkurym jedynie domniemanie, gdyż nie ma bezpośrednich dowodów w materiale z powierzchni. Materiał piroklastyczny uważany jest za podobny do tego odnalezionego na Księżycu. Ponieważ uważa się, że Księżyc był kiedyś w stanie ciekłym i pokryty wulkanami, więc wnioskuje się, że to, co widać na Merkurym, musi być wynikiem tego samego procesu.

Okoliczność, że Merkury, jak i Księżyc, były najprawdopodobniej doświadczane przez niemal identyczne siły, nie jest podważane przez adwokatów Elektrycznego Wszechświata. Odrzucają oni natomiast wyciągane z tego wnioski. Księżyc ma 3475 km średnicy a Merkury 4880 km, jednak wydaje się, że w tym samym czasie doświadczyły katastrofy.

Otwory piroklastyczne są świadectwem aktywności elektrycznej. Wielu z nich towarzyszą kopułowate kratery. Wypalony i przedmuchany wygląd wynika z wyrzeźbienia przez łuk elektryczny, który pozostawił asymetryczne depresje, często z fulgurytami na zboczach. Fulguryty są złączonymi, czasem wyrysowanymi, “skamieniałościami” po uderzeniu pioruna w powierzchnię, będącymi skamieniałym obrazem kanału wyładowania.

Kiedy skaliste ciała, jak Księżyc czy Merkury, są wyrzucane z większych, mocno naładowanych obiektów, podlegają bombardowaniu tym, co można pisać tylko jako gigantyczne pioruny. Ładunki elektryczne pomiędzy świeżo powstałym ciałem a jego rodzicem nie są w równowadze, więc podczas gwałtownego oddalania się od siebie, dochodzi do iskrzenia. To dlatego wiele ciał w Układzie Słonecznym jest poważnie zmasakrowanych. Kratery, kaniony, stopione równiny, rozproszone połacie, wypalone odłamki lub skupione jonowo pagórki drobnego pyłu opowiadają historię gwałtownych spazmów poporodowych, jednocześnie świadcząc o pokrewieństwie.


Autor: Stephen Smith

Przetłumaczono z: Son of Jupiter

Przetłumaczył Łukasz Buczyński

sobota, 28 kwietnia 2018

Patrząc przez brudne soczewki

Gromada galaktyk Abell 3827. Niebieska struktura ma być spowodowana “soczewkowaniem grawitacyjnym”. Własność: ESO.

13 kwietnia 2018

Grawitacja nie zakrzywia światła.

Elektryczny Wszechświat rysuje wątpliwy obraz ciemnej materii. Jest to teoria dodana ad-hoc, ponieważ kosmologia Wielkiego Wybuchu jest niekompletna i ciągle potrzebuje nowych podpórek. Uważa się, że Wielki Wybuch powołał do życia całą materię i energię, włącznie z grawitacją.

NASA wystrzeliła misję Planck 14 maja 2009 roku. Na pokładzie satelity znajdują się instrumenty zaprojektowane do pomiarów fluktuacji temperatury w obszarach Wszechświata o podobno niższej masie. Wielki Wybuch nie tłumaczy ich istnienia. Początkowe wydarzenie było jednolitym wystrzałem, a przynajmniej tak się zakłada.

Uważa się, że ciemna materia rozwiązuje “problem grawitacji” we Wszechświecie: wydaje się on mieć zbyt mało zwykłej, “barionowej” materii, aby wyjaśnić powstawanie galaktyk oraz ich gromad. Przyspieszenia gromad galaktyk nie powinny wykazywać tak ogromnych prędkości, przekraczających niekiedy 98% prędkości światła.

Innym problemem była struktura galaktyk. Astronomowie zaobserwowali gwiazdy na obrzeżach galaktyk spiralnych, mające tendencje do obiegania jądra z tą samą prędkością kątową, co położone bliżej centrum. Mechanika newtonowska wskazuje, że gwiazdy dalej od centrum powinny poruszać się wolniej, więc astronomowie założyli istnienie dodatkowej siły grawitacji wytwarzanej przez ciemną materię.

Jednakże, astrofizyk Hannes Alfvén wystąpił w 1981 roku z teorią “elektrycznych galaktyk”. Alfvén był laureatem Nagrody Nobla, który zauważył, że galaktyki przypominają silnik jednobiegunowy. Działa on dzięki temu, że przepływający prąd elektryczny powoduje pole magnetyczne, zmuszające metalowy dysk do wirowania z prędkością wprost proporcjonalną do podanego prądu.

Dyski galaktyczne działają jak przewodzące płytki w silniku jednobiegunowym, zwanym też silnikiem Faradaya, po jego wynalazcy, Michaelu Faradayu. Prądy Birkelanda, tak często wzmiankowane na tej stronie, płyną w galaktykach, zasilając ich gwiazdy. Z kolei galaktyki otrzymują energię z zewnętrznych prądów Birkelanda, widocznych jako włókniste struktury. Prądy Birkelanda przyciągają się nawzajem długozasięgowym oddziaływaniem, silniejszym do grawitacji, zatem gdy rozważy się ładunek elektryczny płynący przez plazmę, można odrzucić ciemną materię.

Astronomowie donieśli niedawno, że nie są pewni co do ciemnej materii. Ich obserwacji “soczewek grawitacyjnych” w odległych gromadach galaktyk zakwestionowały oddziaływania ciemnej materii. Oczywiście w Elektrycznym Wszechświecie nie ma zniekształceń przestrzeni (soczewkowania), ponieważ przestrzeń nie jest substancją, którą można kształtować. Jest sceną dla innych istnień, ale sama nie jest jednym z nich. Nie jest osnową. Nie można jej zginać, zwijać ani w inny sposób zmieniać. Nie ma tam przy czym manipulować.

Tak długo, jak astronomowie będą korzystać z teorii zawierających niedorzeczne koncepcje, jak czasoprzestrzeń, Wielki Wybuch, ciemną materię (i ciemną energię), czarne dziury, gwiazdy neutronowe, wirujące szybciej, niż kuchenny blender, oraz tym podobne, iluzoryczne obserwacje, bez szans na wyjaśnienie przy obecnym, “jednomyślnym” zrozumieniu Wszechświata.

Jak napisał Hannes Alfvén:

Nigdy nie uważałem, że można otrzymać niezmiernie toporny, różnorodny Wszechświat, jak mamy obecnie, silnie poddawany efektom plazmowym, z gładkiego, jednorodnego Wszechświata w Wielkim Wybuchu, zdominowanego grawitacją.

Autor: Stephen Smith

Przetłumaczono z: Seeing Through Dirty Lenses

Przełożył: Łukasz Buczyński

sobota, 17 lutego 2018

W czym problem?

Nieporozumienie nr 1:

Nauka jest samokorygująca.

Odpowiedź:

Na to pytanie prawidłowe są obie odpowiedzi: tak i nie.

Nie ma znaczenia, jak żarliwie naukowcy opisywaliby wirtuozerię metody naukowej, pozostaje ona i na zawsze pozostanie systemem ludzkim, zarządzanym przez ludzi. To, czy nauka w praktyce jest samokorygująca, zależy od nieuniknionego czynnika ludzkiego i może powieść się tylko wtedy, gdy pozwoli na to umysł osoby z niej korzystającej. Metoda naukowa jest ideałem, celem i nie popełnia błędów. Jest czymś bardzo dobrym. Idealna metoda zawiera sprawdzenia i równoważenia, wykluczające stronniczość i kumulację błędów, czy jednak zostało to osiągnięte?

Każdy problem, jaki rozwiązałem, staje się zasadą, którą rozwiązuję inne problemy.
~Rene Descartes

Doświadczenie Kartezjusza. Prawa: Wikimedia Commons

Obecny stan nauk fizycznych sugeruje, że nauka nie jest ani samonaprawialna, ani też nie przyznaje się chętnie do pomyłek, jakie z pewnością się pojawiają, gdy zadajemy pewne z najtrudniejszych pytań, jakie można zadać. Faktem jest, że subiektywne interferencje w podobno obiektywnym procesie naukowym osiągnęły proporcje skandaliczne. Ostatnie sto lat pełne jest przykładów niepowodzenia metody naukowej w daniu realistycznych odpowiedzi.

W 1915 roku, Albert Einstein opublikował swoje wybitne dzieło, Ogólną Teorię Względności. Następnie brytyjski astronom, Arthur Eddington, poprowadził ekspedycję w celu sfotografowania zaćmienia Słońca i zarejestrowania zakrzywienia światła gwiazd przez grawitację. Prawa Newtona również przewidują odchylenie promieni światła przez masywne obiekty, co zwane jest pół-zakrzywieniem. Sam Eddington powiedział później, że "pomiary wskazywały na zbyt dobre dopasowanie do pół-zakrzywienia, czyli wartości Newtona, będącej połową tej wymaganej przez teorię Einsteina."

Innym przykładem jest problem słonecznych neutrin. Standardowy model słońca był znany z przewidywania strumienia neutrin z fuzji jądrowej w jądrze Słońca. Od lat 60-tych powstawały obserwatoria, mierzące strumień słonecznych neutrin. Wszystkie dawały taką samą odpowiedź: Strumień słonecznych neutrin był ułamkiem tego, co się spodziewano. Wyraźnie więc fuzja jądrowa nie mogła być jedynym źródłem energii słonecznej. Czy posłużono się metodą naukową i sfalsyfikowano hipotezę? Wprost przeciwnie. W 2002 roku Ray Davis i Masatoshi Koshiba otrzymali Nagrodę Nobla z Fizyki za ustalenie, że do Ziemi dociera jedynie jedna trzecia spodziewanej ilości neutrin. Z jakiegoś powodu uznano to za potwierdzenie standardowego modelu słońca.

Żadne ilości doświadczeń nie dowiodą, że mam rację. Wystarczy jedno, aby dowieść, że jej nie mam.
~Albert Einstein

Wiedza naukowa i rządzące nią zasady są nierozerwalnie związane z dowodami empirycznymi. Zawsze i na zawsze podlega on falsyfikacji, w miarę, jak baza wiedzy powiększa się niemal w tempie wykładniczym wraz z każdym odkryciem. Zatem żadna teoria nie może być traktowana jako pewnik, a co za tym idzie, nie ma mowy o świętych krowach w żadnym kształcie, rozmiarze czy formie. Metoda, wykorzystywana przez naukowców, w istocie ma właściwości samo naprawiające i w swej istocie przyznaje jakiekolwiek anomalie, jakie mogą powstać. Niestety, sami naukowcy nie są aż tak wspaniałomyślni ani skrupulatnie uczciwi.

Uwaga: Wyjątek ten został zaczerpnięty z nadchodzącej książki Hiltona Ratcliffe'a, Stephen Hawking palił moje skarpety, traktująca o podobnych nieporozumieniach w sposób kompleksowy.


Przetłumaczono z: common misconception 1 — where’s the problem?

Przetłumaczył Łukasz Buczyński

wtorek, 30 stycznia 2018

Elektryczne światła

Zorze na Uranie. Prawa: ESA/Hubble & NASA, L. Lamy / Observatoire de Paris.

25 stycznia 2018

Jasne zorze znajdowane są w całym Układzie Słonecznym

Tak, jak układ Słońca, planet i komet jest wprawiony w ruch siłą grawitacji, a jego części składowe pozostają w ruchu, tak i mniejsze układy ciał zdają się być w ruchu dzięki innym siłom a ich cząstki poruszają się względem siebie, szczególnie dzięki sile elektrycznej.
– Izaak Newton

Ponieważ Uran potrzebuje na okrążenie Słońca 84,3 ziemskiego roku, teleskopy nie mają wiele czasu na zbadanie jego powierzchni oraz otoczenia. Teleskop Keck na Hawajach wszedł do służby w listopadzie 1990 roku a pierwsze użycie w nim optyki adaptacyjnej miało miejsce nie wcześniej niż w październiku 2003 roku, zatem dokładne obrazy z Ziemi nie były możliwe z powodu zniekształceń atmosfery.

Uran posiada średnicę 50 724 km w równiku, choć jego równik jest nachylony niemal pod kątem 90 stopni od poziomu w porównaniu do innych planet Układu Słonecznego. Większość z nich jest odchylona nie więcej, niż 24 stopnie od poziomu, co czyni Urana leżącym na boku. Kosmiczny Teleskop Hubble'a rozpoczął obserwacje Urana około 1998 roku, ujawniając w końcu istnienie na nim zórz – zaskoczenie dla planetologów. Ponieważ pole magnetyczne Urana jest przesunięte o 59 stopni względem osi obrotu, zorze te nie występują na biegunach.

Jowisz i Saturn są znane z erupcji jaskrawych zórz, le te na Uranie nie są dobrze przestudiowane ze względu na odległość. Teleskop Hubble'a jako pierwszy zrobił zdjęcie zórz Urana w 2012 roku a analizę ich ultrafioletu przy pomocy spektrografu w roku 2014. Ku zaskoczeniu wszystkich w jednomyślnej społeczności astronomów, wiatr słoneczny powodował intensywne zorze na biegunach magnetycznych gazowego olbrzyma. Niedawne oświadczenie prasowe potwierdza te obserwacje.

Na Uranie występują potężne burze elektryczne, wydające się pochodzić znikąd. Planetolodzy nie wiedzą, dlaczego występują, ale są podobne do burz na Jowiszu i Saturnie. Jak jego siostrzane olbrzymy, Uran emituje więcej energii, niż otrzymuje od Słońca, dokładniej 1,1 raza.

Tajemniczy smoczy sztorm na Saturnie okresowo obiega całą planetę. Wielka Czerwona Plama na Jowiszu jest cieplejsza od otoczenia i wiruje już przeszło 300 lat. W każdym przypadku, energia napędowa tych zjawisk pochodzi z elektryczności. Przy średnich temperaturach Urana rzędu -214 stopni Celsiusza, trudno posądzać ciepło o zasilanie jego wiatrów o prędkości do 585 km/h. Anomalne wiatry, zorze oraz delikatny system pierścieni są prawdopodobnie spowodowane elektrycznymi procesami w kosmosie.

Uran, podobnie jak Jowisz i Saturn, posiada warstwę ładunku Langmuira (plazmosferę), izolującą go od warstwy ładunku Słońca. Z kolei Słońce jest izolowane od naładowanego ośrodka międzyplanetarnego. Oddziaływania Słońca z przepływem ładunków elektrycznych w Układzie Słonecznym mogą wyjaśnić efekty odkryte przez astronomów na Uranie. Podobnie, jak w przypadku swoich sióstr, środowisko wokół Urana jest silnie naładowane. Czy przelatujące w jego pobliżu obiekty, jak jego większe księżyce, mogą inicjować znaczne oddziaływania elektryczne, jak w przypadku komet muskających Słońce?

Uran jest silnie naładowanym obiektem w stanie dynamicznej równowagi, zatem najprawdopodobniej jeden lub więcej jego księżyców jest z nim połączonych elektrycznie, tak jak Io z Jowiszem, przy pomocy potężnych lin przepływu. Połączenia te wzmacniają się, gdy wiatr słoneczny dodaje ładunku każdemu z ciał. Więcej długotrwałych obserwacji powinno potwierdzić model Elektrycznego Wszechświata w stosunku do Układu Słonecznego.


Autor: Stephen Smith

Przetłumaczył: Łukasz Buczyński

Przetłumaczono z: Electric Lights