niedziela, 2 lutego 2014

Wybuchy słoneczne


Ultrafioletowy obraz długiego na 100 000 km eksplodującego włókna słonecznego (31 sierpnia 2013). Źródło: NASA/SDO/GSFC.

29 stycznia 2014

Intensywność słonecznego pola magnetycznego oraz wiatru słonecznego okresowo zmniejsza się niskich poziomów, lecz mimo to możliwe są eksplozywne zdarzenia.

25 sierpnia 1997, NASA wypuściło satelitę Advenced Composition Explorer (ACE), z misją monitorowania energetycznych jonów przychodzących od Słońca, oraz wysoko energetycznych cząstek (promieni kosmicznych), przybywających z przestrzeni międzygalaktycznej.

ACE znajduje się w pobliżu punktu Lagrange'a L1, około 1 500 000 km od Ziemi i ma tam pozostać do 2024. Naukowcy mają nadzieję, że dane z sensorów pokładowych pomogą im zrozumieć kształtowanie się Układu Słonecznego, włącznie z tym, jak słoneczne pole magnetyczne działa na przychodzące jony o wysokiej prędkości. Szereg grup badawczych sprawdza możliwość zależności naszego klimatu od promieniowania kosmicznego.

Podczas okresów wysokiej aktywności, energetyczne impulsy na Słońcu wyrzucają naładowane cząstki w ilości miliardów ton. Z reguły poruszają się one powoli, przez co dotarcie do Ziemi zajmuje im około 24 godzin. Znane są jako Koronalne Wyrzuty Masy (CME) i objawiają się zwiększeniem intensywności zórz polarnych.

Gdy Słońce jest względnie spokojne, z paroma plamami, potrafi czasami doprowadzać do erupcji w postaci rozbłysków, osiągających ogromne prędkości. Jak wynika z obserwacji, kontynuują one przyspieszanie w miarę oddalania się od Słońca. Co mogłoby wyjaśnić ten sprzeczny z intuicją proces?

Światło słoneczne dobiega do ziemi w ciągu około ośmiu minut. Wyrzut słoneczny, docierający w pół godziny, musi poruszać się z prędkością przeszło jednej czwartej prędkości światła. Z powszechnego punktu widzenia, zachowania takie są głęboką tajemnicą. W dodatku 17 stycznia 2005 zaobserwowano CME, który dotarł do Ziemi w mniej niż pół godziny. Jak udało mu się przyśpieszyć do 75 000 lub nawet więcej km/s?

Fizyk plazmowy Thony Peratt napisał: Pole elektryczne równoległe do pola magnetycznego w sposób swobodny przyspiesza ładunki. Elektrony i jony są przyspieszane w przeciwnych kierunkach, co powoduje przepływ prądu wzdłuż pola magnetycznego.

Wiatr słoneczny otrzymuje swój impet raczej od pola elektrycznego, emanującego ze Słońca we wszystkich kierunkach, niż z fal uderzeniowych i tak zwanych "rekoneksji magnetycznych". Najprostszy sposób na przyspieszenie naładowanej cząstki to umieścić ją w takim właśnie polu. Pole elektryczne Słońca rozciąga się na miliardy kilometrów, kończąc się na heliosferycznej granicy, którą właśnie zaczęły penetrować obydwa pojazdy Voyager.

"Tajemnicze" przyspieszanie dodatnio naładowanego wiatru słonecznego jest zjawiskiem elektrycznym, przewidzianym przez model Elektrycznego Słońca.

Rozbłyski słoneczne klasyfikowane są jako C, M lub X - słabe, średnie i silne. 7 września 2005 X17-CME wszedł w ziemską magnetosferę, przerywając transmisje radiowe i przeciążając stacje transformatorowe. Prawdziwy kosmiczny wybuch dodatnich jonów, zalewających elektryczne środowisko naszej planety.

Czy to przypadek, że huragany Katrina i Rita wystąpiły po obydwu stronach drugiego największego rozbłysku klasy X, jaki kiedykolwiek zanotowano?

W 1997, Henrik Zvensmark i Eigil Fris-Christensen opublikowali "Zmiany w promieniowaniu kosmicznym a globalne zachmurzenie - brakujące ogniwo między klimatem a Słońcem", w którym argumentowali, że Słońce oddziałuje na klimat. W skrócie, im więcej wysoko energetycznych cząstek wkraczających w naszą magnetosferę, tym większe zachmurzenie.

Gdy Słońce wchodzi w fazę słabej aktywności w swoim 22-letnim cyklu, do Ziemi dociera więcej naładowanych cząstek, gdyż słoneczne pole magnetyczne jest zbyt słabe, żeby je powstrzymać. Gdy wkraczają one w naszą wodną atmosferę, powodują powstawanie chmur. Podobnie, jak w niegdysiejszych komorach mgłowych, gdzie szybkie jony poruszające się przez obszar o wysokiej wilgotności, pozostawiają za sobą smugę kondensacyjną. (...)

Mike Lockwood i Claus Fröhlich wypuścili w 2007 roku publikację przeczącą jakiemukolwiek wpływowi Słońca na zachmurzenie. Aczkolwiek przyznali, że mógł istnieć niewielki wpływ w przeszłości, to jednak zastrzegli, że ludzka działalność industrialna ma znacznie większy wpływ. Oczywiście, kompletnie zignorowali oni elektryczność w przestrzeni kosmicznej, skupiając się wyłącznie na oddziaływaniach mechanicznych i chemicznych.

Dla teoretyków Elektrycznego Wszechświata, powiązania pomiędzy przychodzącymi prędkimi protonami z CME, a zwiększoną aktywnością sztormów, wraz z analizą Svensmarka i Christensena, nie jest przypadkowa. Ponieważ woda jest molekułą dipolową, fakt, że jony przyciągają wodę, wydaje się być bezsporny.

Stephen Smith

Link do oryginału: http://www.thunderbolts.info/wp/2014/01/28/solar-bursts-3/

1 komentarz:

  1. Henrik Zvensmark udowodnił przede wszystkim, że zmiany klimatu zależą nie od zmian na słońcu i cykli w nim zachodzących tylko od promieniowania kosmicznego i jego natężenia. Układ słoneczny obiegając centrum galaktyki przechodzi przez jej ramiona i wchodzi w obszary podwyższonego lub obniżonego promieniowania, które wpływają na perlację pary wodnej w atmosferze. Im wyższe promieniowanie tym woda ma większa tendencję do skraplania sie i tworzenia chmur, a to sprawia, że promienie słońca nie mając dostępu do powierzchni ziemi nie nagrzewają jej i mamy zjawisko ochładzania się klimatu. I na odwrót im mniejsza radiacja tym mniej chmur i tym cieplejszy klimat. Jest na YT film pt. Chmury słuchają się gwiazd, i wszystko staje się jasne.

    OdpowiedzUsuń