czwartek, 30 czerwca 2016

Kwazary i kwantyzacja przesunięcia ku czerwieni

W 1967, G. Burbidge, wraz z wieloma innymi, wykazał, że przesunięcia ku czerwieni kwazarów mają skwantowane wartości. Potwierdził to Halton Arp.

K. G. Karlsson odkrył prawo empiryczne, pokazane poniżej, rządzące tymi wartościami.

(1 + zi + 1) = 1,23 (1 + zi)

Z0,060,300,600,961,411,962,643,48

Źródło: G. Burbidge

Maksima krzywej rozkładu redsziftu, otrzymane przez G. Burbidge'a, wypadają blisko wartości obliczonych przez K. G. Karlssona.

W konsekwencji, kiedy Halton Arp podawał wartości przesunięcia ku czerwieni tych kwazarów, powiązanych z galaktyką, brał pod uwagę prawo Karlssona i robił poprawkę na ruch galaktyki macierzystej. Usunął tym samym nieodłączne zniekształcenie towarzyszące pomiarom układów obiektów.

Debata:

  1. To nic więcej, jak numerologia!

    Oczywiście, prawo Karlssona jest empiryczne. Należy jednak przypomnieć, że fizyka jest pełna praw ustalonych empirycznie, a dopracowanych dużo później.

  2. To są artefakty!

    Obserwacje te pochodzą od doświadczonych astronomów, bez wcześniejszych założeń. Arp, Burbidge czy Karlsson nie są jedynymi autorami tych stwierdzeń.

  3. To efekt selekcji!

    Tak, jest to efekt selekcji. Jednak selekcja ta jest usprawiedliwiona naturą obserwowanych kwazarów. Kwazary, które spełniają prawo K. G. Karlssona, mają lub mają mieć fizyczne i/lub historyczne powiązania z galaktykami rodzicielskimi (mosty materii, przyleganie). To również usprawiedliwia korekcje numeryczne przesunięcia ku czerwieni dokonanego przez Arpa. Korekty są brane przez niektórych za błędy, lecz są to tylko eliminacje zniekształceń obserwacji.

  4. To jest niezgodne z Wielkim Wybuchem!

    Kto zna wszystkie fizyczne prawa Wielkiego Wybuchu? Teoria Wielkiego Wybuchu to nie prawda objawiona. Pewnego dnia weźmiemy pod uwagę wszystkie obserwacje, również te, które nie pasują.

  5. Nowe obserwacje: §

    Nowsze obserwacje, na większej liczbie kwazarów, nie wykazują prawa Karlssona. W konsekwencji, byłoby logiczne uznać, iż był to jedynie artefakt spowodowany niedostateczną liczbą próbek. Tak uważa dzisiaj większość astrofizyków.

  6. Przyjrzyjmy się jednak bliżej:

    Kiedy Karlsson, Burbidge i inni czynili swoje obserwacje, dotyczyły one pierwszych odkrytych kwazarów, jednocześnie najjaśniejszych. Innymi słowy najbliższych naszemu Układowi Słonecznemu. I w nich odnaleźli okresowość.

    Dalsze obserwacje niczego nie wykazały. Dlaczego?

    Z prostej przyczyny, ponieważ dalsze kwazary, nawet, jeśli podlegają prawu Karlssona, to podlegają również, nie zapominajmy, kosmologicznemu przesunięciu ku czerwieni.

    Biorąc pod uwagę stan naszej techniki, nie jesteśmy w stanie odróżnić tych dwóch efektów. Tym samym nie można kwestionować dobrej woli wszystkich obserwatorów. Można zatem przypuszczać, że gdybyśmy umieli określać odległość do kwazara bez pomocy redsziftu, odnaleźlibyśmy prawo Karlssona we wszystkich zakątkach Wszechświata.

Dokumentacja:

  1. Za:

    http://www.wbabin.net/physics/tdm26.pdf. - T. De Mees.
    Supercompressed states of material and quasars - Karim A. Khaidarov.
    The distribution of redshifts in new samples of QSOs - G. Burbidge & W.M. Napier.
    How Non-Velocity Redshifts in Galaxies Depend on Epoch of Creation - Halton Arp.
    New Light on Redshift Periodicities - H. Arp
    Quasar redshifts and nearby galaxies - K.G. Karlsson

  2. Przeciw:

    http://www.datasync.com/~rsf1/qso-rsa.htm - Robert S. Fritzius.
    http://www.tls-tautenburg.de/research/meus/active_galaxies/VPM.html


Autor: Bernard Lempel

Przetłumaczono z: Quasars and Quantization of Redshifts

Przetłumaczył: Łukasz Buczyński

środa, 29 czerwca 2016

Kwantyzacja przesunięcia ku czerwieni w gromadach galaktyk

Historyczne fakty:

  1. W latach 70-tych, W. G. Tifft odkrył, że przesunięcie ku czerwieni (redszift) w gromadach galaktyk jest skwantowany.
  2. W latach 90-tych, dwaj angielscy astronomowie, B.N.G. Guthrie oraz W.M. Napier potwierdzili obserwacje W.G. Tiffta.
  3. Kosmologowie omawiali te wyniki bezskutecznie, aż pomimo istnienia faktów, po prostu je zignorowali.

Obserwacje:

  1. Jest to analiza kombinatoryczna i statystyczna. Interwał redsziftu pomiędzy dwiema galaktykami w gromadzie mierzony był dla wszystkich galaktyk w gromadzie (w tym przypadku - w lokalnej supergromadzie).
  2. Redszift występował w charakterystycznych odstępach 37,2 do 37,7 km/s.
  3. Zauważamy, że okres ten rzędu H/2! (Dziwne, bardzo)

Harmonika, lub sub-harmonika?

Jeżeli w lokalnej supergromadzie przesunięcie ku czerwieni występuje z systematycznym interwałem 37,2 do 37,7 km/s, w innych gromadach obserwujemy interwał 72 km/s.

Nikt nie posiada satysfakcjonującego wyjaśnienia.
Teoria Wielkiego Wybuchu nic o tym nie mówi.
Alternatywne teorie również.

Czy powinniśmy przewrócić stronę?

Źródła:

Źródło: NED

  1. B.N.G. Guthrie & W.M. Napier:
    The Virgo Cluster as a test for Quantization of extragalactic redshifts.
    Redshift periodicity in the local supercluster.
    Evidence for redshift periodicity in nearby field galaxies.
  2. W.G. Tifft:
    The William Tifft Blog.
    Scientific Association for the Study of Time in Physics and Cosmology
    Global redshift periodicities and variability.
    Global redshift periodicities and periodicity structure.
    Statistical procedure and the significance of periodicities in double-galaxy redshifts.
  3. Inni:
    On the structure of spacetime and matter as obtained from the Planck scale by period doubling in three and four dimensions (Możliwe wyjaśnienie Ari Letho).


Autor: Bernard Lempel

Przetłumaczono z: Quantization of Redshifts in Galaxy Clusters

Przetłumaczył: Łukasz Buczyński

wtorek, 28 czerwca 2016

NGC 7603 i dziwne kwazary

Ta para oddziałujących galaktyk występuje w katalogu galaktyk osobliwych Haltona Arpa pod nazwą Arp 92. Obie galaktyki nie mają ze sobą nic wspólnego, poza mostem materii, który zdaje się je łączyć.

  1. Pierwsza jest galaktyką spiralną o z = 0,029.
  2. Druga byłaby kwazarem o z = 0,057.
  3. Ich przesunięcia ku czerwieni, będąc zupełnie różne, wskazują, że ich oczywista bliskość byłaby przypadkowym ułożeniem w osi z obserwatorem.

Istnieje jednak szereg

Źródło: M. Lopez-Corredoira & Carlos M. Gutiérrez (astro_ph/0203466v227Mar2002)

Jednakże, pewne niedawne obserwacje ujawniły obecność, w głównej osi mostu materii, kolejnych dwóch obiektów (kwazarów) o absurdalnym przesunięciu ku czerwieni.

  • Obiekt 2: z = 0,243.
  • Obiekt 3: z = 0,391.
  • Most materii: z = 0,03 (cokolwiek jest strefą pomiaru).

Bardzo ciężko nazwać to szczególne ułożenie obiektów przypadkiem.

Nie można wykluczyć hipotezy o wystrzeliwaniu tych kwazarów przez galaktyki rodzicielskie. Wówczas potrzebne byłoby wyjaśnienie nienaturalnych przesunięć ku czerwieni, obserwowanych w grupie obiektów.

Przypomnijmy, że Halton Arp zaproponował, że owe nienaturalne przesunięcia oznaczają młode obiekty (dopiero co powstałe). Wraz z wiekiem nabierały one przesunięcia ku czerwieni zgodnego ze swoim środowiskiem. Pozwala nam to wyeliminować argument, często przytaczany przeciwko Arpowi, mianowicie, że powinniśmy obserwować wariacje przesunięć w mostach materii.

Hipotezy:

  1. Obiekt 1 jest galaktyką oddziałującą z NGC 7603.
  2. Most materii składa się z gwiazd, pyłu i gazu, podlegającym oddziaływaniu grawitacyjnemu obu galaktyk.
  3. Obiekty 2 i 3 są pęczniejącymi bąblami zjonizowanego gazu, pozostałymi po wybuchach gwiazd (supernowych).

Bąbel gazu rozszerza się gwałtownie, dajmy na to 5000 km/s. Światło wysłane z frontowej części bąbla jest przesunięte ku fioletowi, podczas gdy to wysłane z przeciwnej strony, ku czerwieni. Linia widmowa, wyemitowana w czerwieni, na przykład Hα (6563Å), jest w istocie podzielona na pół (Il. 1).

Co więcej, jeżeli bąbel znajduje się w kosmologicznej odległości, wówczas dzięki jego rozszerzaniu możemy odnaleźć linię widmową w świetle widzialnym (wysłaną z frontu) lub w podczerwieni (wysłaną z tyłu). Wykrycie i zidentyfikowanie takich bliźniaczych linii widmowych eliminowałoby jakiekolwiek wątpliwości co do natury i odległości bąbla.

Il. 1. Rozszerzający się bąbel wodoru bez chmury pyłowej na drodze wzroku.

Niemniej jednak, i to jest znacznie bardziej prawdopodobne, na drodze do obserwatora światło napotka chmurę gazu lub pyłu (il. 2). Linie wyemitowane z frontu bąbla zostaną w większości lub całkowicie zaabsorbowane. Z kolei światło podczerwone, wyemitowane przez tył bąbla, jest mniej absorbowane. Miara odległości jest wówczas kompletnie gmatwana przez tempo jego ekspansji.

Il. 2. Rozszerzający się bąbel wodoru oraz chmura pyłu lub gazu na linii wzroku.

Obiekcje:
Powinno się wykryć charakterystyczne linie absorpcyjne pyłu, a nie wykryto.
Odpowiedź:

Zarzut ten, wystosowany do nas przez samego Haltona Arpa, jest bardzo solidny. Jednak nie jest już taki gdy zauważymy, że w przypadku supernowej pył może, poprzez efekt kompresji, uformować powłokę z gradientem ciśnienia prędkości powierzchni bąbla gazowego.

Ten gradient ciśnienia skojarzony jest z ułożonymi obok siebie liniami absorpcyjnymi. Należy oczywiście dodać do tego efekt turbulencji. W sumie, daje to bardzo szeroki filtr.

Brak wariacji przesunięcia ku czerwieni w moście materii, zarzucany Arpowi jako argument do odrzucenia jego pomysłu, jest wiec wyjaśniony. Pomysł, że przesunięcie to pochodzi z młodych obiektów jest całkowicie potwierdzony. Jest ewidentne, że z czasem efekt ten będzie malał ze względu na rozpraszanie się bąbla pyłu. Przesunięcie ku czerwieni przyjmie normalne wartości.

Dokumenty do konsultacji:

  1. Anomalous redshift companion galaxies: NGC 7603 - N.A. Sharp.
  2. Strong spectral variability in NGC 7603 over 20 years - W. Kollatschny, K. Bischoff & M. Dietrich.
  3. Two emission line objects with z > 0.2 in the optical filament apparently connecting the Seyfert galaxy NGC 7603 to its companion. M. Lopez-Corredoira & Carlos M. Guttiérrez.
  4. The evolution of superbubbles and the detection of Lya in star-forming galaxies. - Guillermo Tenorio-Tagle, Sergey A. Silich, Daniel Kunth, Elena Terlevich and Roberto Terlevich - arXiv:astro-ph/9905324 v1 25 May 1999.
  5. § 10/05/2014 studum na temat przesunięcia ku czerwieni kilku typowych kwazarów, w tym NGC 7603: Expanding space, quasars and St. Augustine’s fireworks. O. I. Chashchina & Z. K. Silagadze - arXiv:1409.1708v1 [gr-qc]. Jesteśmy bardzo zadowoleni, że w końcu niektórzy naukowcy skupili się na tych kontrowersyjnych kwestiach.

Inne dokumenty:

  1. Katalog Galaktyk Osobliwych Haltona Arpa.
  2. Strona z witryny Arpa.
  3. Kość w przesunięciu ku czerwieni (NGC 4319 & Mark 205).

Autor: Bernard Lempel

Przetłumaczono z: NGC 7603 and Strange Quasars

Przetłumaczył: Łukasz Buczyński

niedziela, 26 czerwca 2016

Anthony Peratt, część 3 - człowiek-patyk na kamieniu

Fizyk plazmowy Anthony Peratt spotyka Elektryczny Wszechświat

Część 3: człowiek-patyk na kamieniu

Dowody, gromadzone z całego świata, obficie wykazały, że intensywna aktywność elektryczna ponad ziemskimi obserwatorami stała się tematem zbiorowych dążeń do zapisania tych zjawisk na kamieniu. Szczególnie nieodpartym przykładem jest motyw formy naskalnej nazwany człowiek-patyk.

Na ilustracji powyżej, dobrze udokumentowana forma wyładowania elektrycznego z laboratorium (dwie grafiki z lewej u góry) porównano z uderzająco podobnymi rytami naskalnymi z różnych miejsc świata.

Ryty człowieka patyka powyżej pochodzą z pracy Anthony Peratta z 2003 w Transactions on Plasma Science Instytutu Inżynierii Elektrycznej i Elektronicznej (ang. IEEE). Peratt bez ogródek wyraził swoje wnioski: Są to reprodukcje zjawisk plazmowych w kosmosie.

Oczywiście większość autorytetów w dziedzinie sztuki naskalnej, szczególnie tymi zainteresowanymi źródłami wśród pierwotnych Amerykanów, argumentuje, że obecne niebieskie zjawiska odzwierciedlają jedynie rysunki Słońca, Księżyca i gwiazd. Niezależnie, większość badaczy twierdzi, że globalny wzór nie istnieje. Mówią nam raczej, że antyczni artyści uwieczniali na kamieniach subiektywne projekcje otrzymywane podczas szamańskich transów. Badania Peratta mówią coś przeciwnego – najbardziej fundamentalne wzory sztuki naskalnej występują globalnie. Poprzez ogromną pracę, najwyraźniej zabierającą czasami, według Peratta, całe życie, artyści rzeźbili na kamieniu widziane przez siebie wyładowania elektryczne na niebie.

Człowiek patyk na Hawaii

Konfiguracja człowieka-patyka pojawia się wtedy, gdy dysk, lub torus wokół liniowej kolumny wyładowania zniekształca się pd wpływem pola magnetycznego, indukowanego silnym prądem elektrycznym. Z punktu widzenia obserwatora, krawędzie górnego dysku mogą się wznosić, wyglądając jak ramiona, a krawędzie dolnego torusa – opadać, wyglądając jak nogi. Kryjący się za tym kształt klepsydry, w wieloma subtelnościami w wariacjach, nie tylko występuje na całym świecie, ale jest również jedną z najbardziej fundamentalnych form, występujących w wysokoenergetycznych wyładowaniach elektrycznych w laboratorium.

Aby w pełni zobaczyć ewolucję wyładowania elektrycznego, należy sobie wyobrazić trójwymiarowo pierwsze dwie grafiki. Ilustracje te przedstawiają strukturę półprzezroczystego wyładowania plazmy, którego reprezentacja w trójwymiarze nie jest bezpośrednio przeniesiona na kamień. Kluczowe jest to, że obracanie struktury wzdłuż jej osi nie zmieni dla obserwatora jej podstawowej formy.

Nasze uproszczenie dynamicznej geometrii pokazuje niewielkie wariacje skierowanymi w górę a skierowanymi w dół komponentami, co odpowiada obserwacjom w laboratorium jak i sztuce naskalnej. Górny puchar na szampana wynika ze zniekształcenia krawędzi dysku idących w górę. Podczas zaginania dolnego dysku, jego krzywizna przerwana jest zakończenie, co rozciąga go na zewnątrz, dają kształt spłaszczonego dzwonka.

Wszystkie przedstawione tu dzieła naskalne odpowiadają intensywnym wyładowaniom elektrycznym. W tym przypadku, wizualizacja modelowego wyładowania uwzględnia obecność dwóch symetrycznych kropek lub kółek jako ślad półprzezroczystego torusa, obserwowanego z boku. Należy jednak brać pod uwagę wiele innych szczegółów takiego wyładowania, jako, że zaginanie się krawędzi dysków może mieć nieskończenie wiele form.

Piktogram z Kayenta

Jeżeli wnioski Peratta są poprawne, to tysiące lat temu nasze niebo było pełne aktywności elektrycznej. Konsekwencje takiej możliwości wpływają bezpośrednio na zrozumienie korzeni kulturalnych świata. Co wpłynęło na zapisy zrobione przez pierwsze cywilizacje? Jakie jest powiązanie z początkami światowej mitologii, narodzinami pierwszych religii, albo masowym inwestowaniem środków w megalityczne konstrukcje?

Zarówno artyści skalni jak i kreatorzy mitów mieli w umysłach prawdziwe niebezpieczeństwo. Artyści naskalni zarejestrowali, a kreatorzy mitów zinterpretowali elektryczne zjawiska na niebie, podczas których wyładowania plazmy przechodziły przez dyskretne fazy, niektóre o niebiańskim pięknie, inne brutalne i przerażające.

Główna sprawa dotyczy powiązań pomiędzy widocznie różnymi motywami sztuki naskalnej. Na przykład, czy istnieje połączenie pomiędzy rozważanym na początku serii piktogramem z Kayenta a globalnie występującym człowiekiem-patykiem, oraz dlaczego występowanie kształt z Kayenta występuje o wiele rzadziej? Peratt uważa, że istnieje dobry powód. Piktogram z Kayenta przedstawia krytyczny moment tuż przed zapadnięciem się tej złożonej formy w prostszą formę człowieka-patyka. Promieniowanie synchrotronowe, poprzedzające tą przemianę, byłoby śmiertelne, czyniąc tą formę niemal niemożliwą do zarejestrowania, będąc na odsłoniętej przestrzeni.


Autor: David Talbott

David Talbott jest fundatorem i dyrektorem Projektu Pioruny (The Thunderbolts Project). Jego książka Mit Saturna (1980) pomogła zainspirować innych, którzy obecnie dołączyli do tego wspólnego projektu. W 1996 jego praca była tematem filmu dokumentalnego Pamiętając Koniec Świata kanadyjskiego filmowca Ben Ged Low. Jest wraz z australijskim fizykiem Wallacem Thornhillem autorem dwóch książek – Pioruny Bogów i Elektryczny Wszechświat. Trzy epizody serii dokumentalnych filmów pełnometrażowych, Symbole Obcego Nieba są pomiędzy najpopularniejszymi prezentacjami kanału Projektu Pioruny na YouTube. Aktualnie publikuje serię Rozprawy na temat Obcego Nieba.

Przetłumaczono z: Anthony Peratt 3: Stickman on Stone

Przetłumaczył: Łukasz Buczyński

sobota, 25 czerwca 2016

Fizyk plazmowy, Anthony Peratt - część 2 - kręgosłup nieba

Fizyk plazmowy, Anthony Peratt, spotyka Elektryczny Wszechświat

David Talbott

Część 2 - kręgosłup nieba

Wydarzenia, które doprowadziły do zniszczenia kariery fizyka plazmowego, Tony'ego Peratta, mają dla nas unikalny przekaz. W ciągu całego życia, odkrywając wyzwania dla ortodoksji w nauce, nie widziałem czegoś podobnego. A widziałem wiele.

Historię tę należy opowiedzieć, gdyż jej udział w kończącej się kulminacyjnej pracy Peratta wciąż skrywa głębokie oszustwo – przykrywkę, mającą ukryć błądzenie nauki.

Krytyczna chwila nastąpiła wraz z ogłoszeniem seminarium naszej grupy w Portland, Oregon, 22-24 września 2000. Podjęliśmy decyzję o zaproszeniu wielu innowacyjnych naukowców. I to zadziałało, kulminując się w ogłoszeniu o rozszerzonym naukowym poszukiwaniu.

Seminarium - Nasz Brutalny Układ Słoneczny

Data: 22-24 września 2000

Portland, Oregon

Pilne uaktualnienie, dotyczące naszego seminarium i pewnych ekscytujących dodatków do naszej listy mówców: kosmolog plazmowy Anthony Peratt, astronom Halton Arp, astronom Tom Van Flandern i geolog Robert Schoch. Ci, oraz inni dodatkowi mówcy nadadzą naszemu spotkaniu znacznie szerszego rozgłosu, niż pierwotnie sądziliśmy.

I wtedy się zaczęło. Wpierw jeden, a potem drugi i trzeci mówca informował nas, że nie może przybyć. Z wymienionej wyżej listy zniknął tylko jeden: Tom Van Flandern. Zadzwoniłem do Toma, z którym miałem szczęście poznać się na naszej wcześniejszej konferencji w 1994. Poinformował mnie on, że mówcy, którzy zrezygnowali, wszyscy byli zastraszani przez człowieka, którego nazwiemy Trollem Rezydentem, z którego słów jasno wynikało, że osobiście gwarantuje on zniszczenie ich kariery w razie przybycia.

Tom i ja uzgodniliśmy, że niezależnie podzwonimy po wycofanych mówcach i wyjaśnimy im sytuację. Wciąż dobrze pamiętam te rozmowy i było jasne, że każda z zaproszonych osób na prawdę chciała przyjechać. Jedyną przeszkodą był głęboki niepokój wywołany groźbami Trolla Rezydenta.

Jak się okazało, nasze rozmowy były wystarczające, aby przekonać wszystkich mówców do przybycia. A wydarzenie to w niezwykły sposób okazało się dla nas punktem zwrotnym.

W poniedziałek, zaraz po seminarium, zwołaliśmy prywatne spotkanie mówców. Pomieszczenie wypełniała inspiracja i rozum czystego, otwartego przed nami potencjału. Na spotkaniu, emerytowany stronom Halton Arp, wiodący autorytet w temacie osobliwych galaktyk, jednoznacznie oznajmił mi swoje wrażenia: W Twojej prezentacji poruszyło mnie najbardziej to, że patrząc w miniony kosmos, widzimy rodzaje formacji, które opisałeś na minionej Ziemi.

Jedną z firm archetypowych, którą omawiałem, jest symbol Łańcucha Strzałek, motyw nierozerwalnie związany z innym archetypem, Drabiną do Nieba. Najpopularniejsza wersja opowieści głosi, że wielki wojownik strzelał strzałami w niebo, trafiając każdą w tył poprzedniej, tworząc drabinę lub schody do kraju bogów.

Szybko stało się dla mnie jasne, że szczeble drabiny najlepiej tłumaczą ułożone w stos torusy. Zauważyłem również, że same torusy pojawiają się poza splotem włókien, sięgając w górę wzdłuż osi, jeszcze przed podziałem na stos toroidów. Nie miałem jednak żadnego adekwatnego wytłumaczenia oczu maski u podstawy zjawiska. Na górze znajduje się kilka dzieł naskalnych z Ameryki Południowej, implikujących sekwencję ewolucji.

Wydaje się, że ta rewelacja zatrzymała Peratta w swoich torach. To jest ewolucja niestabilności plazmowej w laboratorium! zawołał. Gdy tylko dotarł do domu, poprosił mnie o przysłanie obrazów sztuki naskalnej. I tak zaczęła się seria wymian pomiędzy nami, w ramach której dawałem mu obrazy sztuki naskalnej, dotyczące ewoluujących formacji na antycznym niebie.

Ta właśnie wymiana doprowadziła bezpośrednio do historii opisanej w poprzedniej części. Z początku wysłałem Tony'emu tylko piktogram z Kayenta (z prawej u góry), i od tego momentu, jak mi powtarzał, wiedział, że jego życie się zmieniło. Nie można zaprzeczyć formacjom wyrytym w kamieniu. powiedział. dokładna odpowiedniość do ewolucji wyładowania w laboratorium była definitywna i nie dopuszczała innej interpretacji.

Peratt napisał:

Wiele petroglifów, najwyraźniej wyrytych szereg stuleci temu, ma swoje odpowiedniki w wyładowaniach lub niestabilnościach plazmy, czasem z dokładnością jeden do jednego lub co do ogólnych podstaw. Bardziej uderzające jest to, że obrazy utrwalone na skale odpowiadają tylko eksperymentom z niezwykłym zagęszczeniem energii, nie obserwuje się innych rodzajów czy morfologii. Dośrodkowy wzrost wzdłuż osi z rozwijaniem się do góry zewnętrznych krawędzi rzeźbionej linii i przejściem do krawędziowych splotów, zjawisko zaobserwowane w radiografach intensywnych wyładowań elektrycznych, nie mogło być znane prehistorycznym ludziom, chyba, że widzieli to na niebie.

Wpływ ruchu Elektrycznego Wszechświata (jeszcze zanim zdobył on oficjalną nazwę) był transformujący. Peratt bardzo szybko podpisał kontrakt wspierający te działania, wszystko w celu udokumentowania światowej sztuki naskalnej i powiązania jej z intensywnymi formami plazmy, widzianymi zarówno w laboratorium, jak i na niebie.

Przez szereg lat, przy pomocy szeregu asystentów i współpracowników, Peratt, używając GPS, zapisał pole widzenia starożytnych artystów w tysiącach lokacji rysunków naskalnych. Przedstawiając te dane na komputerowej mapie topograficznej, mógł obliczyć, gdzie w ziemskiej plazmosferze (magnetosferze) występowały poszczególne formy. Prace Peratta, konsekwentnie przeglądane, były potem publikowane przez szereg lat, od 2004 do 2009, czasami przy współautorstwie naszych własnych ludzi, emerytowanego profesora inżynierii energetycznej Donalda Scotta i lingwisty Rens'a van der Sluijs'a.

Jako, że miałem wiele okazji do refleksji, zobaczyłem siebie zadziwionego intelektualnym ruchem, który eksplodował pod wpływem wkładu Peratta, licząc sobie obecnie dziesiątki tysięcy ludzi, chcących wiedzieć więcej. Często zastanawiałem się co by było, gdyby pojedynczy Inkwizytor (Troll Rezydent) odniósł sukces w zamknięciu naszego seminarium we wrześniu 2000. Herosem tej historii jest bez wątpienia nasz dobry przyjaciel i krytyk, emerytowany astronom Tom Van Flandern.


Autor: David Talbott

David Talbott jest fundatorem i dyrektorem Projektu Pioruny (The Thunderbolts Project). Jego książka Mit Saturna (1980) pomogła zainspirować innych, którzy obecnie dołączyli do tego wspólnego projektu. W 1996 jego praca była tematem filmu dokumentalnego Pamiętając Koniec Świata kanadyjskiego filmowca Ben Ged Low. Jest wraz z australijskim fizykiem Wallacem Thornhillem autorem dwóch książek – Pioruny Bogów i Elektryczny Wszechświat. Trzy epizody serii dokumentalnych filmów pełnometrażowych, Symbole Obcego Nieba są pomiędzy najpopularniejszymi prezentacjami kanału Projektu Pioruny na YouTube. Aktualnie publikuje serię Rozprawy na temat Obcego Nieba.

Przetłumaczono z: Anthony Peratt Part 2: Backbone of the Sky

Przetłumaczył: Łukasz Buczyński

czwartek, 23 czerwca 2016

Fizyk plazmowy - Anthony Peratt - spotyka elektryczny Wszechświat

Bzująca na oddziaływaniu naładowanych cząstek symulacja autorstwa Anthony Peratta, wykonana na superkomputerze

Fizyk plazmowy, Anthony Peratt, spotyka Elektryczny Wszechświat

David Talbott

Czy pojedynczy piktogram może wywoła naukową rewolucję?

Historia fizyka plazmowego, Anthony'ego Peratta, oraz jego osobistego wkładu dla społeczności Elektrycznego Wszechświata, zasłużyła na prostą i akuratną opowieść. Chociaż ja mogę ją opowiedzieć z osobistego punktu widzenia, inni mogą uzupełnić ją o potrzebne tło i szczegóły.

Nadrzędnym przekazem są straty, jakie samozwańczy inkwizytor, pozbawiony jakiegokolwiek rozeznania w temacie, może zadać wyjątkowej karierze kogoś, kto ma o wiele większe zasługi.

Jest coś znacząco nieetycznego i bulwersującego w postawie współpracowników, stojących i obserwujących z boku oczernianie Tony'ego, nie wykazując żadnej inicjatywy, aby zatrzymać bezpodstawne ataki, które raptownie złamały jego karierę. W szczególności Tony nie może już systematycznie i z pełnym rygorem naukowym pracować nad rekonstrukcją zdarzeń elektrycznych na antycznym niebie, mających wpływ na Ziemię. Ukrywanie lub negowanie tej historii jest pogwałceniem wszystkich standardów jedności naukowej.

Piktogram z Kayenta

Okazuje się, że widoczny powyżej piktogram z Kayenta w Arizonie, jest pierwszym z wielu, jakie wysłałem Tony'emu na jego życzenie. To, co budziło jego zainteresowanie, to świadomość, że sztuka naskalna, gromadzona przeze mnie od wielu lat, przedstawiała formacje plazmowe, zwane niestabilnościami Peratta, obserwowane niegdyś na niebie w pobliżu Ziemi.

Dla mnie najbardziej zadziwiającym odkryciem było podobieństwo precyzyjnej formy z Kayenta do szeregu rodzajów intensywnych wyładowań elektrycznych, dobrze udokumentowanych w eksperymentach laboratoryjnych w Los Alamos National Laboratory (LANL) i nazwanych przez jego współpracowników od jego nazwiska. W trakcie naszej korespondencji Tony d razu zauważył, że podobieństwo piktogramu z Kayenta do raptownie ewoluujących wyładowań w laboratorium jest stanowczo zbyt duże, by była mowa o innym wyjaśnieniu.

Piktogram z Kayenta ma wiele odpowiedników w różnych wariantach na innych lądach, przyjmując takie nazwy, jak drabina do nieba czy niebiański kręgosłup, związane z tym, co nazywam fazą błądzenia, czyli rozpadu Polarnej Konfiguracji, której rekonstrukcji poświęciłem resztę życia. Ale jakie zdarzenia na niebie mogły spowodować pojawianie się takich formacji na półkuli południowej, ponad ludzkimi świadkami? Pochodzenie piktogramów było szczególnie drażliwe, gdyż wiele aktywności w LANL zostało utajnione w ramach projektu bada nad bronią jądrową. Według samego Tony'ego, jego pierwszą reakcją na widok piktogramu było podejrzenie, że ktoś mu zhakował komputer. W takim przypadku, najprawdopodobniej kolejnym krokiem byłaby jego konfiskata, przeszorowanie (ang. - scrubbing) i być może aresztowanie jego samego.

Jeżeli jednak piktogram z Kayenta faktycznie został wyrzeźbiony na kamieniu (a został), Tony zdawał sobie sprawę, co z tego wynikało. Od razu ukazała się możliwość, że rozwiązaniem zagadki były występujące w przeszłości elektryczne wydarzenia w pobliży Ziemi – włączając w to rysunki z jego własnego podwórka na południowym zachodzie. Podobne znaki na kamieniach zastanawiały archeologów od wieków.

Zatem Tony rozpoczął badanie sztuki naskalnej z całego świata, przez okres wielu lat. Jego wyniki, włączając w to piktogram z Kayenta oraz inne, które mu wysłałem, ukazały się w serii przełomowych artykułów, z których wiele zostało współtworzonych przez członków ekipy Thunderbolts, emerytowanego profesora inżynierii elektrycznej Donalda Scotta, oraz znakomitego badacza i lingwistę, M.A. (Rens) Van der Sluijs.

http://plasmauniverse.info/NearEarth.html

Osobiście spotkałem się z Tonym szereg razy przy różnych okazjach, w Portland, Phoenix i Albuquerque, gdy te artykuły były w przygotowaniu. Jego inspiracja była zaraźliwa, i każde spotkanie go nie pozostawiało wątpliwości, że jego praca rzuca wyzwanie podstawowym założeniom w nauce. W szczególności, wykluczyłyby kategorycznie zasadę jednorodności, która wstrzymywała rozwój nauki o wiele za długo. Nawet dzisiaj, większość teoretyków nauki po prostu zakłada, że obecna rzeczywistość jest kluczem do zrozumienia starożytności: Jak jest dzisiaj, tak było kiedyś. Ale gdy uzna się istnienie niezwykłych zjawisk naturalnych w odległej starożytności, zasada taj est pierwszą do odrzucenia.

Prawda jest taka, że dzisiejsze spokojne niebo nie jest analogią do brzemiennego w skutki spektaklu nad głowami naszych wczesnych przodków. Chłoszcząca Ziemię aktywność elektryczna, zapisana na kamieniu na całym Świecie, oraz występująca w archetypowych mitach i symbolach, spowodowała zbiorową odpowiedź antycznych ludzi, jak gdyby zależało od tego ich życie. W rzeczywistości tak było, gdyż (jak przyznał sam Peratt) promieniowanie synchrotronowe byłoby najprawdopodobniej śmiercionośne. Ludzie przetrwali uciekając do jaskiń, a w wielu przypadkach artyści pozostający na zewnątrz zmarli, nie mając ochrony w postaci pobliskiego klifu.

Wyjasnienie piktogramu z Kayenta według Tony'ego Peratta

Szczegóły tej historii zawierają bezwzględnej, osobistej kampanii pewnego indywiduum, dążącej w szczególności do wyeliminowania Tony'ego [ze środowiska naukowego - domysł tłumacza]. Szczegóły te zostaną podane w następnych wpisach Thunderblogs. Zatem Twój wkład w zwrócenie uwagi innych na tą historię może dobrze wpłynąć na przyszłość krytycznych badań w nauce.


Autor: David Talbott

David Talbott jest fundatorem i dyrektorem Projektu Pioruny (The Thunderbolts Project). Jego książka Mit Saturna (1980) pomogła zainspirować innych, którzy obecnie dołączyli do tego wspólnego projektu. W 1996 jego praca była tematem filmu dokumentalnego Pamiętając Koniec Świata kanadyjskiego filmowca Ben Ged Low. Jest wraz z australijskim fizykiem Wallacem Thornhillem autorem dwóch książek – Pioruny Bogów i Elektryczny Wszechświat. Trzy epizody serii dokumentalnych filmów pełnometrażowych, Symbole Obcego Nieba są pomiędzy najpopularniejszymi prezentacjami kanału Projektu Pioruny na YouTube.Aktualnie publikuje serię Rozprawy na temat Obcego Nieba.

Przetłumaczono z: Plasma Scientist Anthony Peratt Meets the Electric Universe

Przetłumaczył: Łukasz Buczyński

niedziela, 19 czerwca 2016

Fale grawitacyjne

12 lutego 2016

Czas i przestrzeń nie są osnową.

LIGO Livingston LA installation. Prawa autorskie: California Technical Institute/LIGO Scientific Collaboration

Zgodnie z niedawnym ogłoszeniem prasowym ...naukowcy zaobserwowali fale w osnowie czasoprzestrzeni, zwane falami grawitacyjnymi... Mówi się, że obserwacja ta potwierdziła ogólna teorię względności (OTW), według której ogromne ilości masy energii lub materii zaburzają czasoprzestrzeń, tworząc to, co nazywamy grawitacją.

W einsteinowskiej wizji Wszechświata cas i przestrzeń są ciągle zmieniane, ponieważ materia powoduje w nich wypaczenia lub krzywizny. Obecnie interpretacja ta ukazuje Wszechświat jako rodzaj obiektu geometrycznego, istniejącego w macierzy czterowymiarowej: trzy wymiary przestrzenne i jeden czasowy potrzebne są do zdefiniowania linii świata dla historii życia cząstki materialnej.

Jeżeli traktować Wszechświat jako całość, z przestrzenią i czasem zawartymi wewnątrz sfery istniejącej w wyższym, pięciowymiarowym środowisku, wówczas wszystkie zdarzenia, od początku do zakończenia, są w niej zawarte. Każde zdarzenie lub obiekt znaczy linię, która ciągnie się od przeszłości ku przyszłości, zaznaczając swoją pozycję w każdej chwili czasu. Spojrzenie to pierwotnie zaproponował Hermann Minkowski, profesor Einsteina w Zurychu.

Minkowski uważał, że teoria względności dowodzi, iż wszystkie obiekty są w istocie czterowymiarowe, w środowisku, zwanym obecnie przestrzenią Minkowskiego:

Punkt przestrzeni w punkcie czasu, czyli układ wartości x, y, z, t, nazwę punktem świata. Wielokrotność wszystkich możliwych układów x, y, z, t ochrzcimy światem... Nie pozostawiając nigdzie ziejącej pustki, wyobrażamy sobie, że wszędzie i w każdym czasie istnieje coś do zaobserwowania... Niech zmienne dx, dy, dz układu współrzędnych przestrzennych punktu materialnego odpowiadają elementowi czasowemu dt. Otrzymujemy wówczas, jako obraz, że tak powiem, bezustanne trwanie punktu materialnego, krzywą w świecie, linię świata, punkty, do których można się odwołać w sposób jednoznaczny dla każdego parametru t od -∞ do +∞. Cały Wszechświat jawi się jako złożony z takich linii świata, i według mojej opinii prawa fizyki mogą mieć najlepszy wyraz w postaci interakcji pomiędzy takimi liniami.

—[Hermann Minkowski, “Space and Time” w Hendrik A. Lorentz, Albert Einstein, Hermann Minkowski, and Hermann Weyl, The Principle of Relativity: A Collection of Original Memoirs on the Special and General Theory of Relativity]

Jak wspomniano, postulat o czasoprzestrzeni pochodzi od Minkowskiego. Takie spojrzenie rodzi wiele problemów, ale po dekadach debat i analiz pozostały one nierozwiązane. Na przykład nie może być strumienia czasu, gdyż wszystkie obiekty w czasoprzestrzeni znajdują się znajdują się w ciągłym teraz. Wszechświat musi być więc absolutnie deterministyczny, ponieważ nie istnieje przeszłość ani przyszłość. Z filozoficznego punktu widzenia, nie ma więc wolnej woli – każda decyzja, każde działanie jest już zapisane w linii świata.

To spojrzenie na czas i przestrzeń, które wam przedstawiam, wyrasta z fizyki doświadczalnej, i w tym tkwi jego siła. Jest radykalne. Odtąd sama tylko przestrzeń i sam czas odchodzą w cień, i tylko ich połączenie zachowa niezależne istnienie.

[Przemowa wygłoszona na 80tym Spotkaniu niemieckich Naukowców Naturalnych i Fizyków, Kolonia, 21 września, 1908 r.]

Wszystkie cząstki mają być zanurzone wewnątrz indywidualnych zaburzeń czasoprzestrzeni. Zwykle opisuje się je wizualizując przy pomocy rozciągliwego materiału z leżącą na nim kulą. Kula formuje zagłębienie, ilustrując, jak Słońce, lub inny masywny obiekt, powoduje bąbel odkształcenia w trzech wymiarach.

Informacja ta jest potrzebna do zrozumienia, o czym traktują doniesienia prasowe na temat interferometru laserowego obserwatorium fal grawitacyjnych (LIGO). Grawitacja nie jest siłą w przestrzeni Minkowskiego, jest jej zakrzywieniem w środowisku pięciowymiarowym. Używając analogii Słońca oraz gumki, każdy obiekt zbliżający się do Słońca, tkwiącego w swym zagłębieniu, będzie podążać po krzywej wokół niego. Im bliżej Słońca, tym ciaśniejsza krzywa, a tym samym silniejszy wpływ na obiekt. niem a żadnych sił, a jedynie czasoprzestrzeń zakrzywiona przez materię. Naukowcy odnoszą to do wszystkich obiektów w czterowymiarowym Wszechświecie: obiekty podążają po krzywych z powodu zaburzeń czasoprzestrzeni.

Przez przeszło sto lat współczesna nauka miała przed sobą cel w postaci potwierdzenia zasady o zakrzywianiu czasoprzestrzeni. Zaakceptowano pogląd, że dostatecznie duża masa, o dostatecznej gęstości, może powodować zmarszczki w czasoprzestrzeni. Zakłada się, że dostatecznie duża masa bezwładna, jak gwiazda, pod koniec życia zapada się w czarną dziurę. W jednym momencie jest, a w drugim już jej nie ma. A co dzieje się z jej bańką czasoprzestrzeni? Jest to moment, w którym pojawiają się fale grawitacyjne.

Gdy gwiazda opuszcza kontinuum (prawa fizyki, włącznie z OTW, nie stosują się do czarnych dziur, więc nie można ich opisać w czasoprzestrzeni Minkowskiego, poza stwierdzeniem, że nie mogą się już one w żaden sposób komunikować z kontinuum), ich bąbel również znika. Kiedy na powierzchnię wody nagle spadnie kropla, spowoduje jej falowanie w postaci fal oddalających się od centrum. Taka jest zasada fal grawitacyjnych: masa bezwładna się zapada (nie materia, lecz masa) w czterowymiarowym bąblu czasoprzestrzeni. Twierdzi się, że na skutek tego całe kontinuum wibruje.

Uważa się, że LIGO zaobserwował fale w czasoprzestrzeni, które przeszły przez Ziemię. Co miały one spowodować? Rozszerzenie się planety o rozmiar mniejszy niż jedna dziesięciotysięczna średnicy protonu (10-19 metra).

W przypadku LIGO nie miało mieć miejsca powstanie czarnej dziury, lecz połączenie dwóch czarnych dziur. Bruce Allen, członek zespołu LIGO w instytucie Maxa Plancka, Fizyka Grawitacyjna, powiedział:

Przedtem można było dyskutować nad tym ,czy czarne dziury istnieją, czy nie. Teraz już nie można.

Inny członek zespołu, Saul Teukolsky z Uniwersytetu w Cornell, powiedział:

Gdyby czarne dziury na prawdę nie istniały, nie można by było wyjaśnić tych fal.

Słuchając tych ludzi wygląda na to, że zespół popadł w rozumowanie błędnego koła.

Nie zamierzamy tu udowadniać istnienia lub nieistnienia czarnych dziur. Uczyniono to już wiele razy, szczególnie w prezentacjach Stephena Crothersa. Należy jednak zrozumieć, co tkwi w umysłach fizyków teoretyków. Jest to założenie na założeniu, budowanie teorii na teoriach, które nie dają dowodów doświadczalnych. LIGO nie ogłosił zasad w fizyce, tylko potwierdzenie modelu komputerowego, opartego na założeniach. Jeżeli czarne dziury nie istnieją, nie ma wykrywania fal grawitacyjnych.

Co więc zarejestrowano?

Problemem jest hałas sejsmiczny, ponieważ detektor znajduje się w pobliżu ruchliwej autostrady i linii kolejowej. Podczas przejazdu pociągu, detektor odczuwa tego skutki. Ciągłym problemem są również fałszywe odczyty. Zespół twierdzi, że wytłumianie i systemy filtrujące rozwiązały te problemy. Lustra laserowe się zdegenerowały, co spowodowało zastąpienie dwóch z nich. W tubie wiązki osy założyły gniazda. Spowodowało to wyciek z układu próżniowego. LIGO jest urządzeniem potencjalnie bardzo błedogennym. Czy na pewno wyłapano wszystkie usterki?

Główną jednak przesłanką jest to, że czarne dziury nie istnieją, mimo nielogicznym zapewnieniom, że tak nie jest.


Autor: Stephen Smith

Przetłumaczono z: Gravitational Waves

Przetłumaczył: Łukasz Buczyński