wtorek, 19 września 2017

Elektryczny wyraz

Sieć włókien w gwiazdozbiorze Małej Niedźwiedzicy w świetle podczerwonym na 250, 350 i 500 mikronach. Należy do: ESA and the SPIRE & PACS consortia, Ph. André (CEA Saclay) for the Gould’s Belt Survey Key Programme Consortium, and A. Abergel (IAS Orsay) for the Evolution of Interstellar Dust Key Programme Consortium. Kliknij, aby powiększyć.

13 stycznia 2017

Ładunki elektryczne płyną przez kosmos, definiując wiele zjawisk.

Plazma nie jest substancją, lecz stanem. Materię kategoryzuje się w cztery stany: stały, ciekły, gazowy i plazmę, zatem warunków tych nie można ująć w sposób prosty. Ciała stałe wykazują wiele aspektów, w tym wymiary, temperaturę, skład, etc. To samo odnosi się do plazmy. Jak już napisano, plazma jest manifestacją wielu zjawisk, które mogą się zmieniać. Ponieważ plazma jest zjonizowana (elektrony i protony są oddzielone), prędkości jonów w plazmie są determinowane głównie polem elektrycznym. Ogólne cechy plazmy determinuje również stopień jonizacji, czyniąc ją mniej lub bardziej podatną na wpływy elektromagnetyczne.

W kosmosie, włókna ładunków elektrycznych można zobaczyć dzięki wzbudzeniu plazmy. Na przykład lampy neonowe, świecą z powodu przepływu elektryczności przez neonową plazmę z domieszką rtęci. Różne mgławice są tłumaczone w teorii Elektrycznego Wszechświata w ten sam sposób, wzbudzeniem plazmy pod wpływem pola elektrycznego, czymś, czego astrofizycy głównego nurtu nie akceptują. W kółku jednomyślności, różnice w temperaturach i promieniowaniu tłumaczone są grawitacją i siłami kinetycznymi, jak fale uderzeniowe.

14 maja 2009 roku, Europejska Agencja Kosmiczna (ESA), w połączeniu z NASA, wystrzeliła kosmiczne obserwatorium Herschela na orbitę wokół punktu Lagrange'a L2. Ponieważ Herschel używał detektorów podczerwieni chłodzonych ciekłym helem, których trwałość wynosi około 3 lat, jego misja zakończyła się 29 kwietnia 2013.

Według niedawnego ogłoszenia prasowego, astronomowie pracujący z danymi, dostarczonymi przez obserwatorium Herschela, znaleźli dowód na istnienie w kosmosie obwodów elektrycznych, choć oni nazwali je inaczej. Mają to być grawitacyjnie związane skręty gazu i pyłu, powstałe na skutek międzygwiezdnych fal uderzeniowych.

W przeciwieństwie do idei fal dźwiękowych, wiadomym jest, że w plazmie mogą płynąć włókna prądów elektrycznych. Owe obwody odróżniają teorię Elektrycznego Wszechświata od tych bardziej konwencjonalnych. Dowody obserwacyjne, takie, jak włókna Polaris, można połączyć z doświadczeniami w laboratorium z polami elektromagnetycznymi, podczas, gdy teorie oparte na grawitacji są niemożliwe do sprawdzenia w laboratorium.

(...)

Stephen Smith

Ukłony dla Williama Thompsona


Przetłumaczono z: Electrical Expressions

Przetłumaczył: Łukasz Buczyński

Sondy Van Allen ujawniają długoterminowe zachowania ziemskiego prądu pierścieniowego

19 maja 2016

Nowe odkrycia, bazujące na rocznych pomiarach sond Van Allen, należących do NASA, ujawniły, że prąd pierścieniowy – prąd elektryczny, niesiony przez energetyczne jony, okalające planetę – zachowuje się o wiele inaczej, niż dotąd sądzono.

Przez długo czas uważano, że prąd pierścieniowy na przemian rośnie i słabnie, lecz nowe obserwacje pokazały, że dzieje się tak tylko dla niektórych cząstek, podczas gdy inne są obecne stale. Korzystając z danych, zebranych przez Radiation Belt Storm Probes Ion Composition Experiment (RBSICE) na jednej z sond, badacze ustalili, że protony o wysokich energiach w prądzie pierścieniowym zmieniają się zupełnie inaczej, niż protony o niskich energiach. Taka informacja może pomóc dostosować nasze zrozumienie i modele prądu pierścieniowego – który jest kluczową częścią kosmicznego środowiska wokół Ziemi, mającego wpływ na nasze satelity.

Odkrycie zostało opublikowane w Geophysical Research Letters.

W czasie, kiedy nie ma burz magnetycznych, nawiedzających obszar wokół Ziemi (z lewej), protony o dużych energiach (setek keV, pokazane na pomarańczowo) niosą znaczny prąd elektryczny otaczający planetę, znany jako prąd pierścieniowy. Podczas okresów, gdy Ziemię nawiedza burza geomagnetyczna, napływają nowe protony, o niskiej energii (dziesiątek keV), wzmacniając istniejący prąd pierścieniowy.

Prawa: Johns Hopkins APL

Studiujemy prąd pierścieniowy, ponieważ kieruje on globalnym systemem prądów elektrycznych, zarówno w kosmosie, jak i na powierzchni Ziemi, co podczas intensywnych burz geomagnetycznych może powodować uszkodzenia w naszych systemach technologicznych. powiedział główny autor badania, Matina Gkioulidou, fizyk kosmiczny na Uniwersytecie Fizyki Stosowanej Johns'a Hopkins'a w Laurel, Maryland. Zmienia on również pole magnetyczne w przestrzeni w pobliżu Ziemi, które z kolei kontroluje ruch cząstek pasów radiacyjnych, opasujących naszą planetę. Oznacza to, że zrozumienie dynamiki prądu pierścieniowego na prawdę również ma znaczenie w zrozumieniu ewolucji pasów radiacyjnych.

Prąd pierścieniowy leży w odległości około 6200 do 37 000 mil (10 000 do 60 000 km) od Ziemi. Na początku XX wieku był on hipotezą, mającą wyjaśnić globalne osłabianie pola magnetycznego przy powierzchni Ziemi, mierzone powierzchniowymi magnetometrami. Takie zmiany powierzchniowego pola magnetycznego opisuje tak zwany indeks Sym-H.

Poprzednio, stan prądu pierścieniowego wnioskowano z wariacji indeksu Sym-H, ale okazało się, że reprezentuje to dynamikę jedynie protonów o niskich energiach. powiedział Gkioulidou. Gdy spojrzymy na dane protonów o wysokich energiach z instrumentu RBSPICE, widzimy, że zachowują się zupełnie inaczej, i te dwie populacje mówią o prądzie pierścieniowym całkiem co innego.

Graficzny rendering obu sond Van Allen. Należy do: JHU/APL, NASA

Sondy Van Allen, wystrzelone w 2012 roku, dają naukowcom pierwszą w niedawnej historii szansę ciągłego monitorowania prądu pierścieniowego, robiąc to przy pomocy instrumentów obserwujących jony o bardzo szerokim spektrum energii. Instrument RBSPICE zebrał dokładne dane o wszystkich rodzajach tych energetycznych jonów na przestrzeni szeregu lat. Musimy mieć instrument, mierzący szerokie pasmo energii cząstek, tworzących prąd pierścieniowy, wewnątrz samego prądu, przez długi czas. powiedział Gkioulidou. Zespół badaczy posłużył się danymi z przedziału jednego roku.

Po przyjrzeniu się danym jonów z jednego roku stało się jasne, że wokół Ziemi istnieje znaczny, utrzymujący się prąd pierścieniowy, niosący protony o dużych energiach, nawet podczas okresów spokoju od burz. Podczas burz geomagnetycznych, pierścień wzmacniany jest nowymi protonami o niskich energiach, wkraczających w pobliże Ziemi. Zatem próby przewidzenia wzmocnienia pierścienia podczas burzy przy jednoczesnym ignorowaniu pierścienia już istniejącego, jest jak próba opisania słonia, widząc tylko jego stopy. powiedział Gkioulidou.

Johns Hopkins Applied Physics Laboratory w Laurel, Maryland, zbudowało i zarządza sondami Van Allen dla Naukowego Dyrektoriatu Misji NASA. RBSPICE zarządzany jest przez New Jersey Institute of Technology w Newark, New Jersey. Jest to drug misja w ramach programu NASA Żyjąc z Gwiazdą, zarządzanego przez Goddard Space Flight Center w Greenbelt, Maryland, NASA.

Geoffrey Brown

Johns Hopkins University Applied Physics Laboratory, Laurel, Md.

Karen C. Fox

NASA's Goddard Space Flight Center, Greenbelt, Md.

Ostatnio uaktualniono 4 sierpnia 2017.

Redaktor: Rob Garner


Przetłumaczono z: NASA’s Van Allen Probes Reveal Long-term Behavior of Earth’s Ring Current

Przetłumaczył: Łukasz Buczyński

poniedziałek, 18 września 2017

Naturalne piramidy

Piramidalna góra, Wadi rum, w Jordanii. Kliknij, aby powiększyć.

6 stycznia 2017

Czy to erozja wyrzeźbiła te kształty?

Niektórzy naukowcy sądzą, że Egipcjanie skopiowali swoje piramidy z naturalnych formacji. Dowodów na to dostarcza między innymi Czarna Pustynia. Na zdjęciu powyżej widać duży, piramidalny monolit, w miejscu, zwanym Wadi Rum, znanym z filmu Lawrence z Arabii. Warstwy wewnątrz struktury (oraz wszędzie indziej), mogą być tym, skąd starożytni wzięli koncepcję stopniowania swoich konstrukcji, aby był← stabilne.

Piramidalne góry są na całym świecie. Od zamarzniętych pustyń Antarktydy, po najwyższe miejsca na Ziemi, wszystkie wykazują podobną morfologię. Co utworzyło trójkątne formacje w obszarach o tak różnym klimacie?

W Peru, Nevado Alpamayo, w obszarze Andów zwanym Cordillera Blanca, wznosi się n wysokość 6000 metrów ponad równinę. W indyjskich Himalajach Kinnaur, istnieje szczyt zwany po prostu Piramidą, choć można argumentować, że niemal każdy szczyt Himalajów ma kształt piramidy. W Montanie, niedaleko Parku Narodowego Yellowstone w górach Zęby Niedźwiedzia, istnieje szczyt trafnie nazwany Czarną Piramidą.

Analizując te kształty, należy pamiętać, że nie znajdują się tylko na Ziemi, lecz również na Marsie. Elysium Planitia, na przykład, składa się z popękanego terenu, pełnego kątowych form terenu, które planetologom trudno wyjaśnić. Widziane jako trójwymiarowy anaglif, wyraźnie wykazują istnienie wielu tarasów, schodkowych dołów ostrych kątów. Są ta kąty 120°, charakterystyczne dla piramid.

Jaki czynnik mógłby preferować takie kąty? Uważa się, że na Marsie, a także Księżycu i Merkurym, pochodzą one z wielokrotnych impaktów grupy obiektów. Na przykład, dublety kraterów wykazują takie kąty na wspólnych obwałowaniach. Sugeruje się, że duże obiekty przemierzają przestrzeń w towarzystwie, więc kiedy napotykają inne ciało, wybijają w nim podwójne, potrójne, a nawet poczwórne formacje kraterów. Łańcuchy kraterów są kolejnym przykładem kątów 120°, wyrzeźbionych w ich ścianach.

Sześciokątne formacje odnajduje się na niemal wszystkich planetach i księżycach. Co ważne, kąty pomiędzy ścianami sześciokątów mają 120°. Być może piramidy są częściowymi sześciokątami.

Łuki elektryczne są włókniste. Badacze odkryli, że wiązki elektryczności, płynące przez plazmę, tworzą centralną kolumnę, otoczoną koncentrycznymi cylindrami. Jak wspomniano w poprzednim Zdjęciu Dnia, cylindryczne wyładowania mogą tworzyć niestabilność diokotronową w wirze łuków. W miarę wirowania włókien, wewnątrz wewnętrznej kolumny powstaje w przekroju sześciokąt.

W przypadku maszynowej obróbki elektrycznej, wyładowania elektryczne na ułamek sekundy skupiają się w jednym punkcie, w miarę, jak główne wyładowanie obraca się w większym. Typowe płytkie, płaskie dna kraterów, razem z centralnym, sześciokątnym wybrzuszeniem, są cechą rozpoznawczą kraterów tworzonych przez fizyka plazmowego C. J. Ransona w jego laboratoriach podczas doświadczeń z łukami elektrycznymi.

Jeśli zmasowane wyładowania elektryczne, znane jako megapioruny, zostaną wygenerowane jakimś zjawiskiem w pobliżu skalistego ciała, mogą wciąć się w jego topografię. Ponieważ są one włóknami przepływu ładunku elektrycznego, uderzają razem, przemieszczając się po terenie, z mniejszą lub większą intensywnością, w zależności od przewodności terenu. Zamiast frontów uderzeniowych, po wybranym materiale pozostają częściowe sześciokąty.

Wyładowania elektryczne skupiają ładunki dodatnie w punkcie, gdzie łuk spotyka opadające lidery krokowe. Naładowane cząstki są wyszarpywane ze skał z ogromną siłą, porywając ze sobą neutralne molekuły. Owe siły elektromagnetyczne dezintegrują skałę, zmieniając ją w ultra drobny proszek, który podąża za polem elektrycznym do miejsca, gdzie schodzący lider spotyka uderzenie powrotne. Drugorzędny łuk skacze do góry, zamykając obwód. Obojętny pył unoszony jest przez naładowane cząstki do wiru wyładowania, pozostawiając niewiele, jeśli nie wcale, okruchów na powierzchni.

Podstawowa doktryna Elektrycznego Wszechświata głosi, że elektryczność rządzi w naukach. Czy chodzi o skamienienie, powstawanie kraterów, klimat czy obserwacje astronomiczne, elektromagnetyzm jest pierwszą siłą do rozpatrzenia. W kręgu głównego nurtu, jest ona ostatnią.

Stephen Smith


Przetłumaczono z: Natural Pyramids

Przetłumaczył: Łukasz Buczyński

Gwiezdne magnesy, część 2

Elektryczna Burza, DsVortex, DeviantArt

5 stycznia 2017

Z badan wynika, że pola magnetyczne w gwiazdach nie należą do rzadkości.

Według niedawnego ogłoszenia prasowego, astronomowie z Uniwersytetu w Sydney, w Nowej Południowej Walii, w Australii, ... odkryli, że silne pola magnetyczne są w gwiazdach powszechne, a nie rzadkie, jak powszechnie sądzono.

W serii Zdjęcie Dnia często podkreśla się, iż astronomowie uważają pola magnetyczne za nieistotne w powstawaniu gwiazd. Stowarzyszony profesor, Dennis Stello, to potwierdza:

Obecne modele nie zawierają pola magnetycznego wśród podstawowych składników.

Pola magnetyczne wykryto wokół i wewnątrz galaktyk. Uważa się, że wywołują je wybuchy supernowych i rotacja samych galaktyk. Jednakże modele nie były w stanie przewidzieć pól, zaobserwowanych w szeregu galaktyk spiralnych.

George Helley Hale jako pierwszy wyznaczył słoneczne pole magnetyczne przy użyciu zmian w liniach Fraunhofera, widocznych w słonecznych spektrogramach. (...)

W obecności pola magnetycznego, linie widmowe rozdzielają się i przesuwają. Jest to tak zwany efekt Zeemana. Jednakże, mimo akceptacji pól magnetycznych jako ważnych w ewolucji galaktyk, pytania o ich pochodzenie, ewolucję i strukturę pozostają otwarte.

Nie zaskakuje, że kontur linii magnetycznych wokół galaktyk jest dla myślących standardowo osób niezrozumiały. W teoretycznej bazie wiedzy, z jakiej korzystają, tworząc swoje teorie, nie ma pojęcia elektryczności, mogącej być źródłem magnetyzmu. rozważanie pól magnetycznych bez pojęcia pola elektrycznego, to jak badać powódź nie znając pojęcia deszczu.

W Elektrycznym Wszechświecie, pola elektromagnetyczne w gwiazdach i galaktykach są łatwe do zrozumienia, gdyż nie istnieją w izolacji. Chociaż słowo plazma jest często wspominane w głównym nurcie, podstawowa teoria, którą się zgłębia, jest z natury mechaniczna. Powszechnym błędem jest odnoszenie się do plazmy jako do zjonizowanego gazu, który podlega grawitacji tak samo, jak materia obojętna.

Elektryczność we Wszechświecie jest trudna do wykrycia — jest skutki można pomylić z innymi emisjami — ale pola elektromagnetyczne można skartografować. Jednakże astronomowie przyjmują, iż pola te są pradawnymi pozostałościami po Wielkim Wybuchu.

Ponieważ poruszające się ładunki stanowią prąd elektryczny, mogą one generować pola magnetyczne. Prąd jest wówczas owinięty polem. Więcej naładowanych cząstek, przyspieszających w tym samym kierunku, wzmacnia pole. Jest to znane adwokatom Elektrycznego Wszechświata, ale gdy astronomowie odnajdą takie cząstki w kosmosie, są zbici z tropu i mówią o wiatrach bądź falach uderzeniowych.

Inną istotną sprawą konieczność tworzenia przez pędząc cząstki obwodu. Z tego powodu, teoria Elektrycznego Wszechświata podkreśla połączenie z kosmiczną siecią elektryczną.

Stephen Smith

(...)


Przetłumaczono z: Star Magnets Part Two

Przetłumaczył: Łukasz Buczyński

Gwiezdne magnesy, część 1

Gateway Vortex, kyokizy, DeviantArt.

3 stycznia 2017

Co zapobiega rozpraszaniu się gwiazd?

Dzieci uczy się, że gwiazdy są płonącymi kulami wodoru. (...) Płomień fuzji uwalnia energetyczne cząstki z jąder, które są tak gęste, że mijają miliony lat, zanim się z nich wydostaną.

Miliardy lat, zanim powstała jakakolwiek gwiazda, były chmury pyłu i gazu tak rzadkie, że były praktycznie próżnią. Pytanie, nękające astronomów, brzmi: co spowodowało kondensację tych rozległych chmur?

Po pierwsze, chmura musi się schłodzić z cokolwiek wysokiej temperatury, jaką niegdyś posiadała, aby mogła się zapaść grawitacyjnie. Po drugie, supernowa może wywołać falę uderzeniową, nagarniającą cząstki na siebie. Następnie grawitacja ściąga chmurę w strukturę dosyć gęstą, aby rozpoczęła się fuzja.

Hipoteza mgławicowa została zaproponowana w XVIII wieku przez Kanta i Laplace'a, z modyfikacjami w wiekach XIX i XX, odzwierciedlającymi obiekcje. Grawitacja jest siłą względnie słabą, więc aby chmura gazu zapadła się pod własnym ciężarem, musi być chłodna i nie posiadać pola magnetycznego.

Niezależnie, czy chodzi o fale uderzeniowe, czy ciśnienie promieniowania, konwencjonalne teorie przedstawiają powstawanie gwiazd jako kinetyczne i indukowane mechanicznie. Uważa się, że początek temu daje spadek aktywności termicznej. Ponieważ gorący gaz się rozszerza, jak stwierdzają prawa fizyki, więc zapadnięcie się chmury gazu i pyłu powinno spowodować jest [ponowne] rozszerzenie i rozproszenie, i tu jest pies pogrzebany.

Proto gwiazdowy gaz i pył musi być niezmiernie zimny, w przeciwnym razie, jak wspomniano, tarcie przy zapadaniu się spowodowałoby rozproszenie chmury, zamiast ściśnięcia w gwiazdę. Jak owo zimno zapobiegłoby ogrzewaniu się, nie jest wiadome. Jeżeli coś zimnego jest ściskane do małej objętości, wówczas się nagrzewa, niezależnie od stanu wyjściowego. Wielu astronomów przyznaje, że ich teoriom czegoś brakuje, ale to najlepsze, co mają.

Pozostają pytania. Jak powstają masywne gwiazdy? Czy promieniowanie z wnętrza może zatrzymać akrecję? Co powoduje powstawanie gromad gwiazd? Skąd pochodzą chmury? Co powoduje powstawanie gwiazd na skalę galaktyczną?

NASA wystrzeliła teleskop misji Kepler 6 marca 2009 roku, mając niektóre z tych pytań na uwadze. Astronomowie korzystają z Keplera do pomiaru jasności różnych gwiazd oraz budowania katalogu zmian jasności, będących sugestywnymi w konwencjonalnym podejściu reakcji fuzyjnej. Technika ta znana jest jako astrosejsmologia, sposób zaglądania do wnętrz odległych gwiazd. Nazwa pochodzi od heliosejsmologii, będącej analizą rozchodzenia się fal uderzeniowych na Słońcu.

Obecnie, według naukowców, jedyną gwiazdą, której wiek znamy dokładnie, jest nasze Słońce, ponieważ materiał z Układu Słonecznego można dostarczyć na Ziemię celem analizy. Sądzi się jednomyślnie, że przy pomocy wiedzy o Słońcu można kalibrować odczyty z innych gwiazd.

Stephen Smith


Przetłumaczono z: Star Magnets Part One

Przetłumaczył: Łukasz Byczyński

Opasany żelaznymi pasami

Schemat połączeń elektrycznych Ziemi. Właściciel: ESA/DTU Space.

2 stycznia 2017

Czy pod powierzchnią krąży płynny metal?

23 listopada 2013 roku, Europejska Agencja Kosmiczna (ESA) wystrzeliła misję satelitów Swarm z kosmodromu Plesetsk w północnej Rosji. Swarm składa się z trzech identycznych orbiterów, Alpha, Bravo and Charlie, umieszczonych na dwóch różnych płaszczyznach orbitalnych. Alpha i Bravo lecą obok siebie w nachyleniu 87.4º na wysokości 450 km (która powoli opada do 300 km), podczas, gdy Charlie umieszczony jest na 88º na 530 km. Wszystkie trzy są na orbicie polarnej. Gaz pędny powinien im starczyć na pięć i pół roku. Potem spłoną w atmosferze.

Wśród instrumentów pokładowych, satelity mają detektor wektora pola magnetycznego oraz detektor pola elektrycznego, mogą zatem mierzyć wariacje pól elektromagnetycznych, generowanych przez ziemskie oceany oraz litosferę. Ponieważ uważa się, że ziemskie pole magnetyczne wytwarzane jest przez elektryczne dynamo, tysiące kilometrów pod powierzchnią, nie ma sposobu na zobaczenie, co się tam dzieje, poza pośrednimi.

Menedżer misji Swamr, Rune Floberghagen, napisał:

Mamy niewiele sposobów zaglądania głęboko w strukturę naszej planety, ale Swarm dokonuje dużego wkładu w zrozumienie jej wnętrza...

Ziemskie pole magnetycznie nie pochodzi z jednego źródła. Zamiast tego, różne obszary generują mniejsze lub większe zaburzenia elektromagnetyczne. Jak dokładnie się ono zmienia, nie wiadomo. Swarm analizuje różnice sygnatur czasowych pomiędzy satelitami, podobnie, jak gęstość strumienia magnetycznego, w celu ustalenia czynnika zmienności.

Jak dotąd, dane Swarm wskazują, że woda w oceanie tworzy prąd elektryczny, który z kolei wzbudza odpowiedź elektromagnetyczną w płaszczu, obszarze na głębokości od 5 do 30 km pod dnem. Chociaż efekt jest mały, dokłada się on do całościowego pola magnetycznego Ziemi. Istotną uwagą jest, że przepływ ładunków elektrycznych indukowany jest oddziaływaniem z magnetosferą.

Niedawno, ESA ogłosiła odkrycie elektromagnetycznego strumienia dżetowego pod skorupą Ziemi na wyższych szerokościach. Dżet może być cokolwiek naciągnięciem, gdyż jego prędkość wynosi około 40 km na rok. W porównaniu do materii bliżej jądra, uważa się to za pięciokrotnie szybszy proces. Planetolodzy przypisują te odczyty płynnemu metalowi, okrążającemu bieguny.

W Elektrycznym Wszechświecie, Ziemia nie jest odizolowanym ciałem, którego siły i pola pochodzą wyłącznie z wewnętrznej aktywności. Raczej, jak podkreślono w poprzednim Zdjęciu Dnia, ziemska jonosfera połączona jest ze Słońcem włóknami ładunku elektrycznego, zatem górne warstwy atmosfery są wrażliwe na emisje słoneczne. Ziemia posiada aktywną elektrycznie plazmosferę, podłączoną do obwodu elektrycznego. Na przykład, przepływ ładunków elektrycznych pomiędzy powierzchnią a jonosferą, zwany elektrycznym potencjałem jonosfery, potrafi sięgać 240 000 V, a czasami przekracza 400 000 V.

Na wysokości około 150 km znajduje się obszar dynamo, gdzie ziemskie pole magnetyczne wykazuje największy ekwipotencjał elektryczny, największy przepływ ładunku wzdłuż równika geomagnetycznego. Jednakże, to nie jonosfera jest źródłem tego procesu, lecz Słońce.

W maju 2007 roku, satelita NASA, THEMIS, wykrył magnetyczną linę w magnetopauzie, szeroką jak Ziemia. Magnetopauza jest tam, gdzie około 70 000 km od Ziemi wiatr słoneczny spotyka ziemskie pole magnetyczne, zapewniając dojście energii elektrycznej ze Słońca. Jak ujawnia ilustracja u góry, przepływ ładunków słonecznych jest związany z magnetosferą, która następnie dopełnia obwód z jonosferą. Następnie prądy jonosferyczne indukują przepływ ładunków w warstwach podziemnych. Przepływ ów jest znany jako prądy telluryczne.

Być może to nie rzeki płynnego żelaza wykryły satelity Swarm, ale strumienie ładunku elektrycznego, krążące w obszarach lepiej przewodzących ładunki z kosmosu.

Stephen Smith


Przetłumaczono z: Clenched by Iron Bands

Przetłumaczył: Łukasz Buczyński

piątek, 12 maja 2017

Plazmoid jest potęgą

Promieniowanie rentgena o wysokiej energii, emitowane z plazmoidu w centrum Drogi Mlecznej. Prawa autorskie: NASA/JPL-Caltech

11 stycznia 2017

Co powoduje energetyczne emisje z centrów galaktyk?

Według niedawnego oświadczeni prasowego, w centrum Drogi Mlecznej znajduje się tak zwana supermasywna czarna dziura (SMBH), rozrywająca gwiazdy i wyrzucająca ich resztki z prędkością 10 000 km/s. Resztki gwiazd następnie łączą się w obiekty rozmiaru planety, o masie przekraczającej 2×1037 kg, czyli tyle, co 10 Jowiszów.

Koncepcja ta nie pochodzi z danych obserwacyjnych, ale z modeli komputerowych, zaprojektowanych do symulowania sytuacji wokół SMBH Saggitarius A*.

Eden Girma, absolwent Uniwersytetu Harwadra, napisał:

Pojedyncza rozerwana gwiazda może dać początek setkom takich obiektów o masie planety. Zastanawiamy się: Co się z nimi potem dzieje? Stworzyliśmy kod komputerowy, aby wyjaśnić tą kwestię.

Uważa się, że tysiące planet swobodnie przemierzają kosmos. Dlaczego? Ponieważ tak teoretycznie powstają gwiazdy i planety. Dyski protoplanetarne, jak zgodnie się je widzi, pełne są kolizji pomiędzy kawałkami materii, dopóki te się nie ustatkują w stabilnych konfiguracjach. Część z takich ochłapów formuje gazowe giganty lub ciała skaliste, podczas, gdy inne są niszczone. Astronomowie jednakże uważają, że wiele z tych nowo powstałych planet jest następnie wyrzucanych z ich układów. Literatura sugeruje, że liczba swobodnych planet może przekraczać liczbę tych powiązanych z gwiazdami. Jednakże ostateczna odpowiedź jest nieznana.

Jak stwierdza ogłoszenie z Uniwersytetu Harwarda, te nowo powstałe planety są przypuszczalnie inne od tych, które wyewoluowały naturalnie. Badacze zapożyczają stwierdzenie Carla Sagana, mówiąc, iż są złożone z materii gwiazdowej, więc ich skład będzie się różnił, gdyż różne z nich powstały z różnych części wybuchłej gwiazdy. Pytanie brzmi, jak je odróżnić?

Istnieją zasadnicze problemy w obu pomysłach, w ewolucji protoplanetarnej, jak i ogólnie w czarnych dziurach. Czarnych dziur nie da się dostrzec przez najpotężniejsze teleskopy i czujniki promieniowania, ale astrofizycy wciąż utrzymują, że one istnieją, przez wzgląd na efekty ich działania. Zakładają oni, że materia jest przyspieszana i ściskana do formy spaghetti, będąc wciągana za horyzont zdarzeń, dopóki się nie porozrywa i nie utworzy więcej dzikich planet.

Ponieważ niemal wszystkie (95%) galaktyki mają mieć w sobie przynajmniej jedną czarną dziurę, wszystkie one mogą wyrzucać ku nam materię z daleka. Ponieważ materia wiruje wokół czarnej dziury z ogromną prędkością, według jednomyślnej opinii nagrzewa się ona od tarcia, emitując światło ultrafioletowe i promienie rentgena. To te emisje są traktowane jako pośredni dowód na istnienie czarnej dziury.

Poprzednie Zdjęcia Dnia nie zgadzały się na oba aspekty tego modelu komputerowego. Sama terminologia jest wysoce spekulatywna i niejednoznaczna. Na przykład dyski protoplanetarne i pływy grawitacyjne wymyślono, aby wyjaśnić niszczenie i ponowne powstawanie gwiazd. Twierdzenia, że promienie rentgena i ultrafiolet z kosmosu powstają w polu grawitacyjnym, jest zdradą ignorancji. Doświadczenia laboratoryjne wytwarzają takie energie poprzez przyspieszanie naładowanych cząstek w polu elektrycznym.

Nie ma doświadczenia potwierdzającego, że materia może zapaść się do niemal nieskończonej gęstości. To raczej skurcz Benneta (lub skurcz-z) w plazmie formuje plazmoidy, które stają się potem gwiazdami. Kiedy strumień elektryczności przez warstwę podwójną w obwodzie galaktycznym staje się zbyt duży, następuje nagłe zwarcie, które wysysa energię z otoczenia. Energia ta może być skoncentrowana z setek sześciennych lat świetlnych, a następnie wyładowana jako kosmiczna błyskawica, generując promienie rentgena oraz ultrafiolet.

Promieniowanie rentgena, dochodzące z serca Drogi Mlecznej, jest takie samo, jak z gwiazd podlegającym silnym naciskom elektrycznym. Plazmoid jest akceleratorem naładowanych cząstek, więc elektrony spiralują w polu magnetycznym i emitują promienie rentgena. Potem rozproszony prąd powraca do płaszczyzny galaktyki i płynie spiralą z powrotem ku centrum.

W Elektryczny Wszechświecie, elektromagnetyzm jest więcej niż zdolny do powodowania fenomenów kosmicznych, bez pomocy ponadnaturalnej fizyki supermasywnych czarnych dziur. Wyładowania plazmowe są powszechnie znane z generowania światła o wysokiej energii. Im większy przepływ ładunku elektrycznego, tym wyższa częstotliwość emitowanego światła. Przy odpowiednio dużej mocy powstają nawet promienie gamma.


Autor: Stephen smith

Przetłumaczono z: Plasmoids are the Power

Przełożył: Łukasz Buczyński

piątek, 21 kwietnia 2017

Elektryczność we Wszechświecie

Elektryczność we Wszechświecie - Plazmawiki

Przetłumaczony ze strony ElectricUniverse.info artykuł na temat powszechności elektryczności właśnie został ukończony. Elektryczność jest wszędzie - od żywych organizmów, po przestrzenie międzygalaktyczne.

sobota, 15 kwietnia 2017

Ciemna materia ponownie sfalsyfikowana

Rok 2016 może być zapamiętany jako rok, w którym hipoteza ciemnej materii została w końcu oficjalnie obalona. Dwa niedawne naukowe badania[1][2] dostarczyły wyników, które mogą podnieść fatalne obiekcje dla istnienia ciemnej materii. W tym artykule, nasz gość, Barry Setterfield, rozpocznie naszą analizę od przeglądu początków hipotezy ciemnej materii oraz znaczenia owych nowych naukowych raportów z perspektywy Elektrycznego Wszechświata.

Przewidywana i zaobserwowana prędkość rotacji dysku galaktyki.

Oba badania obejmowały rolę tak zwanej ciemnej materii w utrzymywaniu obserwowanych prędkości rotacji galaktyk. To przede wszystkim prędkość rotacji galaktyk spowodowała wprowadzenie idei ciemnej materii. Stało się tak, gdyż zewnętrzne ramiona spiralne galaktyk obracały się wokół jądra tak szybko, jak wewnętrzne ramiona. Z punktu widzenia grawitacji należało się spodziewać, że gwiazdy w zewnętrznych ramionach będą wirowały znacznie wolniej, jak nasze planety zewnętrzne wirują wolniej wokół Słońca, niż wewnętrzne. Ponieważ galaktyki takie nie są, wprowadzono grawitacyjne oddziaływanie ciemnej materii. Ale oba artykuły pokazują, że ciemna materia nie zachowuje się, jak przewidywano. Jeden z profesorów astronomii niezależnie wywnioskował o wrześniowym artykule na temat tempa obrotów galaktyk, cytuję:
Nic w standardowym modelu kosmologicznym nie przewiduje tych rezultatów i było niemal niemożliwe do wyobrażenia, jak należałoby go zmienić, aby wyjaśnić to bez całkowitego porzucenia hipotezy ciemnej materii.
~ Matthew Pasek
Nieco później, jeden z autorów listopadowego artykułu, Paolo Salucci, skonkludował, że ich wyniki jasno pokazują naukowcom, że istnieje inny rodzaj fizyki, czekający na odkrycie i zgłębienie. Zatem te dwa artykuły sugerują, że idea ciemnej materii może zostać zakwestionowana, czeka na odkrycie inny rodzaj fizyki, lub jedno i drugie.

Dla kontekstu historycznego omówmy, dlaczego naukowcy po raz pierwszy zaproponowali istnienie ciemnej materii.

Kiedy Sir Isaac Newton opakował matematycznie sposób zachowania się masywnych ciał pod wpływem grawitacji, pozwoliło to na dokładny opis zachowania wszystkich obiektów w Układzie Słonecznym. Od tamtej pory astronomowie używali tego równania celem wyjaśnienia zachowania wszystkiego widocznego we Wszechświecie, od komet po gromady galaktyk. Prędkości, z jakimi poszczególne planety obiegają Słońce, są dobrze opisane prawami Newtona i okazały się pewne na przestrzeni wielu lat. Drogą ilustracji, planetarium używa tego prawa do pokazania zdarzeń w Układzie Słonecznym, jakie miały miejsce i jakie nastąpią w określonym czasie. Archeolodzy opierają się na danych o zaćmieniach, dostępnych z prawa grawitacji, do datowania wydarzeń historycznych.
W skrócie, prawo Newtona stanowi, że im dalej od obiektu centralnego ciało orbituje, tym wolniej się porusza. I tak, planeta najbliższa Słońcu, Merkury, okrąża Słońce z prędkością ok 30 mil na sek. Dla kontrastu Ziemia, trzecia planeta od Słońca, podróżuje z prędkością ok 18 3/4 mili na sek., podczas, gdy odległy Pluton pokonuje jedynie 3 mile na sek. Gdyby odpowiadało za to prawo grawitacji, prędkości orbitalne gwiazd wokół jądra galaktyki malałyby podobnie, jak planet krążących wokół Słońca.
W późnych latach 70-tych, Vera Rubin i Alber Bosma niezależnie od siebie odkryli coś niezwykłego w obrotach galaktyk. Nie zachowywały się one zgodnie z prawami grawitacji. Okazało się natomiast, że w zewnętrznych obszarach galaktyki prędkość orbitalna gwiazd jest mniej więcej taka sama, wzdłuż całej zewnętrznej krawędzi galaktyki. Nie ma spowalniania, spadku prędkości orbitalnej. Gdy tylko ustalono ten fakt dla wielu galaktyk, oczywista stała się potrzeba wyjaśnienia. I w tym właśnie kontekście rozwinięto koncepcję ciemnej materii. Newtonowska grawitacja nie przewidywała wyników obserwacji. Zatem coś oczywiście umykało. Jeżeli płaskie krzywe rotacji, jak je nazwano, miały by być wyjaśnione samą grawitacją, jedyną możliwością byłyby ogromne ilości materii w postaci halo wokół całej widocznej galaktyki i poza nią. Owo ogromne halo musiałoby rozciągać się poza gwiazdy tworzące widoczną krawędź galaktyki, aby móc działać. A skoro owo halo materii jest niewidoczne i nie wysyła światła, zostało w końcu nazwane "ciemną materią".
Co istotne, w tym wyjaśnieniu ciemna materia musi oddziaływać ze zwykłą materią grawitacyjnie, w innym przypadku koncepcja nie zadziała. W listopadzie 2016 roku, dr Andreas Ringwald zdefiniował ciemną materią w ten sposób:
Ciemna materia jest niewidoczną formą materii, która jak dotąd ujawnia się jedynie poprzez efekty grawitacyjne. Z czego się składa, pozostaje kompletną tajemnicą.
Chociaż wciąż jest tajemnicą, zaproponowano różne jej formy, jak gorąca ciemna materia, podobna do plazmy, lub zimna ciemna materia, jak zimny gaz wodorowy, masywne obiekty halo, które nazwano w skrócie MACHO. Masywne, gęste obiekty halo, jak roje planet lub księżyców, błądzące bez celu po galaktyce. Rozległe obserwacje definitywnie wykluczyły wszystkie trzy opcje. Co więcej, pod koniec października 2013 roku, obserwacje teleskopu Kepler wykluczyły również, że ciemna materia składa się z czarnych dziur dowolnego rozmiaru. Możliwość, że jest ona formą dziwnej lub egzotycznej materii, została zaproponowana w listopadzie 2014 roku. Stało się to jednak z powodu fiaska poszukiwań bardziej prawdopodobnych kandydatów. Obecnie jednak uznaje się to za mało prawdopodobnego kandydata. Obecny faworyt to WIMPy. WIMPy to kolejny skrót, a mają być one słabo oddziałującymi, masywnymi cząstkami, coś jak neutrino. W niedawnej historii nauki większość czasu, pieniędzy i badań przeznaczono na szukanie WIMPów, i wydają się one jedynym możliwym wyjaśnieniem, jakie pozostało. Ale WIMPy, w formie neutrino i innych możliwych cząstek, zostały w całości wykluczone przez doświadczenia i obserwacje. Miano nadzieję, że Wielki Zderzacz Hadronów w CERNie wykryje kluczowe dla nieuchwytnej ciemnej materii cząstki, które można by nazwać WIMPami.

Jeżeli WIMPy są proponowane jako komponent ciemnej materii, czy to prawda, że te dwa badania podważają ich spodziewane grawitacyjne oddziaływanie ze zwykłą materią?

Tak, podważają. Ekatarina Karukes, główny autor publikacji z listopada, ujęła to tak, cytuję:
Większość ciemnej materii, zgodnie z najbardziej wiarygodną hipotezą, to WIMPy. Nie oddziaływałyby z normalną materią inaczej, niż grawitacyjnie... Jednakże nasze obserwacje temu przeczą.
Skoro tak, to pierwotne założenia co do ciemnej materii są fałszywe, gdyż spodziewano się jej oddziaływania ze zwykłą materią poprzez grawitację i sterowanie w ten sposób jej tempem rotacji. Listopadowa praca idzie nawet dalej. Pokazuje, że rozmieszczenie materii i ciemnej materii musi być blisko związane, o ile ciemna materia faktycznie tam jest. Autorzy stwierdzają, cytuję:
Znaleźliśmy powiązanie między strukturą normalnej, świecącej materii, jak gwiazdy, gaz i pył, z ciemną materią.
Innymi słowy, obserwacje te pokazują, że jeśli ciemna materia faktycznie istnieje, może być jedynie w miejscach, gdzie znajduje się zwykła materia. Oznacza to, że nie może istnieć ogromne halo ciemnej materii, rozciągające się poza widoczne granice galaktyk. Powodem, według badania, jest to, że widoczna granica galaktyki oznacza granicę jej zwykłej materii. Zatem wszelka ciemna materia również musi się tam kończyć.
W lutym 2015 roku, poszukiwania halo ciemnej materii poza widocznymi granicami galaktyk dały negatywny wynik dla galaktyk, u których poszukiwano tego efektu. Zatem płynie stąd wniosek, że ciemna materia może występować jedynie w tych miejscach, gdzie znajduje się zwykła materia, nie może występować samodzielnie. Zaprzecza to całej idei halo z ciemnej materii. W publikacji z września 2016 roku zawarto podobne wnioski, oparte na próbie 2693 punktów danych w 153 galaktykach. David Merrit, profesor fizyki i astronomii w Instytucie Technologii w Rochester, nie brał udziału w badaniu, ale doszedł do tych wniosków z publikacji naukowych. Powiedział, cytuję:
Krzywe rotacji galaktyk tradycyjnie wyjaśniane były przez hipotezę ad-hoc, że galaktyki otoczone są przez ciemną materię. Relacja lub prawo, odkryte przez McGaugh'a et al., jest poważnym i być może fatalnym wyzwaniem dla tej hipotezy, gdyż pokazuje, że krzywe rotacji są dokładnie zdeterminowane rozkładem samej tylko normalnej materii. Nic w standardowym modelu kosmologicznym tego nie przewiduje i niemal nie można sobie wyobrazić, jak model ten mógłby zostać zmieniony, aby to wyjaśnić, bez zupełnego odrzucenia hipotezy ciemnej materii.
Praca z września 2016 roku określa, że istniała dokładna matematyczna relacja pomiędzy obecnością widocznej materii a przyspieszeniem gwiazd i galaktyk. Jest to niemal dokładne powiązanie lub prawo z niewielkim marginesem błędu w galaktykach wszystkich rodzajów. Źródło siły przyspieszającej nie jest znane, oprócz tego, że nie jest to zwykła grawitacja. Główny autor pracy, Stacy McGaugh, powiedziała, cytuję:
Naturalne wnioskowanie jest takie, że prawo to pochodzi z uniwersalnej siły, jak modyfikacja grawitacji w rodzaju MOND, M O N D, ponownie akronim, hipoteza zmodyfikowanej dynamiki Newtona, zaproponowanej przez izraelskiego fizyka Moti Milgroma.
Chociaż MOND nie tłumaczy wszystkich zjawisk grawitacyjnych, praca McGauth nie zmniejsza poprawności podejścia Milgroma. W sumie jest z nim zgodna, ale mamy tu problem, jest to narzędzie czysto matematyczne, pozwalające wytłumaczyć niektóre obserwacje. (...) Nie ma fizycznego powodu na istnienie dodatkowego czynnika lub nowego prawa. To samo w sobie może pchnąć nas do poszukiwań innych opcji, w których inne siły przyspieszające istnieją poza galaktyką.

Alternatywnym kandydatem na taką siłę jest elektromagnetyzm. Dlaczego możliwość taka jest powszechnie ignorowana przez kosmologię głównego nurtu?

Kristian Birkeland w laboratorium.

Istnieje powód historyczny, dla którego jest to do dziś w większości ignorowane. Prześledźmy to razem przez kilka chwil i zobaczmy, co się stało. Na samym początku XX wieku Norweg, Kristian Birkeland, studiował zachowanie plazmy w laboratorium. Plazma, czwarty stan materii, powstaje w laboratorium, gdy atomy są odzierane z jednego lub więcej elektronów, pozostawiając protony, jony i elektrony, będące swobodnie latającymi, naładowanymi cząstkami. Poruszające się ładunki stanowią prąd elektryczny, a te prądy mają wirowe pola magnetyczne. Owe pola zacieśniają plazmę do włókien i arkuszy. Zatem wszystkie oddziaływania w plazmie są elektryczne i magnetyczne. Praca Birkelanda na początku XX wieku była początkiem tak zwanej dziś fizyki plazmy. Jednakże, niemal natychmiast, matematyk i fizyk Sydney Chapman, bardzo szanowany za swoje osiągnięcia, oczernił fizykę plazmy Birkelanda. Jego opinie były tak poważane, że zablokowały postęp w fizyce plazmy aż do jego śmierci w roku 1970.
Od tamtej pory nowe odkrycia w kosmosie potwierdziły, że Birkeland miał rację, a Chapman się mylił. W rezultacie upowszechniło się studiowanie fizyki plazmy. Okazało się, że ponad 99% materii we Wszechświecie to plazma. Zatem badanie włókien plazmy w laboratorium daje nam pewne wyobrażenie, co się dzieje w kosmosie. Widać z tej historii, że opcja sił elektromagnetycznych i fizyki plazmy pojawiła się zaledwie pod koniec lat 70-tych i na początku 80-tych, gdy wypłyną ów problem z galaktykami.

Symulacja galaktyki spiralnej Peratta.

Tak więc, zjawiska grawitacyjne były rozważane jako jedyna opcja. W tym kontekście Antony Peratt z Los Alamos National Laboratories wskazał w 1992 roku, że siły elektromagnetyczne w kosmosie mogą być 10 do potęgi 39 razy silniejsze niż grawitacja. 10 do 39, czyli jedynka z 39 zerami. Jego doświadczenia i symulacje pokazały, że odpowiedź na dylemat ciemnej materii leży właśnie w tej dziedzinie badań. W serii artykułów w czasopiśmie IEEE z grudnia 1986 roku, Peratt omawiał swoje eksperymenty i symulacje komputerowe z przeplatającymi się włóknami plazmy, działającymi pod wpływem sił elektromagnetycznych. Wykazał, że w przekroju oddziaływania tych włókien powstały miniaturowe galaktyki spiralne. Galaktyki te właściwie obejmowały wszystkie znane rodzaje. Liczba użytych przez niego włókien miała zakres od 12 w doświadczeniach i do sześciu w symulacjach, ale już przy dwóch lub trzech włóknach oddziaływania elektromagnetyczne uformowały wszystkie rodzaje galaktyk. Peratt podkreślił, że te doświadczenia i wyniki mogą być liniowo przeskalowane do proporcji kosmicznych, jako wynik znanego działania plazmy.
Zatem, kluczowym kandydatem na siłę przyspieszającą w galaktykach jest elektryczność i/lub magnetyzm, które z powodów historycznych zostały przeważnie zignorowane przez grawitacyjnych astronomów aż po dziś dzień. Dla obecnej dyskusji, powstaje z doświadczeń Peratta ważna myśl. Owe miniaturowe galaktyki z laboratorium będące spiralne bądź eliptyczne, lub jakiekolwiek by nie były, wszystkie miały krzywe rotacji jak ich kosmiczne odpowiedniki. Płaska krzywa rotacji galaktyk wynika z faktu, iż nie działają tu siły grawitacji ale raczej elektromagnetyczne, zachowujące się inaczej, jak również będące znacznie szybsze i silniejsze od grawitacji. Zatem siły zaangażowane same w oddziaływania plazmy są zdolne do spowodowania płaskiej krzywej rotacji w galaktykach bez żadnych dodatkowych matematycznych czynników bądź egzotycznej fizyki czy ciemnej materii. Badania Peratta zasługują więc na znacznie większą uwagę w środowisku astronomów, fizyków i kosmologów, niż mają obecnie. Toteż odpowiedź na zagadkę ciemnej materii znaleziono w fizyce plazmy, dającej reprodukcje w laboratorium. Jest to kompletne rozwiązanie tej zagadki, a co więcej, jest to nauka godna zaufania.

[1] Acceleration relation found among spiral and irregular galaxies challenges current understanding of dark matter

[2] Unexpected interaction between dark matter and ordinary matter in mini-spiral galaxies


Na podstawie: Dark Matter Falsified — Again? | Space News